Ewaryst Walkowiak
jest ofiarą Kościoła katolickiego. Siostry franciszkanki odebrały mu
rodziców, pozbawiły tożsamości i wciąż odbierają mu prawo do poznania
prawdy. a wszystko dlatego, że jest dzieckiem zakonnicy, siostry Joanny.
Zakonnicy, która być może będzie ogłoszona świętą. Ewaryst
siedem lat temu dowiedział się, że nie jest Walkowiakiem. Jesteś obcy ?
powiedział mu na łożu śmierci starszy brat. Walkowiaki mieli go tylko
przechować przez okres wojny, potem miał wrócić do ojca. Niemieckiego
oficera. Matką jest Helena Lossow. Czyli siostra Joanna ze Zgromadzenia
Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Od siedmiu lat mężczyzna szuka
swoich korzeni. Jednak przedstawiciele Kościoła robią wszystko, by ich
nie znalazł. I by prawda nigdy nie wyszła na jaw.
Nie chcemy tego dziecka
|
Ewaryst Walkowiak |
Helena
Lossow, córka ziemianina i ziemianki z rodu hrabiów Szembeków, miała 33
lata, gdy urodziła syna. Był 1941 rok. Helena była wtedy w nowicjacie w
Laskach. Opewnym niemieckim oficerze, który przychodził z kwiatami,
wiedzieli niektórzy. Wiedziały też obie rodziny zakochanych, ale żadna
nie godziła się na ich związek. Ojciec nowicjatki powiedział jasno,
dopóki w Polsce jest choć jeden okupujący kraj Niemiec, on na ten
związek nie pozwoli. Ale przyszedł na świat Ewaryst... Wokół
szalała wojna. Co i raz w klasztorze pojawiało się jakieś osierocone
dziecko, więc nikt nie pytał o malucha. Jednak ludzie zaczęli gadać, nie
podobało się to też proboszczowi. Może Helena patrzyła na Ewarysta
inaczej, a może ktoś dostrzegł, jak ukradkiem dawała mu pierś? W każdym
razie otaczające ją starsze siostry podjęły decyzję. W klasztorze dziecka
być nie może. Tego dziecka. Ona jednak musi tam pozostać. Jest
potrzebna. A tak naprawdę, jako sekretarka zarządzającego klasztorem
księdza Korniłowicza, miała zbyt dużą wiedzę o przewałach
finansowych przełożonego. Tylko ona wiedziała, gdzie zakopała w słoikach
dokumentację z jego nieoficjalnej działalności, gdy policja wszczęła
śledztwo w sprawie przekrętów księdza. Jej nie można było wypuścić z
łap. Ile było rozmów o posłuszeństwie, ile było próśb i gróźb,
nie wiadomo. Z przekazów wiemy tylko, że nie chciała oddać dziecka. Więc
pewnego dnia po prostu je zabrano. Ewaryst miał wtedy pół roku.
Siostrzyczki spakowały dzieciaka i oddały Antoniemu Walkowiakowi.
Litościwie patrzyły, jak Helena biegła za konnym wozem, na którym był
syn, jak krzyczała i płakała. Zaraz po tym decyzją kurii została wysłana
na wschód. Tam, z Biblią w ręku, przed ołtarzem musiała złożyć
przysięgę, że nigdy nie zobaczy syna. Od razu też przyjęła śluby. Nie
była już Heleną Lossow, tylko siostrą Joanną.
Siostra zaprzysiężona
Jak
wynika z dokumentacji kościelnej, co najmniej dwukrotnie chciała zerwać
śluby. W roku 1946 iw1963. Prosiła kurię o możliwość wystąpienia z
zakonu. Nigdy nie otrzymała zgody. Co najmniej dwukrotnie powiedziano
jej, że jeśli zerwie przysięgę, UB dowie się, że przetrzymywała u siebie
opozycjonistów. Na przykład Stefana Wyszyńskiego... Pisała też o
zwolnienie jej z przysięgi, że nie zobaczy się z synem. Także nie
otrzymała zgody. Nigdy nie zobaczyła dziecka. Nawet wtedy, gdy była już
chora i leżąca, a Ewaryst wszędzie szukał matki, klasztor nie dopuścił
go do niej. Na dwa miesiące przed śmiercią w 2005 r. błagała zakonnice,
które dziś mienią się jej przyjaciółkami, żeby pozwoliły jej zobaczyć
się z synem. Pisała do wszystkich, którzy mogliby jej w tym pomóc. Syna
nie zobaczyła, choć wtedy, gdy o to zabiegała, on właśnie dzwonił z
prośbą o spotkanie. Helena zostawiła dla niego teczkę z
dokumentami i dziesiątkami listów do niego. Nigdy ich nie zobaczył. O
siostrze Joannie inna franciszkanka, Krystyna Rottenberg, jej duchowa
córka, jak o sobie mówi, napisała książkę. O jej pracy ekumenicznej, o
tym, jak pomagała sierotom, jak dokarmiała żydowskie dzieci. O tym, jak
wyrywano dziecko Helenie, zapomniała. Rottenberg szła przy jej boku
przez całe zakonne życie. Nie chciała nigdy rozmawiać z Walkowiakiem.
Oficjalnie nigdy żadnego dziecka nie było, ale gdy zobaczyła Ewarysta
przy grobie Heleny Lossow, powiedziała: Wiem, kim jesteś. Wybacz jej. W
liście pożegnalnym siostra Joanna napisała moją królewską tajemnicę
zabieram ze sobą do grobu. Rottenberg nie wie, o co chodziło.
Genetyka daje odpowiedź
|
Joanna od Jedności |
Od
2003 r. Ewaryst Walkowiak poszukuje swoich korzeni. Zaczął od urzędów i
zakrystii. Okazało się, że jego akt urodzenia jest sfałszowany. Według
niego urodził się w Piaskach na ulicy Lipowej 5. W Piaskach nigdy takiej
ulicy nie było. Nie było tam też żadnego felczera ani akuszerki, która
poród niby odbierała. Ewaryst urodził się w 1941 r. Jego ojcem miał być
Antoni Walkowiak, który od początku wojny do 1943 r. siedział w obozie
jenieckim. Sfałszowano też akt chrztu, który otrzymał niedawno.
Kościoła, w którym go rzekomo chrzczono 13 lipca 1941 r. (był jeszcze
wtedy z matką w zakonie w Laskach), w czasie wojny? jeszcze nie było. Każdy
przedstawiciel Kościoła, który znał i pamięta siostrę Joannę, w ogóle
nie chce o niej mówić, natychmiast przerywa rozmowę, gdy tylko słyszy,
że chodzi o jej dziecko. Tylko jeden stary ksiądz powiedział
Walkowiakowi: jesteś do niej podobny, byłem ciekawy, czy kiedyś cię
poznam. Do zakonu franciszkanek, gdzie mieszkała jego matka,
próbował dostać się przez dwa lata. Niepotrzebnie na początku powiedział
prawdę. Myślał, że one zrozumieją jego sytuację. Chciał tylko zrobić
badania genetyczne. Zbywały go, kłamały albo kończyły rozmowę. Poszukał
więc rodziny Heleny Lossow. Znalazł bratanicę, która zgodziła się na
pobranie materiału do badania. w rodzinnym mieście Walkowiaka przyjęto
ten materiał, ale po pewnym czasie otrzymał odpowiedź, że się nie
nadaje. Gdy go odbierał, usłyszał jedynie pan rozumie, nie chcemy wojny z
Kościołem. Ten sam materiał genetyczny zbadano we Wrocławiu. Wynik ? na
97,56% są kuzynami. Potem fortelem zdobył koperty z listów, które
pisała siostra Joanna. Po zbadaniu śliny spod znaczka badanie wykazało,
że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że jest
ona jego matką. W parę dni po badaniu w domu kuzynki pojawiły się
siostry z zakonu franciszkanek z pytaniem, dlaczego zgodziła się na
badanie genetyczne. Przez 3 godziny przepytywały ją, co Ewaryst wie, do
kogo dotarł. Wielokrotnie zapraszały ją do siebie do klasztoru. Wciąż
pytały, po co to wszystko, komu to potrzebne. Dodawały parę razy, że
Joanna wszystko, co miała, przekazała zgromadzeniu. Po badaniach
genetycznych Walkowiak już nie odpuścił. Wydzwaniał codziennie, że chce
się zobaczyć z matką. Wciąż słyszał, że ona nie przebywa w zakonie.
Udając przybysza z innego kraju, ciekawego wnętrz klasztornych, dostał
się do sióstr franciszkanek. Za szybko jednak przyznał się, kim jest.
Jako syn siostry Joanny stał się intruzem. Jednak znalazł siostry, które
opowiedziały mu historię życia jego matki. Anonimowo. Błagały, by
nikomu nie wyjawił ich imienia, bo są karane za rozmowę z nim. Jednej
zabrano wózek inwalidzki. Opowiedziały o listach, które pisała do
niego przez całe życie, a które po śmierci siostry Joanny przejęła
Krystyna Rottenberg. Ona ma też prawdziwy akt urodzenia i akt chrztu.
Dziś Ewaryst chce już tylko przeczytać listy matki i dowiedzieć się,
kiedy się urodził, jak się nazywa. Rottenberg udaje Greka. Wolno jej, ma
104 lata. Ale tak samo zachowuje się przełożona klasztoru Anna
Sikorska: W zgromadzeniu nie mamy śladów sprawy, która pana interesuje ?
napisała do Walkowiaka.
Biskupi są wszędzie
Ewaryst
Walkowiak ma dość. Złożył sprawę o zaprzeczenie rodzicielstwa
Walkowiaków do prokuratury. Dowody pokrewieństwa między nim a Heleną
Lossow są niepodważalne. Wezwał świadków, którzy pamiętają historię
kobiety. I pamiętają jej dziecko. Znalazł lekarza, który doskonale
pamięta małego pacjenta z zakonu. I choć siostry już były u niego z
pytaniem, czemu gada o takich rzeczach, on stwierdził jasno, że ma je
głęboko w dupie i powie prawdę. Walkowiak zgromadził dokumentację
kościelną o tym, że Helena prosiła o zwolnienie jej z przysięgi i
spotkanie z synem. Zwołał świadków, którzy widzieli, jak przed śmiercią
błagała o rozmowę z Ewarystem. Jak dowiedzieliśmy się
nieoficjalnie, do szefa prokuratury zgłosił się biskup Napierała. Przy
obiedzie pytał, czy to warto? A może by tak sprawę umorzyć? Zobaczymy,
co zrobi prokuratura w Kaliszu. Walkowiak szuka też ojca.
Wszystko wskazuje na to, że jest nim niemiecki generał. Ojciec przez
cztery lata przyjeżdżał do rodziny Walkowiaków i płacił jej. Podobnie
utrzymywał finansowo klasztor Franciszkanek. Po wojnie chciał zabrać
syna, ale władza ludowa nie wypuściła malca z kraju. Dziecko zostało u
Walkowiaków. Ewaryst zawsze myślał, że jak bił się bratem, a ten wyzywał
go od szwabów, to było to takie przekleństwo. Teraz wie, dlaczego tak
go nazywał. W konsulacie niemieckim, gdy opowiedział swoją
historię, polscy pracownicy nawet nie chcieli z nim rozmawiać. Dopiero
pracownik niemiecki powiedział, że zajmą się sprawą. Na spotkanie
z Walkowiakiem Anet Buschmann z konsulatu przyszła prosto ze spotkania z
biskupem Wrocławia, o czym poinformowała Ewarysta. Nic już dla niego nie
mogła zrobić.
Joanna od jedności
Joanna
od jedności, jak nazywana była Helena Lossow, ma być beatyfikowana.
Uosabia bliskość religii chrześcijańskich. Zarówno jej matka, jak i
niemiecki ojciec Ewarysta byli ewangelikami. Walkowiak całą tę
beatyfikację może spieprzyć, wyjawiając prawdę.
"Walkowiak całą tę beatyfikację może spieprzyć, wyjawiając prawdę. " -= dlaczego?
OdpowiedzUsuńJeśli to wogule prawda to czy nie mogłą mieć dziecka przed wstapieniem do zakonu?
W czym problem?
Najważniejsza jest prawda, jesli jest jej dzieckiem to powinno byc to ujawione, jeśli nie to tez powinno byc to sprawdzone - zakon powinien inaczej podejsc do tego, od poczaku powinien pozowlic umierajacej kobiecie na spotkanie, moze powiezialaby ewarystowi ze nie jest jego matka, albo ze jest, i sprawa by sie zakonczyla w murach zakonu. Ewaryst walkowiak ma prawo do tego by wiedziec, o swoim pochodzeniu, a kosciól nie powinien tak postepowac, za duzo sobie pozwala, kosciól ma sługów bozych, a na takich w dzisiejszych czasach nie wygladaja, raczej maja wypasione auta, skad - teraz wiadomo skad, wcielajac bogate dziewczyny do zakonu.
OdpowiedzUsuńCzy Halina i Helena to 2 różne osoby? Na nagrobku w Laskach jest jednak Halina. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że o pieniądze (tu 60mln zł). Obie strony mają o co walczyć po trupach dosłownie.
OdpowiedzUsuń