czwartek, 14 marca 2013

SIEDZIEĆ na leżąco (NIE 7/2012)


Gdzie jest granica dla wszechwładzy prokuratora i sędziego? 
 
Jarosław Dyko
Marek robi pod siebie jak zwierzę. Od listopada nie był na powietrzu, bo nie ma kto go ubrać. Nie ma komu go umyć, a gdy biorą go pod prysznic, to rzucają nim jak workiem. Tylko czekać kiedy go upuszczą. Taki gryps z aresztu w Czarnem doszedł do Ryszarda Lisowskiego, brata Marka. Pisał współwięzień Marka. Marek umiera w celi.
Zakład Karny Czarne jest jednym z najcięższych więzień w Polsce. Jest tu też oddział aresztu śledczego. Bo "zwykłe"areszty są przepełnione.
- On jest szary z brudu, cuchnie, ma odleżyny. Ma wysoką gorączkę. 2 tygodnie nie robił kupy, sika krwią. Od trzech dni nic nie jadł. Litości. Mnie już brak łez - mówi ojciec Marka.
Widział go parę dni temu. Płacze.
- Tato, jeśli jeszcze tydzień przeżyję, to będzie dobrze, tak mi powiedział - dorzuca. W rozmowie z nami dyrektor więzienia ppłk Janusz Damrat zapewnia, że Lisowski dostał szpitalne łóżko, materac, ma opiekę lekarza i pielęgniarki. Relacje rodziny i współwięźniów są inne. Prokurator Jarosław Dyko z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu we wniosku o areszt Marka Lisowskiego argumentował, że to jedyny możliwy środek zapobiegawczy. Bo podejrzany mężczyzna na pewno ucieknie. Według niego to niebezpieczny przestępca.
 Ucieknie? Marek Lisowski jest całkowicie sparaliżowany od 22 lat. Rusza jedynie głową. Jest skazany na całodobową pomoc innych.

***
Przeciwko Lisowskiemu zeznawali świadkowie koronni. I to na podstawie ich zeznań człowiek trafił do aresztu. Świadkowie ci znani są naszym Czytelnikom. Krzysztof P. i Daniel B. - rzezimieszki ze Świdnicy, którzy uciekając przed odpowiedzialnością, poszli na współpracę z prokuraturą. W zamian za ułaskawienie powiedzą wszystko. Na zeznaniach tych dwóch gangsterów świdniccy i wrocławscy prokuratorzy robią wyniki i dostają awanse. To, że obaj świadkowie kłamią, wielokrotnie już udowodniły pomówione przez nich osoby. W Jeleniej Górze toczy się przeciwko nim postępowanie o składanie fałszywych zeznań. Dla prokuratora Dyki nie ma to jednak żadnego znaczenia. Krzysztof P. i Daniel B. mówią, że Lisowski w 2000 r. przewoził narkotyki z Holandii. "Co najmniej 100 gram marihuany" i amfetaminę. Twierdzą też, że zapłacił swojemu koledze za remont domu rodziców fałszywymi dolarami. Rzekomo oszukany kolega tego nie potwierdza, ale prokurator wierzy koronnym. Zarzuca Markowi kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą handlującą narkotykami i rozprowadzającą fałszywe banknoty dolarowe.

 ***
Prokurator wysłał za Markiem Lisowskim list gończy, bo Lisowski mieszka w Niemczech. Ma podwójne obywatelstwo. Pierwszy wniosek o ekstradycję nie przyniósł efektu. Lekarz sądowy z Niemiec nie pozwolił na transport Lisowskiego do Polski ze względu na jego fatalny stan zdrowia. Napisał jasno, że transport w takim stanie zagraża jego życiu. Ale Dyko nadal słał wnioski. Pisał, że podejrzany będzie miał w Polsce należytą opiekę medyczną, że będzie pod opieką pielęgniarki przez całą dobę, że będzie miał zapewnione leczenie i rehabilitację. Lisowski przebywał w stanie ciężkim w szpitalu i nie zdążył odwołać się od wniosku wrocławskiego prokuratora. Tydzień potem przyjechali po niego policjanci i prokurator. Powiedzieli mu, że najpierw jadą do lekarza na badanie. Lisowskiego wrzucili na nosze i pojechali. Prosto do Polski na dołek. Gdy pytał, czemu nie jadą do lekarza, kazali mu się zamknąć.
Co Lisowski robił w roku 2000? ? Głównie leżał - mówi ojciec. Miał wtedy sporo zabiegów. Był trochę w Polsce, trochę w Niemczech. Do Holandii nie jeździł. Rodzina pamięta, że kiedyś pojechał do Holandii, bo szukał samochodu, który mógłby przewozić niepełnosprawnych. Ale nie wiedzą kiedy. Twierdzą, że na pewno nie było to 12 lat temu.
Z Krzysztofem P. i Danielem B. znali się jeszcze ze szkoły. Nawet pożyczył B. sporą kwotę pieniędzy. Ale tamten nie chciał oddać. Gdy Lisowski postraszył go sądem, B. powiedział: - Jeszcze o mnie usłyszysz. Krzysztof P. jest znany świdnickiej policji od wielu lat. To on organizował fabryki amfetaminy na tym terenie. W Pszennie znaleziono przy nim 14 kg amfetaminy. Zakładał też fabrykę w Cierniach koło Świebodzic.
To nie są ciepłe misie. Opowiadali o pobiciach, haraczach i zleceniach morderstwa, w których mieli brać udział. I od 4 lat wsadzają ludzi do aresztów.
Brat Marka, Ryszard, dostał od niego list z aresztu. Cały pokreślony przez prokuratora i z pieczątką "ocenzurowano". Ale niektóre zamazane zdania da się odczytać. To, co zapewniano ze strony polskiej, jest fikcją; Mówią, że im tu zawadzam, że dla takich nie ma tu miejsca; Powiedzieli mi, żebym srał pod siebie; Nie wymieniają mi cewnika. Jakie rewelacje były napisane w tych fragmentach zamazanych całkowicie, nie zdołaliśmy odczytać.
Po tym liście brat zaczął interweniować w prokuraturze. Dostał drugi list przekazany przez innego więźnia. Nieocenzurowany. Wstrząsający: Po twojej interwencji mam przejebane. (...) mówią, że nie są tu po to, żeby mi robić dobrze. (...) nawet do zwierząt bym ich nie dopuścił. (...) plują na mnie. Prokurator powinien wysłać do osadzonego biegłego lekarza. Tymczasem u niego nikogo nie było i nikt go nie badał.
 W ramach nagrody dostał nowego współwięźnia. Gwałciciela recydywistę.
- Ciekawe, czy jak ci zatkam nos i usta poduszką, to wtedy ruszysz łapami i nogami? - zapytał po wejściu do celi.
*** 
Marek Lisowski jest obywatelem Niemiec. Co robi konsul w jego sprawie? Nic. Z nami panienka z konsulatu w Gdańsku nawet nie chciała rozmawiać. Znudzonym głosem powtarzała, żebyśmy przysłali pytania faksem. Sam konsul nie może nic zdziałać, dopóki Marek Lisowski... nie podpisze się osobiście pod prośbą o interwencję.
 Prokurator chce mnie zmusić, żebym przyznał się do tego, o czym nie mam pojęcia. Wtedy mnie wypuści. Jak nie, to zdechnę - napisał w grypsie współwięzień za Lisowskiego. Śmierć Lisowskiego byłaby na rękę prokuraturze. Zeznania świadków koronnych, na podstawie których świdniccy prokuratorzy opierają dziesiątki aktów oskarżenia, to kolos na glinianych nogach. Lada chwila się zawali i wszystkie te prokuratorskie awanse i niesłuszne areszty szlag trafi. Martwy podejrzany to więcej niż tylko podejrzany. Z takiego można zawsze zrobić herszta gangu. A tego potrzebuje prokurator Dyko.
Czy sąd w Świdnicy da się po raz kolejny nabrać prokuraturze na naciągany wniosek o przedłużenie aresztu dla Lisowskiego., dowiemy się już w poniedziałek. Bo wtedy odbędzie się posiedzenie sądu w tej sprawie. Sedzia albo da szanse człowiekowi, albo skaże go na smierć.

Joanna Skibniewska

5 komentarzy:

  1. Jeszcze robią tzw. amerykańskie zastrzyki? SW, a zwłaszcza dyrektor okręgu koszalińskiego występujący w TVP 1 jako sprawca molestowania to beton w najgorszym wydaniu, cały okręg to jego prywatny folwark! Dla niego nie ma znaczenia kto rządzi krajem-przetrwa wszystkich. Niejakiemu J.S. kazał dać przepustkę, a siedział za 100kg narkotyków. I co? I NIC!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogladalam dziś ten program w TV i coś tu śmierdzi???? kULAWY ZABÓJCA Z kISIELIC TEŻ ZEZNAWAŁ JAKO KALEKA ALE W ASYSCIE MEDYKÓW NA ŁÓŻKU SZPITALNYM, (TRAGIKOMEDIA) LUDZIE, GDZIE TU SPRAWIEDLIWE WYROKI CZY SĄDY, WSTYD I HAŃBA DLA WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI

    OdpowiedzUsuń
  3. To kaleka może łamać prawo i nie powinien być sadzony

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza tym sam chciał

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda jest taka ze prawo jest dlatych co je tworzą

    OdpowiedzUsuń