1.
2.
Sędzia twierdzi, że bezpodstawnie
czepiamy się prowadzonego przed sądem postępowania przeciwko bokserom,
bo powodem skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia były
"wyłącznie" względy proceduralne. Ale nie wspomina o tym, co to za
względy. Mianowicie sędzia Jedliński prowadzący rozprawę "nie zauważył",
że pełnomocnik świadka koronnego mecenas Bokszczanin był także
adwokatem trzech oskarżonych. Bronił Stanisława S., Piotra T. Alberta F.
i paru innych podsądnych wtedy, gdy był pełnomocnikiem świadka
koronnego Daniela B. i mówił mu, co ma zeznawać przeciwko innym
podopiecznym tego adwokata. Zarazem sędzia prowadzący tamto postępowanie
nie zwrócił uwagi na to, iż na rozprawie obrońcą oskarżonego był
substytut, który nie miał prawa reprezentować nikogo przed sądem.
Doprawdy to nie proceduralne drobiazgi spowodowały skierowanie sprawy do
ponownego rozpatrzenia.
3.
Sędzia Białek uważa, że skłamaliśmy,
pisząc: sędzia Maciej Jedliński sypał wyrokami. Policjantom zniszczył
życie. Według Białka sędzia wcale nie zniszczył im życia, bo w sprawie, w
której jako oskarżeni występowali byli policjanci, najsurowsze kary to 6
lat pozbawienia wolności. Czyli to tylko 6 lat! Pryszcz! Wcześniej
były areszty, utrata pracy, utrata dobrego imienia itp. A wszystko to na
podstawie bardzo wątpliwych dowodów albo zupełnie bez nich.
4.
Podobno napisaliśmy nieprawdę, że sędzia Jedliński skazał Stanisława S. i
Piotra T, bo sędzia Jedliński nigdy nie orzekał w sprawie. No, proszę.
A my mamy wyrok, gdzie przewodniczącym składu sędziowskiego był
Jedliński. Sędzia Białek "zapomniał? napisać, że sprawę "gangu bokserów"
podzielono na wiele wątków. Odbywało się więc parę procesów przed sądem.
W zaledwie jednym z nich nie sądził Jedliński, ale sędzia Pędziwiatr. I
tę akurat sygnaturę akt przywołuje sędzia Białek. W pozostałych
przewodniczącym składu był jak najbardziej Jedliński.
5.
Podobno
nieprawdą jest, że w ponownym procesie są ci sami ławnicy, którzy już
raz orzekli winę oskarżonych. Może sędzia Białek nie rozpoznaje ludzi?
No to my informujemy, że obok sędziego siedzą znów ławnicy: Józef
Kostrzewa, Ryszard Oślizło, Elżbieta Dudziak, którzy siedzieli obok
sędziego Jedlińskiego przy sprawie dotyczącej korupcji, jakiej miał się
dopuszczać gang wobec policjantów, tak dobrodusznie skazanych tylko na 6
lat.
6.
Podobno napisaliśmy nieprawdę, że policjanci siedzieli w
areszcie 6 lat. Ale my tak nie napisaliśmy! Napisaliśmy, że bokserzy
siedzieli tyle. A niektórzy nawet więcej?
7.
I ostatnia kwestia, w tej
sytuacji niezwykle istotna. Podpisany pod listem do "NIE" sędzia Tomasz
Białek to przewodniczący składu sędziowskiego, który obecnie orzeka w
postępowaniu przeciwko domniemanemu "gangowi bokserów". Na razie nie ma
on prawa wypowiadać się w kwestii oceny dowodów! Jak widać, już na
początku toczącego się postępowania wie, czy oskarżeni są winni, czy
nie. Już dziś wydaje na nich wyrok. A to dyskwalifikuje sędziego.
8.
Prokuratura Okręgowa w Świdnicy pisze, że zeznania świadka koronnego
wcale nie są tajne. Czemu więc oskarżeni otrzymywali od prokuratora
referenta odpowiedzi odmowne, gdy chcieli zapoznać się z oryginalnymi
zeznaniami świadka? Czemu one są opatrzone klauzulą "tajne"? Prokuratura
twierdzi nawet, że świadek koronny musi być znany wszystkim stronom
postępowania. To po co otrzymuje nową tożsamość? Do świdnickiego sądu
przywożono świadka koronnego na przesłuchanie śmigłowcem i
zamaskowanego. Dla zabawy? Prokurator parę zdań dalej zaprzecza sam
sobie. Pisze, że dane świadka są jednak tajne i że taki delikwent
otrzymuje nowe dane osobowe, żeby go ci, których oskarżał, nie dopadli
w ciemnym kącie.
9.
Podobno nieprawdą jest, że prokuratorzy Schwartz i
Rzeczycka-Jarosz prowadzili razem postępowanie przygotowawcze w sprawie
gangu bokserów. Prokurator uzasadnia to tym, że referentem postępowania
był prokurator Schwartz, a Rzeczycka-Jarosz zajmowała się jednym z
wątków postępowania. Czy więc "NIE? kłamie, podając, że prowadzili je
razem?
10.
Ponoć przesłuchiwany przez prokurator Rzeczycką-Jarosz
przestępca wcale nie uciekł wtedy, gdy pani prokurator go zostawiła
samego w pokoju. Uciekł w jej obecności. I prokuratura nie widziała nic
niewłaściwego w czynności procesowej przeprowadzonej przez tę
prokurator. Po pierwsze, informacje o ucieczce pochodzą od świadków
zdarzenia, którzy jasno mówią, że prokurator Rzeczycka-Jarosz wyszła
"na siku" w trakcie przesłuchania. Jest ich wielu i są wiarygodni.
Policjanci dowożący gościa na przesłuchanie uprzedzali panią prokurator,
że powinni być podczas rozmowy, bo przesłuchiwany będzie chciał uciec.
Ba, zrobili nawet stosowną notatkę służbową. Rzeczycka-Jarosz ich
odprawiła, a gangster zwiał. Po drugie, jeśli nie znaleziono
nieprawidłowości w sytuacji gdy bandyta ucieka w trakcie przesłuchania
przez prokuratora, to przestępcy mają słodkie życie. Tylko chodzić na
przesłuchania.
11.
Prokurator twierdzi także, że nieprawdziwe
jest nasze twierdzenie, że Daniel B. nie może być świadkiem koronnym.
Może być, a my to głupki i się nie znamy na ustawie o statusie świadka
koronnego. Informujemy więc, że Daniel B. w swoich zeznaniach obszernie
opowiada o tym, jak miał wykonać zlecenie zabójstwa. A każdy choćby
podejrzany o naruszenie art. 148 kk nie może mieć statusu świadka
koronnego (zgodnie z ustawą). Tymczasem Daniel B. ma. Poza tym zgodnie z
ustawą musi zwrócić zagrabioną kasę, a poszkodowanym przez niego
delikwentom "wynagrodzić krzywdy". A Daniel B. ani nic nie oddał, ani
niczego nie wynagrodził.
12.
Prokuratura odniosła się też do artykułu
"Jak wsadza pedofil" o zniszczonych przez nią lekarzach z Wałbrzycha.
Najważniejszą kwestią w piśmie prokuratury jest to, że teza, iż stał za
tym Ziobro, jest nieprawdziwa. Zapraszamy więc prokuratorów do
obejrzenia konferencji prasowej wyemitowanej w telewizji publicznej, na
której Ziobro opowiadał o tej sprawie. Mówił o swoim "sztandarowym
sukcesie" (10maja 2006 r.).
13.
Podobno napisaliśmy nieprawdę, że w tym
postępowaniu był świadek koronny. Ale my nie napisaliśmy, że taki tam
był. Napisaliśmy, że Maciej G. współpracował z prokuraturą.
14.
Prokurator twierdzi, że Maciej G. nie obciążał innych. Zapewniamy, że w
trakcie 136 przesłuchań, z którymi mieliśmy okazję się zapoznać, mówi
zupełnie co innego.
15.
Podobno nie oskarżano go o załatwianie
lewych zaświadczeń lekarskich. To co znaczą zarzuty prokuratorskie,
które mu postawiono w tej kwestii? Przed sądem nie stanął jako oskarżony
tylko dlatego, że się zabił.
16.
Prokurator napisał też, że napisaliśmy
nieprawdę w kwestii śmierci G. Według niego napisaliśmy w artykule
"Jakwsadza pedofil", że Maciej G. się powiesił. Prokurator pouczył nas i
napisał: "zmarł w dniu 16.08.2006 r. W wyniku zamachu samobójczego".
Szanowna Prokuraturo, otóż nie napisaliśmy, że Maciej G. się powiesił.
Napisaliśmy dokładnie: Aż pewnego dnia zabrakło głównego świadka
oskarżenia. Gralec popełnił samobójstwo. Wydaje nam się, że to to samo,
co śmierć "W wyniku zamachu samobójczego".
17.
Prokurator
stwierdził też, że nieprawdą jest, iż "miejscowi adwokaci trafiali za
kratki". Ponieważ zatrzymano TYLKO dwóch miejscowych adwokatów. No to
trafiali za kratki czy nie?
18.
Podobno informacje w artykule
"Jak wsadza pedofil" są nieścisłe, bo było wiele dowodów winy lekarzy, a
nie, jak napisaliśmy - ŻADNE poza rewelacjami nieżyjącego już
bełkoczącego w pijanym widzie, chorego psychicznie świadka. Według
prokuratora dowodem były historie choroby pacjentów. Ależ napisaliśmy o
tym! To fragment naszej publikacji: "Mam siedemdziesiątkę, jestem po
dwóch zawałach. Przesiedziałem prawie miesiąc" - mówi pacjent Gralca.
Siedział, bo Schwartz uznał, że wyłudził od ZUS rentę, gdyż wcale nie
był chory. On, prokurator, to wie, bo czytał w internecie, że opisane
przez lekarza objawy są inne. Poza tym on wcale nie dyszy, czyli nie
miał żadnego zawału. EKG, echo serca i inne badania mówiące jasno o
przebytych zawałach nic dla prokuratora nie znaczą. Według niego to
zwykła ściema. Takich pacjentów jest wielu. Według prokuratora -
wyłudzaczy i oszustów. Większość aresztowanych to rocznik 1944-45.
Wszyscy z wieloletnią historią choroby wieńcowej. Jeden z zatrzymanych
miał w ciągu 8 lat 3 zawały, 5 razy poszerzano mu naczynia wieńcowe, a
niedawno miał wszczepione by-passy. Ale według Schwartza jest on
zdrowy.
19.
Podobno Maciej G. nie zostawił listu pożegnalnego, w
którym mówi, że kłamał, składając zeznania. Prokuratura napisała, że
znalezione przy nim listy "miały charakter osobisty" i były skierowane do
bliskich. I to akurat jest prawda! Bo list ten był skierowany do
najbliższych, był osobisty i autor przepraszał w nim tych, których
skrzywdził. Oraz tych, których kłamliwie pomówił.Joanna Skibniewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz