piątek, 1 marca 2013

Bez majtek na ołtarze (NIE 25/2011)


Siostra Joanna od Jedności ma być kolejną po papieżu błogosławioną. Wstydliwa tajemnica z przeszłości oraz drogocenny spadek utrudniają te plany.

Osoby dramatu: 
Helena Lossow -siostra Joanna od Jedności, Generał Wehrmachtu Lossow - kochanek siostry Joanny, Ryszard - syn Heleny Lossow ochrzczony jako Ewaryst, Aniela Lossow - siostra Heleny, Maria - córka Anieli, siostrzenica Heleny.

Generał pozostawia ślad
Marchwacz - wieś w powiecie kaliskim, a w niej pałac Niemojowskich. Neoklasycystyczny, według projektu Stefana Szyllera. Kopia pałacu z warszawskich Łazienek. Do tego park krajobrazowy, w nim m.in.oficyna, brama wjazdowa, stróżówka, 3 stajnie, spichlerz, gorzelnia, karczma. Ogromny majątek. Poza tym wsie Gryżyna i Boruszyn. To właśnie na ten majątek od lat ma chrapkę Kościół. Czy czarni by go zdobyć, byliby w stanie posunąć się do zbrodni? Zbada to prokuratura.

To my rozpętaliśmy piekło
http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/swieta-niemcem-kryta-nie-432010.html
Zaczęło się od beatyfikacji. To znaczy od planu wyniesienia na ołtarze siostry Joanny z zakonu w Laskach. Zasłużona dla idei ekumenizmu w Polsce - pisze encyklopedia internetowa. Z miłością odnosiła się do wszystkich sióstr i braci - piszą przedstawiciele zakonu. A my odkryliśmy, że nie wystarczyło jej odrobiny serca dla własnego syna ("Święta Niemcem kryta "NIE" nr 43/2011). W 1941 r. urodził się Ewaryst - syn Joanny i jej kuzyna, generała wywiadu III Rzeszy. Joanna, a dokładnie Helena Lossow, była wtedy w nowicjacie. Ciążę, a potem malucha trzeba było ukrywać. Wpół roku później zakonnica oddała dziecko do pewnej wielodzietnej rodziny. I podpisała zobowiązanie, klęcząc przed ołtarzem, że nigdy nie zobaczy syna. Słowa dotrzymała. Znowu była czysta. Chłopiec dostał nowe papiery, nowe imię: Ryszard. Był traktowany w obcej rodzinie jak pomiot, i to niemiecki. Rodzina otrzymywała regularnie kasę od niemieckiego generała. O tym, że jest jego synem, dowiedział się, gdy był po sześćdziesiątce. I wtedy zaczął szukać. Zrobił badania genetyczne. I znalazł siostrę Joannę. Znalazł też grób ojca i jego niemiecką rodzinę. Zaczął mówić o tym głośno. I wtedy się zaczęło
.
Jest o co walczyć
Marchwacz
Kościół za wszelką cenę chciał ukryć prawdę. Byliśmy pewni, że chodzi o skandal. Zakonnica Joanna od Jedności, wielka kościelna osobowość, kobieta szykowana na świętą, miałaby, zdejmując habit, współżyć z okupantem i zostać matką? I to tak wyrodną? Utrzymywanie przez czarnych, że Ryszard nie jest dzieckiem kandydatki na ołtarze, miało także inny powód. Był to majątek, o który Kościół stara się od 1946 r. Marchwacz to scheda po matce Joanny. Była siostrą żony Niemojowskiego, właściciela całej wsi i przede wszystkim pałacu. Joanna (Helena Lossow) i jej siostra Aniela odziedziczyły ten ogromny majątek. Gdy Joanna przyjęła śluby zakonne, natychmiast jej majątkiem zajął się Watykan. W 1946 r. przejął to wszystko jako swoje. Ale obie siostry nie były w ciemię bite. Narobiły krzyku. Joanna miała haka na kogoś ważnego w Kościele, więc ziemia i zabudowania wróciły do rodziny Lossowów.

Tylko złożyć podpis
Joanna pięła się w kościelnej hierarchii. Była coraz świętsza. Tuliła dzieci, dokarmiała biednych, jednała różne religie. A hierarchowie kościelni 7 razy przymierzali się do jej majątku. Od 1993 r. biskupi, potem arcybiskupi, ręcznie pisali do niej listy. O tym, że powinna na rzecz Kościoła oddać skromne swe dary. Raz pisali, że powinna, raz że musi, raz że to jej obowiązek. Za każdym razem dołączali kwit, gdzie było napisane, że ona, Helena Lossow, przekazuje w akcie darowizny wszystkie ruchomości i nieruchomości Kościołowi. Miała się tylko podpisać. Ale siostrzyczka była cwana. Odpisywała, że wyjeżdża albo czegoś nie rozumie. I odwlekała darowiznę. Podobne pisma dostawała jej siostra Aniela, którą władze kościelne zatrudniły, zajęły się jej dzieckiem, ubrały i wykarmiły. I choć była osobą świecką i lubiła facetów (toakurat zaleta), pozwolili jej założyć i prowadzić Wspólnotę Życia Chrześcijańskiego, gdzie na wczasach dla biednych można było nieźle się nachapać. Aniela Lossow była jeszcze cwańsza. Niczego nie oddała. Majątek został w rodzinie. w 2001 r. władze kościelne wykonały kolejne natarcie. Ostrzejsze. Wtedy siostry Lossow, aby majątek rodzinny ratować, cichutko przepisały wszystko na jedyną krewną ? Marię, córkę Anieli.

Segregatory niezgody
Maria wraz z majątkiem otrzymała także papiery, które na prośbę Joanny miała przekazać jej synowi. A że udało się jej go poznać i się z nim zaprzyjaźnić, nie było z tym problemu. I pomimo licznych odwiedzin klechów i zakonnic, postanowiła 4 segregatory pism i 3 książeczki oszczędnościowe przekazać Ryszardowi. Bardzo się bała. Wielokrotnie powtarzała, że nikt nie wie, jak ważni ludzie stoją za tym wszyst kim. Gdy syn Joanny założył sprawę o zaprzeczenie rodzicielstwa wobec ludzi, którzy go wychowali, postanowiła zeznawać przed sądem. Dzień przed wyznaczoną rozprawą Ryszard dostał anonimowy telefon, że w sądzie będzie ustawka. Powiedział to adwokatowi, ale ten tylko się śmiał. I choć wszystko było zapięte na ostatni guzik, okazało się, że ktoś nie może dojechać, ktoś się spóźni itp. Sędzia już na początku rozprawy postanowiła ją odroczyć. I oczywiście nie chciała przesłuchać Marii. Ale ta się uparła. Powtarzała jak katarynka, że potem będzie za późno. Sędzia więc częściowo ją przesłuchała. Maria ukryła istotne szczegóły, ale potwierdziła, że ona i Ryszard to rodzina. Po tym sędzia odroczyła rozprawę. Bezterminowo! Gdy pełnomocnik syna Joanny oddawał mu dokumenty, zapomniał wyjąć z nich swoje prywatne notatki. A w nich odręczny zapis: Sędzia zgodziła się odroczyć rozpra wę. Notatkę zapisał 2 dni przed planowanym posiedzeniem sądu.

Maria się kończy
Parę dni po przesłuchaniu do Ryszarda zadzwonił konkubent Marii, były ksiądz. Powiedział: Marysia się koń czy. Zaraz potem nagle umarła. Nie wiadomo dlaczego. 2 dni wcześniej śmiała się, wychodząc z przychodni, że ma wyniki badań jak nastolatka. Konkubent nie zgodził się na sekcję zwłok. Poza tym obciął jej w trumnie włosy. Powiedział, że siostra generalna z zakonu w Laskach o to prosiła. Ale to nie koniec dziwów. Kolejna niespodzianka to kremacja zwłok. Podobno Maria tak chciała? Wyraźnie po Marii miało nic nie pozostać. Szeptem mówiono o DNA i badaniach potwierdzenia pokrewieństwa? Zaginęły też teczki z dokumentacją. A tam akty własności, testamenty, księgi wieczyste. I książeczki oszczędnościowe. Jeszcze dzień przed pogrzebem były w domu Marii. Nie udało się zniszczyć testamentu, bo Maria była dziwnie ostrożna i trzymała go u wielu ludzi, niezwiązanych z Kościołem. A tam jasno napisane, że majątek rodziny Lossowów przekazuje synowi Joanny. Zakon w Laskach zapewnia, że siostra Joanna wszystko, co miała, przepisała Kościołowi. Podobno są jej podpisy. Ale pokazać nie chciał. Tymczasem darowizna przekazana Marii w 2001 r. mówi zupełnie co innego. Gdy ktoś podpisywał te dokumenty, siostrzyczki z Lasek musiały nie wiedzieć, że Joanna nic już nie ma.
Czyżby po trupach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz