czwartek, 28 lutego 2013
Zakaz ujadania (NIE, 51/2009)
Psom w policji nie wolno szczekać – czy mają cztery łapy, czy dwie nogi.
Osoby dramatu:
Andrzej Pisarek – zastępca komendanta powiatowego policji w Wołominie. Zdobywca tytułu „Złotej pały” za najgłupsze zachowanie roku. Obrażalski.
Jerzy Piątkowski – komendant powiatowy policji w Wołominie. Znany z tego, że policjanci są albo z nim, albo piszą raport o przeniesienie. Też obrażalski.
Marcin Kasenko – rzecznik prasowy komendy. Niezdyscyplinowany, bo niewystarczająco rozumie wypowiedzi komendanta Pisarka.
Nadson, Watan, Wader – psy policyjne rasy owczarek niemiecki, które porozumiewają się ze sobą, szczekając.
Miejsce dramatu – Wołomin, komenda powiatowa.
Całkiem spokojny dzień. Jak na Wołomin. Nikt nikogo nie zastrzelił, żadna willa nie wyleciała w powietrze, nikt nie został znaleziony w lesie z przestrzelonym kolanem. Nuda.
Na biurku komendanta Pisarka piętrzą się papierzyska. To trzeba przeczytać, tamto podpisać, inne zaopiniować. W powietrzu gęsto od emocji i dymu papierosowego. Co chwila ktoś ma jakąś sprawę. I jeszcze te psy...
Komendant podchodzi do okna. Patrzy na kojce, w których siedzą dobrze mu znane psy policyjne. Piękne zwierzęta. I zwykle sympatyczne, ale tym razem dzieje się z nimi coś niezrozumiałego – szczekają. Pisarek podchodzi do wypucowanego biurka, podnosi słuchawkę i wykręca numer do oficera dyżurnego.
– Proszę mi wyjaśnić na piśmie, dlaczego psy szczekają na kojcach! – rozkazuje dyżurnemu.
Dyżurny przekazuje rozkaz dalej, czyli opiekunowi psów. Dlaczego psy szczekają na kojcach? Ten zgodnie z rozkazem pisze notatkę służbową, wyjaśniając tę niecodzienną sytuację: Informuję Pana Naczelnika, że (…) przewodnicy psów służbowych (…) przebywali w ZDZ KSP na szkoleniu dwudniowym i prawdopodobnie ich psy mogły nadmiernie szczekać w kojcach z tęsknoty za przewodnikami. (…) Poza tym psy służbowe, jak i każde inne, porozumiewają się między sobą między innymi poprzez szczekanie. (…) Informuję ponadto, że możliwe jest również wycie psów zwłaszcza podczas pełni księżyca – napisał sierż. sztab. Andrzej Kopała, opiekun Watana.
Internetowe Forum Policyjne informuje, że tytuł „Złotej pały” za najgłupsze polecenie służbowe zastępca komendanta powiatowego Andrzej Pisarek otrzymał właśnie za te psy. Rozbawieniu internautów nie ma końca. Rozpisują się też ogólnopolskie media; dywagują, że Pisarek pobił na głowę nawet komendanta, który nakazał zdejmować buty policjantom idącym na interwencję domową. Jedna z gazet tytułuje publikację na temat przyznanego tytułu – „Najgłupszy policjant w kraju”. To boli. Pisarek idzie na urlop. Zmęczony jest. Głównie telefonami od dziennikarzy i kolegów policjantów. Rozumie go jego przełożony Jerzy Piątkowski. Pozwala odpocząć. Ale przed urlopem do gabinetu Pisarka wchodzi rzecznik prasowy Marcin Kasenko.
– Panie komendancie, jaką ustalamy strategię? – pyta przełożonego.
– Żadnych, kurwa, komentarzy. Nie udzielać odpowiedzi – rzuca rzeczowo komendant. I tyle.
Ale dziennikarze walą drzwiami i oknami. Prasowi i telewizyjni. Nieudzielanie informacji to naruszenie ustawy prawo prasowe i ustawy o dostępie do informacji publicznej. Wie o tym rzecznik Kasenko. Wije się więc jak węgorz. Wreszcie rzuca dziennikarce z Polsatu, że to było przejęzyczenie i ktoś źle zrozumiał wypowiedź oraz intencje komendanta Pisarka. Bach, poszło w telewizji. A przecież miał, kurwa, nic nie mówić…
I tu powinna skończyć się komedia. Aktorzy powinni wrócić do domów, napić się piwa, zapomnieć. Ale nie. Teraz zaczyna się dramat. Dramat człowieka.
W chwilę potem rusza machina. Ma rozjechać Marcina Kasenkę. Komendant Piątkowski wszczyna przeciwko rzecznikowi postępowanie dyscyplinarne. Po pierwsze za to, że na stronie internetowej komendy nie umieścił jego zdjęcia z odpowiednią liczbą gwiazdek na pagonach. O tym, że sam nie chciał, by robiono mu nowe zdjęcie, nie wspomina. Po drugie, rzecznik nie umieścił tam informacji, że w podległych komendzie Markach zaczęła się akcja „Bezpieczne miasto”. Ostatni zarzut to oczywiście fakt, że udzielając wywiadu dla telewizji Polsat dotyczącego wyjaśnień (…) w przedmiocie nieuzasadnionego zachowania zwierząt (…) nie dopełnił obowiązku ustalenia stanu faktycznego (…), czym dopuścił do podważenia zaufania niezbędnego do sprawowania funkcji przez członków kierownictwa jednostki organizacyjnej policji oraz społecznego wizerunku policji jako formacji, w której pełni służbę.
Komendant Piątkowski utracił do niego zaufanie niezbędne do dalszego pełnienia funkcji rzecznika prasowego – informowała Katarzyna Marcinkowska z KPP w Wołominie. Komendant stwierdził, że nie widzi możliwości dalszej współpracy z nadkomisarzem Kasenką, w związku z czym powinien on poszukać sobie innego miejsca pracy. Dla komendanta nie jest on partnerem do dyskusji.
I tak nadkomisarz Piątkowski spacyfikował nadkomisarza Kasenkę. Przeniósł policjanta do dochodzeniówki w Markach, gdzie jego przełożony był o 4 stopnie niżej w hierarchii służbowej. W chwilę potem komendant Piątkowski wręczył rzecznikowi decyzję zawieszenia go w obowiązkach służbowych.
– Co, zabolało? – zapytał z uśmiechem, gdy Kasenko przyjmował rozkaz.
Owszem, zabolało.
Gdyby Kasenko ogłosił publicznie uwagi dopisywane przez Pisarka na informacjach do prasy, to dopiero byłoby się z czego pośmiać. Ale Kasenko nie szczeka. Z drugiej strony nie zamierza odpuścić, choć namawiają go do tego koledzy.
– Daj spokój, on niejednego już rozjechał – mówili, ale Kasenko wierzy w sprawiedliwość.
Walczy pomimo szykan, odwołuje się do wyższych szczebli. Gdy rozmawia przez telefon z innym policjantem na temat tej sprawy, natychmiast jest wzywany do komendanta Piątkowskiego. Jakim prawem o tym gada? Gdy wchodzi do sztabu, żeby od koleżanki policjantki wziąć materiały do egzaminu, jest wyrzucony z budynku i z miejsca wezwany do gabinetu komendanta, żeby wyjaśnił cel wizyty. O każdej z takich scen jest notatka służbowa. Jego koledzy są przesłuchiwani, a każdy, kto próbuje w zeznaniach bronić funkcjonariusza, dowiaduje się, że przecież jest tyle innych miejsc, gdzie może służyć.
Postępowanie dowodowe przeciwko byłemu rzecznikowi trwa przeszło rok. Kasenko odwołuje się do sądu administracyjnego. Ten bez najmniejszych wątpliwości uchyla decyzję o zawieszeniu Kasenki. Policjant może wrócić do służby. To boli obu komendantów. Zaczyna się kolejna akcja szykan przeciwko byłemu rzecznikowi. I wtedy chłop ma dość. Składa raport o emeryturę, choć wie, że straci na tym finansowo.
Pisarek nadal jest zastępcą komendanta powiatowego w Wołominie. Stara się nie patrzeć na kojce z psami. Zresztą chyba już wie, że psy nie potrafią jeszcze szczekać szeptem.
Piątkowski awansował. Jest teraz komendantem na warszawskiej Woli. Na pierwszej odprawie ponoć powiedział (jak zwykle), że albo policjanci w każdej sytuacji „są z nim”, albo niech piszą raport o przeniesienie do innej jednostki.
Marcin Kasenko nie jest już policjantem. Zdrowy, sprawny, przeszkolony, wykształcony funkcjonariusz jest na emeryturze.
Mamy nadzieję, że Nadson, Watan i Wader mają się dobrze, bo emeryt Kasenko nie dosypał im trucizny do żarcia za to, że przez nie stracił pracę. I za to, że dużo stracił Wołomin, w którym ten były policjant zna każdego zbira.
JOANNA SKIBNIEWSKA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz