sobota, 16 marca 2013

Skaczący po stole (Mariusz Kierepka) (NIE 7/2013)


MariuszKierepka
Dobre prawo to stabilne państwo zapewniające człowiekowi bezpieczeństwo i ochronę jego praw. Ale żeby mieć dobre prawo, trzeba mieć dobrych jego przedstawicieli. My mamy prokuratora Kierepkę...




- O tym, że on jeszcze wszystkim pokaże, mówił już od początku minionego roku – mówi anonimowy pracownik prokuratury okręgowej w Warszawie, - ale w połowie roku już wszyscy plotkowali, że Kierepka chce uciec w sądy. Sprawa Mirosława Garlickiego szła zdecydowanie nie po jego myśli.
Faktycznie. Igor Tuleya prowadzący przed mokotowskim sądem, sprawę doktora „przez którego nikt już pozbawiony życia nie będzie” nie pozostawił suchej nitki na prowadzącym postępowanie przygotowawcze prokuratorze Mariuszu Kierepce.
- Taktyka organów ścigania w sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie. Budzi skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z czasów największego stalinizmu - mówił sędzia Igor Tuleya uzasadniając wyrok dla kardiochirurga.
To, że prokurator nie potrafił zebrać dowodów na stawiane zarzuty, to drobnostka w porównaniu z metodami jakie stosował. Nocne przesłuchania, wyciąganie ludzi z domów, aresztowania przy dzieciach, drastyczne metody zatrzymań, agresja.
Sędzia Igor Tuleya
Sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu wyroku porównał prokuratorskie przesłuchania do wielodniowych przesłuchań stosowanych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego w latach 40. i 50. Konwejer (tak je nazywano) polegał na prowadzeniu przesłuchania przez wiele dni bez przerwy na sen. Tu było podobnie.
Te wypowiedzi poruszyły ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Powiedział, że takie stwierdzenia obrażają pamięć ofiar.
- Porównanie do metod stalinowskich mnie uraża. Mój ojciec siedział w więzieniu stalinowskim i wiem dobrze, na czym te metody polegały. To sformułowanie obraża pamięć ofiar. Byłoby lepiej żeby sędziowie powstrzymywali się od takich komentarzy - powiedział wtedy Radiu ZET Jarosław Gowin.
Jednak, gdy Tuleya wygłaszał uzasadnienie, którego głównym bohaterem był prokurator Mariusz Kierepka, minister sprawiedliwości już wiedział, że o żadnej odpowiedzialności Kierepki nie będzie mowy. Bo Jarosław Gowin i ministerstwo sprawiedliwości już wymościło mu bezpieczną posadkę.

Gowin nic o tym nie wie
Na podstawie Informacji uzyskanych w XIX Wydziale Wizytacyjnym Sądu Okręgowego w Warszawie można potwierdzić, że Pan Prokurator Mariusz Kierepka zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko sędziego sądu rejonowego w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Woli w Warszawie, ogłoszone w Monitorze Polskim z dnia 26.09.2012r. pod poz. 669 (Obwieszczenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 14.09.2012r.). Na dzień dzisiejszy nie ma jeszcze wyznaczonego sędziego wizytatora, który będzie dokonywał oceny kwalifikacji Pana Prokuratora w związku z ubieganiem się o stanowisko sędziowskie.”
Taką odpowiedź otrzymaliśmy od rzecznika Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sprawdziliśmy. Jarosław Gowin ogłosił, gdzie są wakaty sędziowskie. Ogłosił to 26.09.2012 r pod pozycją 669. Znalazła się tam od razu kandydatura Mariusza Kierepki na sędziego warszawskiego sądu na Woli.
Poprosiliśmy Gowina o komentarz. Chcieliśmy wiedzieć czy to normalne, że tak skompromitowany prokurator zostaje sędzią. Komentarza nie otrzymaliśmy. Dostaliśmy jedynie odpowiedź, że z kandydowaniem na stanowiska sędziowskie Minister Sprawiedliwości... nie ma nic wspólnego. Więc się nie wypowie.
Przed Mirosławem Kierepką jeszcze ocena pracy i rekomendacja sędziego z Krajowej Rady Sądownictwa. Już wiadomo, że rekomendacji ma mu udzielić Krystyna Pawłowicz. Ta Krystyna Pawłowicz.

Sukcesy prokuratora
aresztowanie Mariusza Garlickiego
Mariusz Kierepka skompromitował się nie tylko przy sprawie kardiochirurga Mirosława Garlickiego, któremu postawił 20 zarzutów, w tym zabójstwo pacjenta, mobbing i znęcanie się nad pracownikami. Ilość przyjętych przez niego łapówek, prokurator brał z sufitu. Wszystko co znalazł w domu lub gabinecie doktora uznał za łapówkę. Długopisy, zegarki, książki, bibeloty. Pieniądze jakie posiadał lekarz uznał jako przyjętą przez niego korzyść materialną. Oczywiście miało się to nijak do rzeczywistości.
Spektakularne zatrzymanie w świetle jupiterów miało przynieść sławę jego mentorowi Zbigniewowi Ziobrze i chwałę polskiej prokuraturze. Tymczasem przyniosło wstyd. Jak inne postępowania na zlecenie polityczne, prowadzone przez Kierepkę.

Zerwanie koalicji rządowej
Afera w Ministerstwie rolnictwa doprowadziła do rozpadu koalicji z Samoobroną i wyeliminowała Andrzeja Leppera z pozycji politycznego gracza i członka rządu.
Prowokacja przeprowadzona przez CBA (domniemane odrolnienie działki na Mazurach w zamian za łapówkę) miała pokazać, że Lepper i jego ludzie to łapówkarze. Tymczasem akcja spaliła na panewce, bo nikt nie wziął pieniędzy i nie naruszył prawa. Więc prokuratura i CBA szybko wymyśliły, że musiał nastąpić przeciek informacji na temat prowadzonej prowokacji, a jej autorami mieli być najważniejsi politycy w kraju. Znaczy, ci niewygodni ówczesnemu premierowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu. Postępowanie prowadzili zaufani ludzie Ziobry, w tym przede wszystkim Mariusz Kierepka.
- Właził na stół, gdy mnie przesłuchiwał – powiedział Jaromir Netzel, były szef PZU.
Kierepka krzyczał, zastraszał, próbował wymuszać fałszywe zeznania.
Podobnie było z Konradem Kornatowskim, ówczesnym komendantem policji. Po Krauzego, by go przesłuchać przyleciał do Trójmiasta jednym z trzech helikopterów.
Dorota Jakowlew-Zajdler twierdzi, że jej przesłuchanie w sprawie przecieku miało „niestandardową formę”. A dokładniej złożyła oficjalne pismo, poświadczone notarialnie, w którym zapewnia, że przesłuchujący ją Kierepka był najprawdopodobniej pod wpływem narkotyków. Skakał, biegał, kręcił się w miejscu jak bączek i standardowo już właził na stół. Kobieta podczas przesłuchania przez wiele godzin płakała. I jakby tego było mało, na koniec sfałszowano protokół z jej zeznań.
Sprawę przecieków umorzono wobec „niepopełnienia przestępstwa”.

Osłabienie rządu Tuska
Mariusz Kierepka miał też osłabić rządy Tuska. W tym celu wykorzystał ulubiony dowód miernych prokuratorów - świadka koronnego.  Pruszkowski gangster Piotr K. ps. Broda, w 2009 roku złożył zeznania, które obciążały byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. „Broda" miał zeznać, że „Miro" kontaktował się z gangsterami i prał mafijne pieniądze. Część z nich była przeznaczana na nielegalne finansowanie Platformy Obywatelskiej.  Piotr K. twierdził, że jego spotkania z Drzewieckim zostały nagrane. Tymczasem nikt poza Kierepką nie widział ani zeznań Brody, ani jakichkolwiek ich nagrań.
Andrzej Seremet najpierw w audycji Moniki Olejnik w TVN24, a potem w Radiu RMF zaprzeczył, by w zeznaniach gangstera z gangu pruszkowskiego Piotra K. ps. Broda były informacje dotyczące finansowania Platformy Obywatelskiej z pieniędzy pochodzących z przestępstw, które miały być wręczone jako łapówka byłemu skarbnikowi PO Mirosławowi Drzewieckiemu. A Kierepka je widział!
Drzewieckiego wykończono. Nie tylko politycznie. Sprawę umorzono. Prokuratorzy nie potrafili udowodnić, że doszło do znamion przestępstwa. Również w temacie dotyczącym nieprawidłowości prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych, gdzie oskarżano drzewickiego, nie stwierdzono złamania prawa.

Standardowe metody pracy
- Naszym sztandarowym przykładem bezkarności prokuratorów jest historia delegowanego z warszawskiej prokuratury rejonowej do okręgowej Mariusza Kierepki, który próbował oskarżyć mecenas Maritę Dybowską-Dubois o przemycanie klientowi do aresztu grypsów oraz podrzucenie mu telefonu komórkowego. Do takich zeznań prokurator namawiał jej klienta - mówi Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. A wszystko dlatego, że była dobrym adwokatem, widziała uchybienia prokuratora i potrafiła wykazać, że nie ma on żadnych dowodów winy jej klienta. To jest utrudnianie prawa do obrony.
Mariusz Kierepka, po to, by klient Dybowskiej - Dubois przyznał się do winy (bo nie miał żadnych dowodów), zamknął mu w areszcie ojca. Po czym go zastraszał. Nakłaniał go także do złożenia przeciwko mecenas fałszywych zeznań, by mógł odsunąć ją od sprawy. Tradycyjnie skakał i wchodził na stół, ale to już nic nowego
Starszy człowiek mało nie przypłacił tego życiem. W chwili zatrzymania był w stanie przedzawałowym, ale dla Kierepki była to okoliczność ułatwiająca zebranie takich zeznań, jakich sobie życzył. Nie wyszło. Zarówno zatrzymany ojciec jak i syn złożyli stosowne zawiadomienia o metodach pracy prokuratora Kierepki.
Do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wpływały też inne zawiadomienia o tym jakie metody stosuje prokurator Mariusz Kierepka.

Czy prezydent Rzeczpospolitej Polskiej mianuje sędziego, który będzie sądził na zlecenie polityczne, a podczas rozprawy będzie skakał po sędziowskim stole?


Joanna Skibniewska





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz