MariuszKierepka |
Dobre prawo
to stabilne państwo zapewniające człowiekowi bezpieczeństwo i ochronę jego
praw. Ale żeby mieć dobre prawo, trzeba mieć dobrych jego przedstawicieli. My
mamy prokuratora Kierepkę...
- O tym, że on jeszcze wszystkim
pokaże, mówił już od początku minionego roku – mówi anonimowy pracownik
prokuratury okręgowej w Warszawie, - ale w połowie roku już wszyscy plotkowali,
że Kierepka chce uciec w sądy. Sprawa Mirosława Garlickiego szła zdecydowanie
nie po jego myśli.
Faktycznie. Igor Tuleya prowadzący
przed mokotowskim sądem, sprawę doktora „przez którego nikt już pozbawiony
życia nie będzie” nie pozostawił suchej nitki na prowadzącym postępowanie
przygotowawcze prokuratorze Mariuszu Kierepce.
- Taktyka organów ścigania w
sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie. Budzi skojarzenia nawet nie z
latami 80., ale z metodami z czasów największego stalinizmu - mówił sędzia Igor
Tuleya uzasadniając wyrok dla kardiochirurga.
To, że prokurator nie potrafił
zebrać dowodów na stawiane zarzuty, to drobnostka w porównaniu z metodami jakie
stosował. Nocne przesłuchania, wyciąganie ludzi z domów, aresztowania przy
dzieciach, drastyczne metody zatrzymań, agresja.
Sędzia Igor Tuleya |
Sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu
wyroku porównał prokuratorskie przesłuchania do wielodniowych przesłuchań
stosowanych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego w latach 40. i 50.
Konwejer (tak je nazywano) polegał na prowadzeniu przesłuchania przez wiele dni
bez przerwy na sen. Tu było podobnie.
Te wypowiedzi poruszyły ministra sprawiedliwości
Jarosława Gowina. Powiedział, że takie stwierdzenia obrażają pamięć ofiar.
- Porównanie do metod stalinowskich mnie uraża. Mój ojciec siedział w
więzieniu stalinowskim i wiem dobrze, na czym te metody polegały. To
sformułowanie obraża pamięć ofiar. Byłoby lepiej żeby sędziowie powstrzymywali
się od takich komentarzy - powiedział wtedy Radiu ZET Jarosław
Gowin.
Jednak, gdy Tuleya wygłaszał
uzasadnienie, którego głównym bohaterem był prokurator Mariusz Kierepka,
minister sprawiedliwości już wiedział, że o żadnej odpowiedzialności Kierepki
nie będzie mowy. Bo Jarosław Gowin i ministerstwo sprawiedliwości już wymościło
mu bezpieczną posadkę.
Gowin nic o tym nie wie
„Na podstawie Informacji
uzyskanych w XIX Wydziale Wizytacyjnym Sądu Okręgowego w Warszawie można
potwierdzić, że Pan Prokurator Mariusz Kierepka zgłosił swoją kandydaturę na
stanowisko sędziego sądu rejonowego w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Woli w
Warszawie, ogłoszone w Monitorze Polskim z dnia 26.09.2012r. pod poz. 669
(Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 14.09.2012r.). Na dzień
dzisiejszy nie ma jeszcze wyznaczonego sędziego wizytatora, który będzie
dokonywał oceny kwalifikacji Pana Prokuratora w związku z ubieganiem się o
stanowisko sędziowskie.”
Taką odpowiedź otrzymaliśmy od
rzecznika Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sprawdziliśmy. Jarosław Gowin
ogłosił, gdzie są wakaty sędziowskie. Ogłosił to 26.09.2012 r pod pozycją 669.
Znalazła się tam od razu kandydatura Mariusza Kierepki na sędziego
warszawskiego sądu na Woli.
Poprosiliśmy Gowina o komentarz.
Chcieliśmy wiedzieć czy to normalne, że tak skompromitowany prokurator zostaje
sędzią. Komentarza nie otrzymaliśmy. Dostaliśmy jedynie odpowiedź, że z
kandydowaniem na stanowiska sędziowskie Minister Sprawiedliwości... nie ma nic
wspólnego. Więc się nie wypowie.
Przed Mirosławem Kierepką jeszcze
ocena pracy i rekomendacja sędziego z Krajowej Rady Sądownictwa. Już wiadomo,
że rekomendacji ma mu udzielić Krystyna Pawłowicz. Ta Krystyna Pawłowicz.
Sukcesy prokuratora
aresztowanie Mariusza Garlickiego |
Mariusz Kierepka skompromitował się
nie tylko przy sprawie kardiochirurga Mirosława Garlickiego, któremu postawił
20 zarzutów, w tym zabójstwo pacjenta, mobbing i znęcanie się nad pracownikami.
Ilość przyjętych przez niego łapówek, prokurator brał z sufitu. Wszystko co
znalazł w domu lub gabinecie doktora uznał za łapówkę. Długopisy, zegarki,
książki, bibeloty. Pieniądze jakie posiadał lekarz uznał jako przyjętą przez
niego korzyść materialną. Oczywiście miało się to nijak do rzeczywistości.
Spektakularne zatrzymanie w świetle
jupiterów miało przynieść sławę jego mentorowi Zbigniewowi Ziobrze i chwałę
polskiej prokuraturze. Tymczasem przyniosło wstyd. Jak inne postępowania na
zlecenie polityczne, prowadzone przez Kierepkę.
Zerwanie koalicji rządowej
Afera w Ministerstwie rolnictwa
doprowadziła do rozpadu koalicji z Samoobroną i wyeliminowała Andrzeja Leppera
z pozycji politycznego gracza i członka rządu.
Prowokacja przeprowadzona przez CBA
(domniemane odrolnienie działki na Mazurach w zamian za łapówkę) miała pokazać,
że Lepper i jego ludzie to łapówkarze. Tymczasem akcja spaliła na panewce, bo
nikt nie wziął pieniędzy i nie naruszył prawa. Więc prokuratura i CBA szybko
wymyśliły, że musiał nastąpić przeciek informacji na temat prowadzonej
prowokacji, a jej autorami mieli być najważniejsi politycy w kraju. Znaczy, ci
niewygodni ówczesnemu premierowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu. Postępowanie
prowadzili zaufani ludzie Ziobry, w tym przede wszystkim Mariusz Kierepka.
- Właził na stół, gdy mnie
przesłuchiwał – powiedział Jaromir Netzel, były szef PZU.
Kierepka krzyczał, zastraszał,
próbował wymuszać fałszywe zeznania.
Podobnie było z Konradem
Kornatowskim, ówczesnym komendantem policji. Po Krauzego, by go przesłuchać
przyleciał do Trójmiasta jednym z trzech helikopterów.
Dorota Jakowlew-Zajdler twierdzi,
że jej przesłuchanie w sprawie przecieku miało „niestandardową formę”. A
dokładniej złożyła oficjalne pismo, poświadczone notarialnie, w którym
zapewnia, że przesłuchujący ją Kierepka był najprawdopodobniej pod wpływem
narkotyków. Skakał, biegał, kręcił się w miejscu jak bączek i standardowo już
właził na stół. Kobieta podczas przesłuchania przez wiele godzin płakała. I
jakby tego było mało, na koniec sfałszowano protokół z jej zeznań.
Sprawę przecieków umorzono wobec
„niepopełnienia przestępstwa”.
Osłabienie rządu Tuska
Mariusz Kierepka miał też osłabić
rządy Tuska. W tym celu wykorzystał ulubiony dowód miernych prokuratorów -
świadka koronnego. Pruszkowski gangster
Piotr K. ps. Broda, w 2009 roku złożył zeznania, które obciążały byłego
ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. „Broda" miał zeznać, że
„Miro" kontaktował się z gangsterami i prał mafijne pieniądze. Część z
nich była przeznaczana na nielegalne finansowanie Platformy Obywatelskiej.
Piotr K. twierdził, że jego spotkania z Drzewieckim zostały nagrane.
Tymczasem nikt poza Kierepką nie widział ani zeznań Brody, ani jakichkolwiek
ich nagrań.
Andrzej Seremet najpierw w audycji
Moniki Olejnik w TVN24, a potem w Radiu RMF zaprzeczył, by w zeznaniach
gangstera z gangu pruszkowskiego Piotra K. ps. Broda były informacje dotyczące
finansowania Platformy Obywatelskiej z pieniędzy pochodzących z przestępstw,
które miały być wręczone jako łapówka byłemu skarbnikowi PO Mirosławowi
Drzewieckiemu. A Kierepka je widział!
Drzewieckiego wykończono. Nie tylko
politycznie. Sprawę umorzono. Prokuratorzy nie potrafili udowodnić, że doszło
do znamion przestępstwa. Również w temacie dotyczącym nieprawidłowości prac nad
ustawą o grach i zakładach wzajemnych, gdzie oskarżano drzewickiego, nie stwierdzono
złamania prawa.
Standardowe metody pracy
- Naszym sztandarowym przykładem bezkarności prokuratorów jest historia
delegowanego z warszawskiej prokuratury rejonowej do okręgowej Mariusza
Kierepki, który próbował oskarżyć mecenas Maritę Dybowską-Dubois o przemycanie
klientowi do aresztu grypsów oraz podrzucenie mu telefonu komórkowego. Do
takich zeznań prokurator namawiał jej klienta - mówi Adam Bodnar z Helsińskiej
Fundacji Praw Człowieka. A wszystko dlatego, że była dobrym adwokatem, widziała
uchybienia prokuratora i potrafiła wykazać, że nie ma on żadnych dowodów winy
jej klienta. To jest utrudnianie prawa do obrony.
Mariusz Kierepka, po to, by klient
Dybowskiej - Dubois przyznał się do winy (bo nie miał żadnych dowodów), zamknął
mu w areszcie ojca. Po czym go zastraszał. Nakłaniał go także do złożenia
przeciwko mecenas fałszywych zeznań, by mógł odsunąć ją od sprawy. Tradycyjnie
skakał i wchodził na stół, ale to już nic nowego
Starszy człowiek mało nie
przypłacił tego życiem. W chwili zatrzymania był w stanie przedzawałowym, ale
dla Kierepki była to okoliczność ułatwiająca zebranie takich zeznań, jakich
sobie życzył. Nie wyszło. Zarówno zatrzymany ojciec jak i syn złożyli stosowne
zawiadomienia o metodach pracy prokuratora Kierepki.
Do Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka wpływały też inne zawiadomienia o tym jakie metody stosuje prokurator
Mariusz Kierepka.
Czy prezydent Rzeczpospolitej
Polskiej mianuje sędziego, który będzie sądził na zlecenie polityczne, a
podczas rozprawy będzie skakał po sędziowskim stole?
Joanna Skibniewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz