Lolek jak ta lala...czyIi jak mały papież wpływa na leżakowanie katolickich maluchów. Nazywa się Lolek. Ma 35 cm, niebieski filcowy mundurek szkolny i beret na głowie. Niedługo będzie go można zobaczyć w prawie każdym warszawskim domu. Polskie dziecko przytuli go do snu. Lalka z idiotycznym uśmiechem na twarzy, oczami z guzików i różowymi rumieńcami na policzkach przedstawia małego Karola Wojtyłę. Setki Lolków pojechały do 60 warszawskich przedszkoli i szkół.
Papa na prima aprilis
Wraz z Lolkiem-Karolkiem do przedszkoli pojechały gry edukacyjne. O życiu Jana Pawła II. I gotowe scenariusze lekcji. Żeby nauczyciele wiedzieli, jak przekazać dzieciom wiedzę o małym Karolu. Jak mają przedstawiać tę postać, by pozostała w dziecięcych rozumkach na zawsze. Poza maskotką do placówek pojechały paskudne rysunki o Karolku i piosenki zespołu Arka Noego. Oraz książka "W każdym z nas są drzwi do nieba" zawierająca 14 rymowanek, z których każda jest przesłaniem z encykliki papieża. Bohaterem książki jest Lolek, który wali papieskimi cytatami łatwymi do zapamiętania. Wiersze i cytaty nauczyciele będą wbijać podopiecznym do głowy na codziennych zajęciach. Dzieci dostaną też zadania. Mają stworzyć własną książkę o życiu papieża. Albo grę, albo kulę ziemską. Wszystko to ma się składać na papieską paczkę. I tę paczkę mają dzieciaki zanieść 1 kwietnia na plac Piłsudskiego w Warszawie, gdzie będzie czekać na nich obwoźne muzeum Jana Pawła. I małe Wadowice. A w nich miniprzedszkole Karolka, szkoła Karolka i poczta... Będzie można zobaczyć Karolkowe buciki, Karolkowe narty i Karolkowy. długopis. Organizatorzy planują zgromadzić na placu przeszło 2 tysiące dzieciaków. I sprzedać kolejne Lolki-Karolki w ramach programu "Każdy mały jest wielki". Hasłem przewodnim jest most. Most, który zbudują dzieci z paczek papieskich. Nawiązuje to do tytułu papieża z dawnych wieków Pontifex Maximus (Budowniczy Mostów). To tak w ramach zabawy w małego budowniczego. Wieczorem atrakcje będą mieć także dorośli. O 20.00 na placu zacznie się czuwanie. Na telebimie będą wyświetlane filmy poświęcone Janowi Pawłowi II. O 21.37 wojskowy trębacz zagra "Ciszę".
Myśli z centrum
Organizatorem programu jest Centrum Myśli Jana Pawła II. - Budujemy mosty dla nas, razem łączymy i rozmawiamy, rozmawiamy o tym, co jest naprawdę ważne: o Bogu, o wierze, o świetnych przygodach z młodości - mówi Piotr Dardziński, dyrektor centrum. Centrum Myśli Jana Pawła II nie jest instytucją religijną, tylko placówką kultury miasta stołecznego Warszawy. Czyli jest opłacane z budżetu gminy. Na internetowych stronach centrum czytamy, że honorowym patronem akcji dla 6-latków jest Ministerstwo Edukacji Narodowej. Ale ministerstwo nic nie wie ani o programie, ani o spędzie dzieciaków na plac Piłsudskiego. Przedstawiciele ministerstwa nie znają też scenariuszy lekcji. I ani myślą je poznać, bo zmienione ostatnio przepisy zakładają, że o programie i wszystkich innych atrakcjach w placówce decyduje dyrektor. Ministerstwo nic do tego nie ma. - Jeśli rodzic nie będzie aprobował wycieczki na plac Piłsudskiego, to przecież jego dziecko może zostać w przedszkolu, a nauczyciele muszą mu zapewnić opiekę - mówi Justyna Sadlak z MEN. Warszawskie Kuratorium Oświaty też jest zdziwione, ale niezbyt zainteresowane tą sprawą. Czyli nikt nie myśli interweniować. Ministerstwo nie wspomina o tym, że izolowanie dziecka, którego rodzice nie chcą, by brało udział w tym cyrku, będzie swoistą karą dla malucha. Gdy jego koledzy pójdą na wycieczkę, on pozostanie w przedszkolu sam jak palec. Na cholerę ma rodziców ateistów albo innowierców? Poza tym jak wyeliminować udział dziecka w zajęciach o małym Karolu? Czy na czas trwania tych zajęć dydaktycznych ma iść do toalety? A może przechowa się je w kuchni? Jak długo? Przecież grupa kolegów będzie pisała książkę, tworzyła globus, robiła klocki, uczyła się wierszyków i piosenek. Na to trzeba wielu tygodni. A beatyfikacja tuż-tuż... Program rusza 23 marca.
Lale brzydale
szmacianki Anny Żelazowskiej |
Całe dni spędzał z książką w ręku, czytał, pisał, uczył się języków obcych, tłumaczył i tak dalej. Wiecie poszukał w ogrodzie cichego zakątka w alei zarośniętej gęsto lipami. Wkopał w ziemię stół i ławkę. Rankiem przychodził tu i uczył się samotnie aż do obiadu. Po odpoczynku kąpał się w rzece, powracał do swego stołu w ogrodzie i znów uczył się trzy lub cztery godziny. A wieczorem, po drugim spacerze i kąpieli, znów widziano go pochylonego nad książkami.
Dokładnie jak Lenin z opowiadań Michaiła Zoszczenki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz