Przemoc, nienawiść, gwałt, wóda, brak środków do życia - to za
mało, by pozwolić upośledzonej, nieletniej dziewczynie dokonać aborcji. w
imię prawa i Boga.
Kasia* jest ładną nastolatką. Mieszka w cichym zakątku Ząbek pod Warszawą wraz z mamą, babcią, bratem i kuzynem. Blisko ma też dziadka i jego rodzinę. Kasia powinna być szczęśliwa. Bo Bóg ją pobłogosławił. Niedługo w rodzinie pojawi się nowe życie, aniołek, dar. Kasia urodzi dziecko.
Ale Kasia nie jest szczęśliwa. Ani jej mama, babcia, brat, ojciec, kuzyni, kochankowie matki, koledzy brata, kumple ojca, sąsiedzi, policja i wszyscy, którzy wiedzą, co czeka to dziecko. I Kasię. Tymczasem ci, którzy mogliby i powinni jej pomóc, mają ją gdzieś.
Małe, wąskie podwórko, na nim dwa domki. Jeden prowizoryczny, jak gdyby dobudowany pokoik do garażu. Mieszka tu kilka rodzin.
Babcia - "starowna", jak o niej mówią, szybka, energiczna, wulgarna i agresywna.
Matka - mniej energiczna i mniej starowna. Wulgarna, gdy wpadnie w szał, bardzo agresywna.
Brat - energiczny, wulgarny, agresywny.
Dziadek - alkoholik, prostak, agresywny. Jego druga żona - porządna, wykończona przez wszystkich pozostałych. Było jeszcze dwóch starszych braci, ale uciekli z tego piekła.
I Kasia - powolna, małomówna, upośledzona...
- To zawsze powolne dziecko było - mówią sąsiedzi. - Nie pasowało do nich, ale cóż, chora dziewczynka. To dobry dzieciak był.
- Z mału to jej tak nie leli, bo i nie było za co. Dopiero jak ją zaczęło swędzieć, to dziewczynie nowe piekło dołożyli, jakby własnego nie miała.
Kasia fizycznie rozwijała się szybciej od innych dzieci. Jak to upośledzona. Szybko też była dojrzała płciowo. I o ogromnych potrzebach seksualnych. Jak to upośledzona. Uciekała i dawała w pobliskich krzakach. Gdy zaczęli ją zamykać, wołała chętnych do siebie i od razu rozkładała nogi. Nie wiedziała, dlaczego to złe. Jak to upośledzona. Babcia miała zwyczaj łapać ją za włosy i bić głową o ścianę. Matka kopała. Gdy dorósł młodszy brat, dostawała z pięści. Nie umiała się bronić. A może nie chciała? Nie wiedziała, za co dostaje. Jak to upośledzona.
- Tutaj nikt nie chce mieć z nimi nic wspólnego - mówią sąsiedzi.
Boją się. Nie ufają mi, nie chcą podać imion.
Pierwsze piekło zrobił im ojciec. Pijak i awanturnik. Drugie piekło dał im dziadek. Niby z nimi już nie mieszka. Ma nową żonę, nową rodzinę. Ale mieszka parę metrów od nich, na tym samym podwórku, w garażu. Gdy przechodzili pod jego oknem (a nie mieli innej możliwości, żeby wyjść z podwórka), jeśli był w stanie wyjść i skoczyć z łapami, to dostawali manto. Bo zakłócali mu mir domowy. Z czasem i oni nie byli mu dłużni. Bywało, że rzucali w niego kamieniami.
Potem piekło zrobiła matka. Sprowadzała sobie gachów, a ci różnie traktowali dzieciaki. Zwłaszcza Kasię. Sąsiedzi mówią, że tę dziewczynkę seksualnie wykorzystywał każdy, kto miał na to ochotę. A miało wielu. Starych i młodych. Zarówno koledzy matki, jak i młodszego brata.
- Zgłaszaliśmy do wszystkich służb, ale to walenie głową w mur. Wszyscy mieli w dupie. To przestaliśmy zgłaszać. Najwyżej wzywaliśmy policję.
Pewnego dnia ktoś przypadkowo znalazł dziewczynę obolałą w łóżku. Była pobita. Trafiła na pogotowie. Tam okazało się, że mamusia przetrąciła jej kręgosłup. Znowu wpadła w szał. Kopała gdzie się dało. Do tego dołożył się młodszy brat. Okazało się też, że dziewczyna jest w ciąży.
Tajemniczy ktoś powiadomił służby. Ośrodek Pomocy Społecznej w Ząbkach wysłał pracownika. Powstał raport. Ktoś pobiegł też do prokuratury. Kasia na parę dni zniknęła z rodzinnego domu. Ale już jestz powrotem. Mówi, że mama jest dobra.
-Ta rodzina dotychczas radziła sobie sama- mówi kierowniczka OPS Elżbieta Rutkowska. - Nie była objęta naszą opieką.
- To nie mieliście żadnych zgłoszeń? - pytam.
- Mieliśmy, ale ta rodzina dobrze sobie radziła.
Dyrektorka ośrodka twierdzi, że teraz prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie, więc ona się nie wypowiada. Niech prokuratura sobie z tym radzi.
Okazuje się, że wbrew temu, co mówi szefostwo OPS, rodzina ta miała być objęta opieką. Był nawet pracownik socjalny, który zajmował się tym terenem i nimi. Ale ten pracownik, dopiero gdy rozpętała się burza wokół sprawy, poprosił o zmianę podopiecznych, bo on się ich boi. Bał się zawsze !
Pracownik socjalny to nie jedyny opiekun tej rodziny. Zarówno nieletnia, czyli Kasia, jak i jej matka miały od 2010 r. przyznanego przez sąd rodzinny w Wołominie kuratora. Najpierw miała jeździć kuratorka zawodowa Karin Jędrzycka Pniewska, potem pod jej nadzorem pieczę nad nimi miał sprawować kurator społeczny. W marcu 2012 r. sąd rodzinny zniósł tę kuratelę. Tak było dobrze w tej rodzinie. Zgodnie z raportami. Wtedy, w marcu, Kasia już musiała być w ciąży.
Rodziną powinno zająć się Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, bo kilka lat temu bratu mamusi odebrano dziecko i ustanowiono babcię rodziną zastępczą. Czyli miał tam być kolejny opiekun, który powinien sprawdzać, czy babcia spełnia się w roli rodziny zastępczej, czy jest dobra, opiekuńcza i mądra. I czy chłopak nie sprawia problemów wychowawczych. Tymczasem babcia dostaje od dawna regularne wciry od wnusia. Jednak według PCPR rodzina była objęta nadzorem. Wszystko było tam w porządku.
Sąd w Wołominie, który ustanowił starszą panią rodziną zastępczą, też miał obowiązek ją kontrolować.
- Kto tę babcię ustanowił rodziną zastępczą?! - krzyczy policjant z Ząbek.
Jedynie miejscowa policja wie, co się tam dzieje. Bo ciągle tam jeździ. Policjanci prowadzili sprawy o znęcanie, ale chyba utykały w prokuraturze, bo nic nie działo się dalej. Wiedzą, że tam jest przemoc. Twierdzą, że OPS też dobrze o tym wie. I wszyscy dokoła.
Prokuratura Rejonowa w Wołominie prowadzi postępowanie o znęcanie się nad Kasią i o gwałt. Bo Kasia powiedziała, że została zgwałcona. Ale prokuratura nie daje jej wiary, bo jest niewiarygodna.
Podejrzewają, że dziewczyna powiedziała o gwałcie, bo chce aborcji. Oburzające.
Bo Kasia chce aborcji! I wszyscy w tym domu chcą aborcji. Kasia prawdopodobnie została tak dotkliwie pobita, bo była nadzieja, że poroni. Nie wiadomo, który już raz... Wszystkim mówi, że chce aborcji. Nie wie, co to, ale wie, że nie będzie musiała mieć dziecka, bo wyjmą je już teraz. Tymczasem nikt nie chce w ogóle o tym rozmawiać. Bo to grzech! A czas ucieka.
Prawdopodobnie jest już za późno na skrobankę. Wszyscy są więc czyści. Mogą spokojnie w niedzielę iść do kościoła. W prokuraturze podobno powiedziano Kasi, że może to dziecko zostawić w szpitalu po urodzeniu. I Kasia jest spokojna. Już wie, jak rozwiązać problem.
- Może to i grzech, ale to niewinne dzieciątko, które ona urodzi, będzie skazane od początku na piekło.
Lepiej to zepsuć już teraz - mówią sąsiedzi.
- To są ludzie szczury, tylko się mnożą i potem żrą się w tych swoich klatkach.
Jeśli wierzyć statutom, regulaminom i sprawozdaniom z działalności - jest super. Strategia rozwiązywania problemów społecznych opracowana dla powiatu wołomińskiego na lata 2008-2015 przewiduje tak wiele form wsparcia, że nie wiadomo, na którą się zdecydować.
Teoretycznie nikt nie powinien mieć pretensji, bo nad Kasią pochylali się już wszyscy: sąd rodzinny, pracownik socjalny oraz specjaliści z Poradni Rodzinnej wołomińskiego PCPR. Ci ostatni, zgodnie z ustawą o pomocy społecznej, powinni zapewnić poradnictwo rodzinne obejmujące szeroko rozumiane problemy funkcjonowania rodziny, w tym problemy wychowawcze w rodzinach naturalnych i zastępczych oraz problemy opieki nad osobą niepełnosprawną, a także terapię rodzinną.
Z kolei u pracowników Działu ds. Osób Niepełnosprawnych można upomnieć się o rozwój infrastruktury ośrodków wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi, a przede wszystkim o przestrzeganie praw osób niepełnosprawnych. Za organizowanie opieki w rodzinach zastępczych odpowiada już zupełnie inny dział - pewnie dlatego, przyznając starszej pani prawo do opieki nad krnąbrnym wnuczkiem, nikt nie wziął pod uwagę sytuacji mieszkających w tym samym domu Kasi i jej mamy.
A przecież zgodnie z tym, co jeszcze niedawno mówił premier Tusk, polityka prorodzinna miała być oczkiem w głowie rządu. W poprzedniej kadencji wprowadzono m.in.nowatorską ustawę o wsparciu rodziny i pieczy zastępczej. Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej od 1 stycznia miały przygotować dodatkowe etaty dla asystentów i koordynatorów rodzin. W teorii nastoletni brat Kasi nie miałby szans, aby pod opieką babci stać się sprawcą przemocy. W praktyce po wyborach szuka się oszczędności w rodzinach zastępczych. Biedniejszym samorządom wolno poczekać z realizacją ustawy do 2015 r. Do tego czasu dziewczyna może zostać zakatowana w domowym zaciszu, pod nadzorem urzędników z całego powiatu. Nikt się o nią nie upomni. Ale na papierze wszystko jest w porządku.
Joanna Skibniewska
*- imię zostało zmienione
Kasia* jest ładną nastolatką. Mieszka w cichym zakątku Ząbek pod Warszawą wraz z mamą, babcią, bratem i kuzynem. Blisko ma też dziadka i jego rodzinę. Kasia powinna być szczęśliwa. Bo Bóg ją pobłogosławił. Niedługo w rodzinie pojawi się nowe życie, aniołek, dar. Kasia urodzi dziecko.
Ale Kasia nie jest szczęśliwa. Ani jej mama, babcia, brat, ojciec, kuzyni, kochankowie matki, koledzy brata, kumple ojca, sąsiedzi, policja i wszyscy, którzy wiedzą, co czeka to dziecko. I Kasię. Tymczasem ci, którzy mogliby i powinni jej pomóc, mają ją gdzieś.
Piekło
Małe, wąskie podwórko, na nim dwa domki. Jeden prowizoryczny, jak gdyby dobudowany pokoik do garażu. Mieszka tu kilka rodzin.
Babcia - "starowna", jak o niej mówią, szybka, energiczna, wulgarna i agresywna.
Matka - mniej energiczna i mniej starowna. Wulgarna, gdy wpadnie w szał, bardzo agresywna.
Brat - energiczny, wulgarny, agresywny.
Dziadek - alkoholik, prostak, agresywny. Jego druga żona - porządna, wykończona przez wszystkich pozostałych. Było jeszcze dwóch starszych braci, ale uciekli z tego piekła.
I Kasia - powolna, małomówna, upośledzona...
- To zawsze powolne dziecko było - mówią sąsiedzi. - Nie pasowało do nich, ale cóż, chora dziewczynka. To dobry dzieciak był.
- Z mału to jej tak nie leli, bo i nie było za co. Dopiero jak ją zaczęło swędzieć, to dziewczynie nowe piekło dołożyli, jakby własnego nie miała.
Kasia fizycznie rozwijała się szybciej od innych dzieci. Jak to upośledzona. Szybko też była dojrzała płciowo. I o ogromnych potrzebach seksualnych. Jak to upośledzona. Uciekała i dawała w pobliskich krzakach. Gdy zaczęli ją zamykać, wołała chętnych do siebie i od razu rozkładała nogi. Nie wiedziała, dlaczego to złe. Jak to upośledzona. Babcia miała zwyczaj łapać ją za włosy i bić głową o ścianę. Matka kopała. Gdy dorósł młodszy brat, dostawała z pięści. Nie umiała się bronić. A może nie chciała? Nie wiedziała, za co dostaje. Jak to upośledzona.
- Tutaj nikt nie chce mieć z nimi nic wspólnego - mówią sąsiedzi.
Boją się. Nie ufają mi, nie chcą podać imion.
Pierwsze piekło zrobił im ojciec. Pijak i awanturnik. Drugie piekło dał im dziadek. Niby z nimi już nie mieszka. Ma nową żonę, nową rodzinę. Ale mieszka parę metrów od nich, na tym samym podwórku, w garażu. Gdy przechodzili pod jego oknem (a nie mieli innej możliwości, żeby wyjść z podwórka), jeśli był w stanie wyjść i skoczyć z łapami, to dostawali manto. Bo zakłócali mu mir domowy. Z czasem i oni nie byli mu dłużni. Bywało, że rzucali w niego kamieniami.
Potem piekło zrobiła matka. Sprowadzała sobie gachów, a ci różnie traktowali dzieciaki. Zwłaszcza Kasię. Sąsiedzi mówią, że tę dziewczynkę seksualnie wykorzystywał każdy, kto miał na to ochotę. A miało wielu. Starych i młodych. Zarówno koledzy matki, jak i młodszego brata.
- Zgłaszaliśmy do wszystkich służb, ale to walenie głową w mur. Wszyscy mieli w dupie. To przestaliśmy zgłaszać. Najwyżej wzywaliśmy policję.
Pewnego dnia ktoś przypadkowo znalazł dziewczynę obolałą w łóżku. Była pobita. Trafiła na pogotowie. Tam okazało się, że mamusia przetrąciła jej kręgosłup. Znowu wpadła w szał. Kopała gdzie się dało. Do tego dołożył się młodszy brat. Okazało się też, że dziewczyna jest w ciąży.
Opieka
Tajemniczy ktoś powiadomił służby. Ośrodek Pomocy Społecznej w Ząbkach wysłał pracownika. Powstał raport. Ktoś pobiegł też do prokuratury. Kasia na parę dni zniknęła z rodzinnego domu. Ale już jestz powrotem. Mówi, że mama jest dobra.
-Ta rodzina dotychczas radziła sobie sama- mówi kierowniczka OPS Elżbieta Rutkowska. - Nie była objęta naszą opieką.
- To nie mieliście żadnych zgłoszeń? - pytam.
- Mieliśmy, ale ta rodzina dobrze sobie radziła.
Dyrektorka ośrodka twierdzi, że teraz prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie, więc ona się nie wypowiada. Niech prokuratura sobie z tym radzi.
Okazuje się, że wbrew temu, co mówi szefostwo OPS, rodzina ta miała być objęta opieką. Był nawet pracownik socjalny, który zajmował się tym terenem i nimi. Ale ten pracownik, dopiero gdy rozpętała się burza wokół sprawy, poprosił o zmianę podopiecznych, bo on się ich boi. Bał się zawsze !
Pracownik socjalny to nie jedyny opiekun tej rodziny. Zarówno nieletnia, czyli Kasia, jak i jej matka miały od 2010 r. przyznanego przez sąd rodzinny w Wołominie kuratora. Najpierw miała jeździć kuratorka zawodowa Karin Jędrzycka Pniewska, potem pod jej nadzorem pieczę nad nimi miał sprawować kurator społeczny. W marcu 2012 r. sąd rodzinny zniósł tę kuratelę. Tak było dobrze w tej rodzinie. Zgodnie z raportami. Wtedy, w marcu, Kasia już musiała być w ciąży.
Rodziną powinno zająć się Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, bo kilka lat temu bratu mamusi odebrano dziecko i ustanowiono babcię rodziną zastępczą. Czyli miał tam być kolejny opiekun, który powinien sprawdzać, czy babcia spełnia się w roli rodziny zastępczej, czy jest dobra, opiekuńcza i mądra. I czy chłopak nie sprawia problemów wychowawczych. Tymczasem babcia dostaje od dawna regularne wciry od wnusia. Jednak według PCPR rodzina była objęta nadzorem. Wszystko było tam w porządku.
Sąd w Wołominie, który ustanowił starszą panią rodziną zastępczą, też miał obowiązek ją kontrolować.
- Kto tę babcię ustanowił rodziną zastępczą?! - krzyczy policjant z Ząbek.
Jedynie miejscowa policja wie, co się tam dzieje. Bo ciągle tam jeździ. Policjanci prowadzili sprawy o znęcanie, ale chyba utykały w prokuraturze, bo nic nie działo się dalej. Wiedzą, że tam jest przemoc. Twierdzą, że OPS też dobrze o tym wie. I wszyscy dokoła.
Prokuratura Rejonowa w Wołominie prowadzi postępowanie o znęcanie się nad Kasią i o gwałt. Bo Kasia powiedziała, że została zgwałcona. Ale prokuratura nie daje jej wiary, bo jest niewiarygodna.
Podejrzewają, że dziewczyna powiedziała o gwałcie, bo chce aborcji. Oburzające.
Bo Kasia chce aborcji! I wszyscy w tym domu chcą aborcji. Kasia prawdopodobnie została tak dotkliwie pobita, bo była nadzieja, że poroni. Nie wiadomo, który już raz... Wszystkim mówi, że chce aborcji. Nie wie, co to, ale wie, że nie będzie musiała mieć dziecka, bo wyjmą je już teraz. Tymczasem nikt nie chce w ogóle o tym rozmawiać. Bo to grzech! A czas ucieka.
Prawdopodobnie jest już za późno na skrobankę. Wszyscy są więc czyści. Mogą spokojnie w niedzielę iść do kościoła. W prokuraturze podobno powiedziano Kasi, że może to dziecko zostawić w szpitalu po urodzeniu. I Kasia jest spokojna. Już wie, jak rozwiązać problem.
- Może to i grzech, ale to niewinne dzieciątko, które ona urodzi, będzie skazane od początku na piekło.
Lepiej to zepsuć już teraz - mówią sąsiedzi.
- To są ludzie szczury, tylko się mnożą i potem żrą się w tych swoich klatkach.
Teoria
Jeśli wierzyć statutom, regulaminom i sprawozdaniom z działalności - jest super. Strategia rozwiązywania problemów społecznych opracowana dla powiatu wołomińskiego na lata 2008-2015 przewiduje tak wiele form wsparcia, że nie wiadomo, na którą się zdecydować.
Teoretycznie nikt nie powinien mieć pretensji, bo nad Kasią pochylali się już wszyscy: sąd rodzinny, pracownik socjalny oraz specjaliści z Poradni Rodzinnej wołomińskiego PCPR. Ci ostatni, zgodnie z ustawą o pomocy społecznej, powinni zapewnić poradnictwo rodzinne obejmujące szeroko rozumiane problemy funkcjonowania rodziny, w tym problemy wychowawcze w rodzinach naturalnych i zastępczych oraz problemy opieki nad osobą niepełnosprawną, a także terapię rodzinną.
Z kolei u pracowników Działu ds. Osób Niepełnosprawnych można upomnieć się o rozwój infrastruktury ośrodków wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi, a przede wszystkim o przestrzeganie praw osób niepełnosprawnych. Za organizowanie opieki w rodzinach zastępczych odpowiada już zupełnie inny dział - pewnie dlatego, przyznając starszej pani prawo do opieki nad krnąbrnym wnuczkiem, nikt nie wziął pod uwagę sytuacji mieszkających w tym samym domu Kasi i jej mamy.
A przecież zgodnie z tym, co jeszcze niedawno mówił premier Tusk, polityka prorodzinna miała być oczkiem w głowie rządu. W poprzedniej kadencji wprowadzono m.in.nowatorską ustawę o wsparciu rodziny i pieczy zastępczej. Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej od 1 stycznia miały przygotować dodatkowe etaty dla asystentów i koordynatorów rodzin. W teorii nastoletni brat Kasi nie miałby szans, aby pod opieką babci stać się sprawcą przemocy. W praktyce po wyborach szuka się oszczędności w rodzinach zastępczych. Biedniejszym samorządom wolno poczekać z realizacją ustawy do 2015 r. Do tego czasu dziewczyna może zostać zakatowana w domowym zaciszu, pod nadzorem urzędników z całego powiatu. Nikt się o nią nie upomni. Ale na papierze wszystko jest w porządku.
Joanna Skibniewska
*- imię zostało zmienione
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz