O wyjątkowych praktykach prokuratora generalnego.
Prokurator
generalny Andrzej Seremet ma usta wypchane frazesami o sprawiedliwości i
równym traktowaniu obywateli. Tymczasem są u niego lepsi i gorsi. Gorsi
to zwykli szarzy ludzie. Skrzywdzeni przez wymiar sprawiedliwości.
Lepsi to były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Prokurator Seremet włączył się
do walki Zbigniewa Ziobry o ukaranie lekarzy, którzy rzekomo
doprowadzili do śmierci jego ojca. Kasacja nadzwyczajna, którą skierował
do Sądu Najwyższego, narusza jego własne wytyczne przekazane
prokuratorom w listopadzie 2012 r.
Sprawa, która
od siedmiu lat krąży po polskich prokuraturach i sądach, dzięki jego
wstawiennictwu do Sądu Najwyższego, znowu będzie wałkowana przez
śledczych. Dwukrotnie umarzana przez prokuratorów, 2 razy odrzucona
przez sądy, jest dla znawców prawa oczywista. Nie było przestępstwa.
Jerzy Ziobro i tak by umarł. Lekarze nie przyczynili się do jego
śmierci.
Tatuś
Jerzy Ziobro trafił do krakowskiego
szpitala na oddział kardiologiczny latem2006 r. Wkrótce zmarł. Miał 70
lat i od dawna był chory na serce. Miesiąc później brat Zbigniewa Ziobry
złożył doniesienie o przestępstwie, wskazując na niewłaściwy sposób
leczenia ojca.
Lekarzom ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
zarzucono, że pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad
pacjentem narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty
życia, skutkiem czego pacjent 2 lipca 2006 r. zmarł.
W krakowskiej
prokuraturze zaczął się cyrk. Nie można było znaleźć biegłych, którzy by
wydali opinie na temat przeprowadzonego leczenia. Lekarze mówili jasno,
że boją się Ziobrów, bali się napisać coś nie po ich myśli. A żeby być
uczciwymi, musieliby napisać co innego, niż życzyłby sobie ówczesny
minister sprawiedliwości.
Gdy znaleźli się biegli, został odwołany szef prokuratury prowadzącej postępowanie Piotr Kosmaty.
-
Zbigniew Ziobro nie był zadowolony z kierunku, w jakim zmierza
prowadzone wówczas postępowanie - mówią nam w krakowskiej prokuraturze.
Niby oficjalnie, ale proszą o niepodawanie nazwisk (!). Wciąż boją się
Ziobry.
W marcu 2007 r. śledztwo przeniesiono z Krakowa do Prokuratury
Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim. W czasie jego trwania media
donosiły o naciskach na prokuratorów prowadzących sprawę. Zaprzeczali
temu: ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz
kierownictwa prokuratur. Tymczasem gdy sprawa trafiła do Ostrowca,
prokurator prowadzący postępowanie, szef tamtejszej rejonówki, Waldemar
Pionka, musiał podać się do dymisji. Jego przełożona Małgorzata Perz z
Prokuratury Okręgowej w Kielcach bardzo często wcinała się do sprawy,
korygowała decyzje, nakazywała konkretne zachowania prokuratorowi.
Szczególnie zaraz po rozmowach telefonicznych ze Zbigniewem Ziobrą.
Pionka musiał odejść, żeby nie wylecieć dyscyplinarnie za uczciwe
prowadzenie sprawy.
W kwietniu 2008 r. prokuratura w Ostrowcu po raz
pierwszy umorzyła postępowanie w tej sprawie, uznając, że lekarze i
pielęgniarki nie narazili pacjenta - nawet nieumyślnie - na utratę
zdrowia i życia, a śmierci nie można było zapobiec. Po zażaleniu
rodziny, która dostarczyła m.in.uzyskane przez siebie opinie ekspertów
zagranicznych, we wrześniu 2008 r. krakowski sąd uchylił decyzję o
umorzeniu śledztwa i nakazał prowadzić je dalej. Uznał, że opinia
uzyskana przez prokuraturę nie daje podstaw do merytorycznej oceny
prawidłowości leczenia Jerzego Ziobry, jest niekonsekwentna i nie
zawiera odpowiedzi na kluczowe pytania śledztwa.
Prokuratura po raz kolejny umorzyła postępowanie. Pomimo licznych nacisków.
Wtedy
bracia Ziobro wystąpili z oskarżeniem subsydiarnym, czyli oprócz
prokuratora będą prywatnie oskarżać lekarzy. Oskarżyciel subsydiarny to
właściwie oskarżyciel prywatny, który po wyczerpaniu całej drogi
prokuratorskiej i sądowej musi osobiście udowodnić winę oskarżonego.
Wytyczne
30
listopada 2012 r. prokurator generalny podpisał wytyczne w sprawie
działań prokuratorów w sprawach, w których pokrzywdzony uzyskał
uprawnienie do wniesienia subsydiarnego (samoistnego)aktu oskarżenia.
Zgodnie
z art. 55 Kodeksu postępowania karnego, w razie powtórnego wydania
przez prokuratora postanowienia o odmowie wszczęcia lub o umorzeniu
postępowania pokrzywdzony może wnieść subsydiarny akt oskarżenia. Sam
wówczas bierze na siebie ciężar udowodnienia winy sprawcy. Jeśli sprawa
trafi na wokandę, nie powinien jednak liczyć, że uczestniczący w sprawie
prokurator udzieli mu wsparcia. Może się wręcz okazać, że - dla
własnego dobra - zacznie on podnosić dowody niewinności podsądnego.
Takie są wytyczne Andrzeja Seremeta (PGVIIG021/23/12). Prokuratorzy mają
bronić swoich wcześniejszych decyzji o umorzeniu postępowania i nie
pomagać oskarżycielowi subsydiarnemu.
Tymczasem on sam napisał kasację wyroku z oskarżenia subsydiarnego!
-
Pierwszy raz słyszę o takiej sytuacji - mówi mec. Kazimierz Pawelec,
doktor prawa. - Prokurator generalny zwykle nie wnosi kasacji przy tego
typu oskarżeniu.
Zapytaliśmy więc prokuratora generalnego, czy u niego to już taka norma?
Informuję,
że Prokuratura Generalna nie prowadzi statystyk dot. rodzaju spraw
(akt oskarżenia "zwykły"czy subsydiarny), w których wnosi kasacje.
Niemniej jednak, jak wynika z informacji z Departamentu Postępowania
Sądowego PG, w ostatnim czasie Prokurator Generalny w sprawach z
subsydiarnego aktu oskarżenia wniósł kilka kasacji, w tym ostatnią w
dniu 8 lutego br. Odnośnie zaś interesującej Panią kasacji, chcę
podkreślić, że Prokurator Generalny złożył tę kasację z uwagi na "obrazę
przepisów prawa procesowego", czyli mówiąc inaczej z powodów
formalno-prawnych - napisał nam rzecznik PG Mariusz Martyniuk.
Niestety,
rzecznik mija się z prawdą. Nie ma kilku kasacji z oskarżenia
subsydiarnego. Są te skierowane w sprawie Ziobry. Rzecznik nie
powiedział nam też prawdy na temat powodów skierowania kasacji. Nie
chodziło jedynie o błędy proceduralne. Znamy treść tej kasacji. Na 30
stronach zastępca prokuratora generalnego Marek Jamrogowicz udowadnia,
że krakowskie sądy bezkrytycznie przyjęły opinię śląskich biegłych.
"Tymczasem jest ona wewnętrznie sprzeczna i niepełna" - twierdzi
Jamrogowicz. Nawet na jej podstawie trudno uznać "jakoby proces
diagnozowania, leczenia i przeprowadzania zabiegów był właściwy i zgodny
ze sztuką medyczną" - konkluduje zastępca prokuratora generalnego.
Uważa, że sąd powinien odnieść się do opinii zamówionych przez rodzinę
Ziobrów w kilku klinikach kardiologicznych na świecie, które kwestionują
sposób postępowania krakowskich lekarzy. Zdaniem zagranicznych
specjalistów na każdym etapie leczenia Jerzego Ziobry były błędy -
począwszy od wyboru metody działania (zamiast stentowania powinien mieć
zabieg kardiochirurgiczny), poprzez dobór leków i sposób wykonania
zabiegów koronoplastyki, a kończąc na nierozpoznaniu w porę zawału
serca.
Mówiąc w skrócie, prokurator generalny popiera dokładnie te zarzuty, które od siedmiu lat podnosi bezskutecznie rodzina Ziobrów.
Praktyka
Prokurator
generalny Andrzej Seremet wcale nie ma tak dobrego serduszka. Niewielu
może liczyć na jego poparcie w sprawie wniesienia przez niego kasacji
nadzwyczajnej. Najlepszym przykładem jest obecnie sprawa Jana
Ptaszyńskiego, o którego dramacie pisali już chyba wszyscy. Chłop został
skazany na dożywocie bez żadnych dowodów, a nawet poszlak! Poza
rodziną, posłowie i senatorowie błagali Seremeta o kasację wyroku. Nawet
nie raczył zajrzeć do listów, które do niego przychodzą. Zawsze
odpowiedź wysyłał jego zastępca. Negatywną.
Seremet wcale nie widzi
krzywdy, jaką wyrządzili niewinnym ludziom prokuratorzy i sędziowie.
Sprawa Doroty Mrugały, która zmarła w areszcie śledczym. Była niewinnie
przetrzymywana przez wiele miesięcy, poniżana i upokarzana. Uniewinniona
po śmierci. Seremet nie dostrzegł w postępowaniu prokuratora niczego
nagannego.
Podobnie żadnych konsekwencji nie poniósł prokurator Roman
Pietrzak z Katowic, który wysłał niewinnego człowieka Krzysztofa
Stańkę, właściciela ośrodka turystycznego w Turawie, na 27 miesięcy do
aresztu pod nieprawdziwym zarzutem produkcji narkotyków. Sądy dwukrotnie
uniewinniły Stańkę od zarzutów. W obu przypadkach sędziowie ostro
krytykowali prokuraturę, wskazując na bezpodstawne działania i brak
etyki. Seremet tak nie uważa.
Takie przypadki można by mnożyć.
Dlaczego więc Seremet tak idzie na rękę Ziobrze? Może z tego samego
powodu, co wtedy gdy jako sędzia przyklepywał w Krakowie areszty
wydobywcze na zlecenie Ziobry?
Joanna Skibniewska
Witam
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani jestem jedną z wielu osób skrzywdzoną przez mafijny system prokuratorsko-sądowniczy mimo posiadanych twardych dowodów nie mogę wyrwać się z zamkniętego koła bezczelności i kumoterstwa.W 2006 roku stworzono mnie życiorys który do dzisiaj jest podtrzymywany a podwójna dokumentacja w mojej sprawie wytwór takich dokumentów nie pozwala mnie się odwoływać wyżej do Strasburga bo nie mogę przeskoczyć wszystkich szczebli odwoławczych bo sprawa zamyka się na szczeblu prokuratuty okręgowej i jest umarzana z braku istotnych dowodów.Dowodami w sprawie jest plik dokumentów wyprodukowanych w prokuraturze rejonowej natomiast istotnym dowodem w sprawie jest mój wyrok rozwodowy wydany przez Sąd i poświadczony przez prezesa tegoż sądu posiadam 2 oryginały o różnych datach i sygnaturach dotyczących jednej sprawy rozwodowej zaznaczam jednej sprawy która dotyczy jednego małżeństwa i jednego obywatela. Zwracałem się do kilku prawników niezmiennie wysłuchiwałem że mam zwrócić się o kasację jednego z tych wyroków ja oczywiście nie uznaję żadnego z nich ponieważ obydwa zostały wydrukowane na potrzeby prokuratury której w tamtym okresie był Ziobro ministrem i krył swojego kumpla , gdzie mógłbym się zwrócić w sprawie