Nadkomisarz został zeszmacony, bo nie wiedział gdzie jego miejsce w szeregu.
Prokurator
z Piotrkowa Trybunalskiego i komendant policji z pobliskiego Tomaszowa
Mazowieckiego od 2005 r. próbują udupić dwóch policjantów. Dlaczego? Bo szukali sprawiedliwości zbyt wysoko.
Noga i układy
Zaczęło się w 2004 r., gdy huśtawka zmiażdżyła nogę dzieciakowi nadkomisarza Bogdana Wawrzyńczaka. Plac zabaw, postawiony bez zezwolenia i atestu, miał być wizytówką burmistrza. I bramą do następnej kadencji. Ale wizytówka była niebezpieczna od początku. Wypadek małego Bartka Wawrzyńczaka nie był dla nikogo specjalnym zaskoczeniem. Ojciec chłopaka, gdy ocknął się po dramacie chłopca, zaczął szukać sprawiedliwości. U właściciela huśtawki, burmistrza. Od razu przełożeni mówili, że przedobrzył. Burmistrz miał układy. Był nietykalny. Ale Wawrzyńczak tylko się dziwił. Jaki nietykalny? Sprawiedliwość to sprawiedliwość. Wiedział to, bo przecież sam jest policjantem? Prokurator Piotr Grochulski z Piotrkowa Trybunalskiego prowadził postępowanie w ślimaczym tempie. Jakoś nie mógł zebrać dowodów winy miejskiego włodarza. Cóż, jego kolega, ówczesny komendant tamtejszej policji, dobrze znał burmistrza. A ten prokuratora. W końcu współpracownik. Komendant oczywiście znał też Wawrzyńczaka. w końcu podwładny. Prośby przełożonego o odpuszczenie sprawy nie pomogły. Wawrzyńczak uparcie pisał skargi na prokuratora. Wreszcie się doigra - zatrzymano go jako sprawcę pobicia.
Był tam, gdzie go nie było
Do restauracji "Viktoria" w Sulejowie przyjechała banda napakowanych oprychów. Chodziło o jakieś narkotykowe porachunki. I zaczęli katować dwóch gości. O sprawie było głośno w okolicy. Tak naprawdę każdy znał sprawców. Tymczasem prokurator zatrzymał Bohdana Wawrzyńczaka. Postępowanie prowadził prokurator Piotr Grochulski. I zaczął gromadzić dowody przeciwko policjantowi. Dorzucił do sprawy pobicia jeszcze jego brata Zbigniewa, też gliniarza, który stojąc po stronie brata Bohdana, też sprzeciwił się komendantowi. Tylko jak zebrać dowody na to, że policjanci byli w knajpie, gdzie bito, skoro ich tam nie było? Wawrzyńczaka okazano poszkodowanemu. Był jedynym mięśniakiem wśród okazywanych. I jedynym łysym. Jak ci, którzy wtedy bili. Poza tym prokurator sugerował od razu, że mają go wskazać (zeznania pobitych podczas postępowania sądowego). Następnym razem kogoś zabije - sugerował Grochulski. Jeden poszkodowany go wskazał, drugi nie był pewny. To wystarczyło prokuratorowi do napisania aktu oskarżenia. A komendantowi do zawieszenia w czynnościach służbowych braci policjantów. Z satysfakcją podpisywał listę płac, na której widniało 670 zł wynagrodzenia dla Wawrzyńczaka. Akurat na rehabilitację okaleczonego syna. Tymczasem sąd policjanta uniewinnił. Na jego brata nie znaleziono nic nawet w postępowaniu przygotowawczym, nie udało się więc postawić go przed sądem. A sędzia zmieszał z błotem prokuratora. I jasno powiedział, że jest to prywatna rozgrywka Grochulskiego.
Służba i broń
Nadkomisarza Bohdana Wawrzyńczaka trzeba było przywrócić do służby. Był czysty jak łza. Przeniesiono go, znów zaczynał od krawężnika. Rozkazy wydawał mu sierżant. Potem przeniesiono go do drogówki. Rozkazy dostawał od funkcjonariusza niższego rangą o trzy stopnie. Pomiatano nim. W międzyczasie kierownictwo komendy skierowało go na badania psychiatryczne. Przeszedł je pozytywnie, a komisja psychiatryczna zobaczyła w nim doskonałego glinę. Więc znowu go przeniesiono. Do sekcji wykroczeń. Nadkomisarza kryminalistyki? Przenoszono go co jakiś czas. Coraz niżej. Miał zrozumieć, że w policji nie ma dla niego miejsca. Aż pewnego dnia znowu postawiono mu zarzuty. Miał pecha, że to do niego przyszła żona zastępcy komendanta w Piotrkowie Trybunalskim i zgłosiła, że jej mąż przyniósł do domu broń służbową. I że ją straszy. Ponieważ państwo komendantostwo byli wtedy w trakcie sprawy rozwodowej, wszystko było możliwe. Wszystko też mogło być ściemą na potrzeby sądowe. Funkcjonariusz pojechał jednak wraz z kobietą do jej domu. I zapewnia, że faktycznie zobaczył broń przełożonego. Gdyby był mądry, dałby sobie spokój. Dla swojego dobra. Ale on był uczciwy. Zawiadomił Biuro Spraw Wewnętrznych. Gdy funkcjonariusze przyszli, broni już nie było? Zły był znowu tylko Wawrzyńczak. Poprosił policjanta, który też widział wówczas tę broń, by to zeznał. Ten jednak nie chciał. I nagrał tę rozmowę na polecenie? komendanta. Prokuratura postawiła Wawrzyńczakowi zarzut nakłaniania funkcjonariusza do poświadczenia nieprawdy. Znowu można było w majestacie prawa zawiesić go w czynnościach. Włodarze piotrkowskiej policji nie nacieszyli się długo. Bo trzeba było umorzyć postępowanie. Uznano, że czyn nie ma znamion przestępstwa.
Znowu nie wyszło?
Przychodzi kurwa z pomocą
Ale policyjne władze nie poprzestają. Wawrzyńczak pracuje obecnie w Tomaszowie Mazowieckim. Teraz z pomocą przyszła kurwa. Wawrzyńczak został wezwany na rozmowę dyscyplinującą. Bo nagrał wypowiedź kolegi, jak ten mówił, że komendant kazał "go ujebać". A to przecież nieetyczne. Znaczy nagrywanie, a nie ujebywanie. Rozmowę poprowadził komendant Domański, jego zastępca i Naczelnik Wydziału Prewencji. I go dyscyplinowali. Po tej rozmowie powstał raport, który ma być dowodem do przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego przeciwko policjantowi. Bo podczas rozmowy Wawrzyńczak użył słowa "kurwa". Tyle że Wawrzyńczak znowu zachował się nieetycznie. I nagrał całe to spotkanie.
Wedle przedstawionego przez niego nagrania, ani razu nie użył wulgarnego określenia. Słyszeliśmy. Słyszeliśmy za to wypowiedzi komendanta Domańskiego, który mówił brzydko. Bohdan Wawrzyńczak został ukarany naganą. Za "kurwę",której nie było. Jakby policjanci na co dzień rozmawiali ze sobą jak francuskie pieski. Wawrzyńczak złożył doniesienie do prokuratury, że jego przełożeni poświadczyli nieprawdę. Dowodem ma być nagranie spotkania. Prokuratura zapewnia, że taśmę bada niezależna instytucja, taka, która nie ma nic wspólnego z policją - Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne. Nagranie jednak bada podinspektor z Centralnego Laboratorium Kryminalistyki z Komendy Głównej Policji.
co za kurw...y
OdpowiedzUsuńTak tam jest, każdego kto odstaje od grupy i nie wchodzi w układy, bo chce służyć społeczeństwu - upiera...a się!
OdpowiedzUsuń