O dziecku, które
na ostatni posiłek miało rękawiczkę.
Łukasz Maj miał
13 lat. Urodził się z zespołem Downa, nie mówił, miał cechy autystyczne. Nikt
go nie chciał. Ojca nie znał, matka zrzekła się praw do niego zaraz po urodzeniu.
Łukasz jako prawie 4-latek trafił do Domu Pomocy Społecznej Zameczek w Lublińcu.
Miejsca dla dzieci takich jak on. Niczyich.
Łukasz nie żyje,
ale nie umarł z powodu słabego serca. Zakrztusił się gumową rękawiczką będąc
pod fachową opieką domu. Dla dyrekcji ośrodka, dla starostów i dla prokuratora
to normalka. Tymczasem o tym, że w tym ośrodku dojdzie wreszcie do tragedii,
mówili pracownicy od lat. Interweniowali. Na próżno.
Dyrektor Dudek i sądy
DPS Zameczek jest imponujący. Wielki, przestronny, kolorowy. W 1997 r. poprzedni dyrektor ośrodka Jerzy Zawadzki wystąpił do Zakładu Karnego dla kobiet w Lublińcu o pomoc więźniarek przy opiece nad najciężej chorymi dziećmi. Na początku miała to być pomoc jedynie w okresie letnim. Tymczasem korzyści z takiej formy pomocy okazały się obustronne i od 1998 r. w Zameczku pracują jako wolontariuszki osadzone w więzieniu kobiety. Nazwano to programem BONA.
Przeszło rok później w Zameczku wymieniono dyrektora. Pełniącą obowiązki została Wiesława Dudek, wcześniej kierowniczka pionu wychowawczo-terapeutycznego w ośrodku. Pewnego poniedziałku Dudek powiedziała, że jest już pełnoprawnym dyrektorem, i okazała stosowne dokumenty. Od tamtej pory mówi, że program BONA to jej dziecko, i zbiera nagrody ministerialne.
– Zaczęła od zwolnienia dyscyplinarnego zastępczyni Krystyny Przeździk – mówią byli pracownicy placówki.
Zwolniona postanowiła jednak dochodzić swoich praw w sądzie. Wygrała. Sąd nakazał przywrócić ją do pracy. W dokumentacji sądowej znalazły się podwójne umowy o pracę tworzone przez dyrektorkę. Jedna była na czas nieokreślony, jaką posiadała zastępczyni, druga na czas określony i tą posługiwała się dyrektorka w sądzie.
Przeździkowa nie wytrzymała gęstej atmosfery. Rozchorowała się i nie wróciła już do ośrodka. Wtedy jeszcze nikt nie mówił o mobbingu...
To była pierwsza sprawa przeciwko Wiesławie Dudek w sądzie pracy. Po niej było ich jeszcze wiele. W zasadzie z żadnej nie wyszła z twarzą.
Haki i straż miejska
Z Zameczku coraz to zwalniano ludzi.
– Jak przyszłam, to była tak rozrośnięta administracja, że trzeba było zrobić z tym porządek – mówi Wiesława Dudek.
Jedni występowali do sądu, inni chcieli mieć spokój i zapomnieć o DPS. Najciężej było z Iloną Kasprowicz, pielęgniarką, kierowniczką pionu medycznego.
Kasprowiczowa zdecydowanie za dużo myślała i to nie o pracy, jak mówi Wiesława Dudek. Zgłosiła, że ma w pionie medycznym za mało przygotowanej kadry. Są jedynie osoby lojalne, a nieprzygotowane merytorycznie.
– Dudkowa szukała haka – mówią inne pielęgniarki.
Zwolniła ją dyscyplinarnie za nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy. Tymczasem pielęgniarka wzięła sobie wówczas dzień na opiekę nad dzieckiem i przezornie miała stosowne dokumenty udowadniające, że o taki dzień wystąpiła. W sądzie pracy wygrała. Dyrektorce nakazano przywrócić ją do pracy.
Tymczasem dyrektorka ani myślała stosować się do wyroku. Postawiła w furtce dwóch strażników miejskich (dziwne są ich obowiązki) i zakazała wpuszczać Kasprowicz na teren ośrodka. Wydała nawet pisemny zakaz jej wpuszczania. Skończyło się sądowym nakazem zatrudnienia pielęgniarki i wypłacenia jej odszkodowania za czas gotowości do pracy. Oczywiście odszkodowanie płacił ośrodek, a nie prywatnie Wiesława Dudek. Ośrodek, w którym zmniejsza się racje żywnościowe dzieciom. Bo bieda...
Dyrektorka przywróciła pielęgniarkę do pracy, ale zdegradowała ją do opiekunki za połowę dotychczasowej płacy. Ponieważ Kasprowiczowa nie przyjęła nowych warunków, została zwolniona dyscyplinarnie w dwa tygodnie po jej przywróceniu. Znowu sąd. Znowu wygrana pielęgniarki. Przywrócenie do pracy i kolejne odszkodowanie. Do następnego zwolnienia Wiesława Dudek przygotowała się dokładniej. Umieściła Kasprowiczową w oddalonym, pustym, odosobnionym pokoju, odcięła telefon, zabrała wszystkie dotychczasowe obowiązki. Osoby, które chciałyby z Kasprowiczową pogadać, były natychmiast wzywane na dywanik.
– To był koszmar – mówi Ilona Kasprowicz.
W tym samym czasie w niełaskę popadła też Luiza Lepka, księgowa. Nie znała Kasprowiczowej, a widząc ją siedzącą od paru godzin pod gabinetem dyrektorki w oczekiwaniu na rozmowę, zaproponowała jej kawę. To powód niełaski.
Dyrektorka szybko zwolniła Kasprowiczową po raz trzeci. Za poważny konflikt z pracodawcą. Po raz trzeci sąd pracy przywrócił pielęgniarkę do pracy nakładając na placówkę kolejne odszkodowanie. W dalszej walce z Kasprowiczową przyszło dyrektorce z pomocą starostwo. Wbrew nakazom UE i NFZ zlikwidowało stanowisko kierownika medycznego.
– Zarząd podjął taką decyzję – wykręca się starosta Joachim Smyła.
Gdy zwalniała ją po raz czwarty, sąd uznał, że dyrektorka jest niereformowalna, i przyznał pielęgniarce odszkodowanie, natomiast nie było już stanowiska, na które mogłaby wrócić. DPS Zameczek na same rozprawy i odszkodowania dla Kasprowiczowej wydał kilkadziesiąt tysięcy złotych. A to tylko jedna z osób, które wystąpiły na drogę sądową.
Starosta i dobro dziecka
W czasie toczących się spraw pracownicy wydreptali ścieżkę do starostwa. Wysłali dziesiątki pism. Jak grochem o ścianę.
– Chodziłam do starosty i do jego zastępcy – mówi Luiza Lepka, była księgowa w ośrodku. – Mówiłam o braku opieki nad dziećmi, o braku kontroli, o mobbingu i ogólnym strachu przed dyrektorką.
Jesteśmy w posiadaniu kilkudziesięciu pism do starosty z prośbą o interwencję. Na każde pismo odpisywano. Z uwagą zapoznałem się z Pani/a pismem (...), ale sprawa jest tak wielowątkowa, że musimy mieć więcej czasu na zapoznanie się z nią. Ble, ble, ble. I na tym koniec.
– Nic nie wiedzieliśmy o takich problemach – odpowiada starosta Joachim Smyła na pytanie, dlaczego nie interweniował jako pracodawca, chociaż do starosty pisało kilkunastu pracowników. Poza tym opiekunowie prawni dzieci. Na wszystkie starosta odpowiadał, że z uwagą przeczytał ich pismo itd.
W tym czasie dyrektorka miała już kolejnego wroga. Księgową. Pewnego dnia Luiza Lepka zauważyła podwójne faktury na ten sam towar. Zgłosiła to do prokuratury. Nie pytała dyrektorki o pozwolenie. Myślała, że dobrze robi szukając złodzieja. Dostała naganę i ten sam zestaw szykan. Odosobniony pokój, brak telefonu, zakaz kontaktów. Nie wytrzymała. Odeszła.
Luiza Lepka była opiekunem prawnym Łukasza Maja, chłopca z zespołem Downa.
– Kocham to dziecko – mówi łamiącym się głosem.
Łukasz był w ośrodku tylko parę dni w tygodniu. Od piątku do poniedziałku mieszkał w domu Luizy Lepki. Był szczęśliwy, kochany i kochający. Gdy Lepka odeszła z DPS, dyrektorka zaczęła utrudniać jej kontakty z chłopcem. Z tą sprawą Lepka też chodziła do starosty z prośbą o pomoc. Łukasz stał w oknie i nie rozumiał, dlaczego nie wpuszczają jego Luizy do niego. Czy zrobił coś złego? Dopiero wtedy starosta napisał do dyrektorki, że jej prywatna wojna nie może dotykać dziecka. Nakazał umożliwienie Lepce kontaktów z dzieckiem. Konsekwencji jednak nie wyciągnął. Kontrolę w ośrodku przeprowadzał Wojciech Graca. Ten sam, który ją zatrudnił. Oczywiście niczego niepokojącego nie znalazł.
Fałszerstwa i wyrok
W trakcie trwania spraw przed sądem pracy okazało się, że dyrektorka przynosiła dokumenty, których nigdy wcześniej nie było. Sąd zauważył, że niektóre były „tworzone” ze wsteczną datą na potrzeby sprawy. Prokurator postawił Wiesławie Dudek zarzuty. Stanęła przed sądem karnym. Wyrok (II K 264/03) mówi sam za siebie. Dudkową uznano winną stosowania mobbingu wobec pracownika i fałszowania dokumentów. Została skazana z art. 218 § 1 k.k. na osiem miesięcy pozbawienia wolności, z art. 271 § 1 k.k. też na osiem miesięcy pozbawienia wolności. Jako karę łączną sąd orzekł karę roku pozbawienia wolności, którą warunkowo zawiesił na okres próby 3 lat, zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach państwowych i samorządu terytorialnego na okres 2 lat i grzywnę. Odwołała się. Sąd apelacyjny uznał Dudkową winną, niemniej warunkowo umorzył postępowanie na okres próby 2 lat.
– Dla mnie taki wyroki to nie wyrok – mówi starosta Joachim Smyła w poczuciu własnej niewinności.
Łzy i domestos
W tej placówce co jakiś czas działo się coś złego z podopiecznymi, ale nikt się tym nie przejmował, bo to są dzieci niczyje, niechciane. Bywało, że boso chodziły po lesie, że ginęły. Pracownicy mówią, że w takich sytuacjach nie wolno było wzywać policji. Kiedyś upośledzony Darek Ż. został znaleziony na Dworcu Centralnym w Warszawie. Ochroniarz, który go znalazł, usłyszał: Pociągiem pojechał, pociągiem wróci. 13-letni Łukasz Maj niedawno trafił do szpitala, bo znaleziono go w łazience w kałuży „domestosa”. Niedługo potem znaleziono go w Zameczku sinego. Był nieprzytomny, bo – jak wiemy – zakrztusił się gumową rękawiczką. Zanim stracił przytomność, długo się dusił. Ile czasu pozostawał bez opieki?
– Różne rzeczy się zdarzają – skomentował starosta Joachim Smyła.
Prokurator umorzył postępowanie z braku „czynu zabronionego”.
– To wielkie nieszczęście, on był dla nas bardzo ważny – mówi Wiesława Dudek, ociera łzy.
– Ani razu nie odwiedziła go na intensywnej terapii – podsumowuje Luiza Lepka, opiekunka prawna Łukasza.
– Nawet nie wiedziała, że umarł.
Starostwo wciąż nie widzi powodu, żeby sprawdzić, co tam się dzieje. Przecież to tylko upośledzone, nikomu niepotrzebne dzieci.
Na pytanie, dlaczego starosta tak chroni dyrektorkę, jedna z byłych pracownic pokazuje zdjęcie. Z imprezy w Zameczku. Pieczone prosię na stole, wokół znajome twarze z lublinieckiego starostwa.
Smyła Joachim |
Dyrektor Dudek i sądy
DPS Zameczek jest imponujący. Wielki, przestronny, kolorowy. W 1997 r. poprzedni dyrektor ośrodka Jerzy Zawadzki wystąpił do Zakładu Karnego dla kobiet w Lublińcu o pomoc więźniarek przy opiece nad najciężej chorymi dziećmi. Na początku miała to być pomoc jedynie w okresie letnim. Tymczasem korzyści z takiej formy pomocy okazały się obustronne i od 1998 r. w Zameczku pracują jako wolontariuszki osadzone w więzieniu kobiety. Nazwano to programem BONA.
Przeszło rok później w Zameczku wymieniono dyrektora. Pełniącą obowiązki została Wiesława Dudek, wcześniej kierowniczka pionu wychowawczo-terapeutycznego w ośrodku. Pewnego poniedziałku Dudek powiedziała, że jest już pełnoprawnym dyrektorem, i okazała stosowne dokumenty. Od tamtej pory mówi, że program BONA to jej dziecko, i zbiera nagrody ministerialne.
– Zaczęła od zwolnienia dyscyplinarnego zastępczyni Krystyny Przeździk – mówią byli pracownicy placówki.
Zwolniona postanowiła jednak dochodzić swoich praw w sądzie. Wygrała. Sąd nakazał przywrócić ją do pracy. W dokumentacji sądowej znalazły się podwójne umowy o pracę tworzone przez dyrektorkę. Jedna była na czas nieokreślony, jaką posiadała zastępczyni, druga na czas określony i tą posługiwała się dyrektorka w sądzie.
Przeździkowa nie wytrzymała gęstej atmosfery. Rozchorowała się i nie wróciła już do ośrodka. Wtedy jeszcze nikt nie mówił o mobbingu...
To była pierwsza sprawa przeciwko Wiesławie Dudek w sądzie pracy. Po niej było ich jeszcze wiele. W zasadzie z żadnej nie wyszła z twarzą.
Haki i straż miejska
Z Zameczku coraz to zwalniano ludzi.
– Jak przyszłam, to była tak rozrośnięta administracja, że trzeba było zrobić z tym porządek – mówi Wiesława Dudek.
Jedni występowali do sądu, inni chcieli mieć spokój i zapomnieć o DPS. Najciężej było z Iloną Kasprowicz, pielęgniarką, kierowniczką pionu medycznego.
Kasprowiczowa zdecydowanie za dużo myślała i to nie o pracy, jak mówi Wiesława Dudek. Zgłosiła, że ma w pionie medycznym za mało przygotowanej kadry. Są jedynie osoby lojalne, a nieprzygotowane merytorycznie.
– Dudkowa szukała haka – mówią inne pielęgniarki.
Zwolniła ją dyscyplinarnie za nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy. Tymczasem pielęgniarka wzięła sobie wówczas dzień na opiekę nad dzieckiem i przezornie miała stosowne dokumenty udowadniające, że o taki dzień wystąpiła. W sądzie pracy wygrała. Dyrektorce nakazano przywrócić ją do pracy.
Tymczasem dyrektorka ani myślała stosować się do wyroku. Postawiła w furtce dwóch strażników miejskich (dziwne są ich obowiązki) i zakazała wpuszczać Kasprowicz na teren ośrodka. Wydała nawet pisemny zakaz jej wpuszczania. Skończyło się sądowym nakazem zatrudnienia pielęgniarki i wypłacenia jej odszkodowania za czas gotowości do pracy. Oczywiście odszkodowanie płacił ośrodek, a nie prywatnie Wiesława Dudek. Ośrodek, w którym zmniejsza się racje żywnościowe dzieciom. Bo bieda...
Dyrektorka przywróciła pielęgniarkę do pracy, ale zdegradowała ją do opiekunki za połowę dotychczasowej płacy. Ponieważ Kasprowiczowa nie przyjęła nowych warunków, została zwolniona dyscyplinarnie w dwa tygodnie po jej przywróceniu. Znowu sąd. Znowu wygrana pielęgniarki. Przywrócenie do pracy i kolejne odszkodowanie. Do następnego zwolnienia Wiesława Dudek przygotowała się dokładniej. Umieściła Kasprowiczową w oddalonym, pustym, odosobnionym pokoju, odcięła telefon, zabrała wszystkie dotychczasowe obowiązki. Osoby, które chciałyby z Kasprowiczową pogadać, były natychmiast wzywane na dywanik.
– To był koszmar – mówi Ilona Kasprowicz.
W tym samym czasie w niełaskę popadła też Luiza Lepka, księgowa. Nie znała Kasprowiczowej, a widząc ją siedzącą od paru godzin pod gabinetem dyrektorki w oczekiwaniu na rozmowę, zaproponowała jej kawę. To powód niełaski.
Dyrektorka szybko zwolniła Kasprowiczową po raz trzeci. Za poważny konflikt z pracodawcą. Po raz trzeci sąd pracy przywrócił pielęgniarkę do pracy nakładając na placówkę kolejne odszkodowanie. W dalszej walce z Kasprowiczową przyszło dyrektorce z pomocą starostwo. Wbrew nakazom UE i NFZ zlikwidowało stanowisko kierownika medycznego.
– Zarząd podjął taką decyzję – wykręca się starosta Joachim Smyła.
Gdy zwalniała ją po raz czwarty, sąd uznał, że dyrektorka jest niereformowalna, i przyznał pielęgniarce odszkodowanie, natomiast nie było już stanowiska, na które mogłaby wrócić. DPS Zameczek na same rozprawy i odszkodowania dla Kasprowiczowej wydał kilkadziesiąt tysięcy złotych. A to tylko jedna z osób, które wystąpiły na drogę sądową.
Starosta i dobro dziecka
W czasie toczących się spraw pracownicy wydreptali ścieżkę do starostwa. Wysłali dziesiątki pism. Jak grochem o ścianę.
– Chodziłam do starosty i do jego zastępcy – mówi Luiza Lepka, była księgowa w ośrodku. – Mówiłam o braku opieki nad dziećmi, o braku kontroli, o mobbingu i ogólnym strachu przed dyrektorką.
Jesteśmy w posiadaniu kilkudziesięciu pism do starosty z prośbą o interwencję. Na każde pismo odpisywano. Z uwagą zapoznałem się z Pani/a pismem (...), ale sprawa jest tak wielowątkowa, że musimy mieć więcej czasu na zapoznanie się z nią. Ble, ble, ble. I na tym koniec.
– Nic nie wiedzieliśmy o takich problemach – odpowiada starosta Joachim Smyła na pytanie, dlaczego nie interweniował jako pracodawca, chociaż do starosty pisało kilkunastu pracowników. Poza tym opiekunowie prawni dzieci. Na wszystkie starosta odpowiadał, że z uwagą przeczytał ich pismo itd.
W tym czasie dyrektorka miała już kolejnego wroga. Księgową. Pewnego dnia Luiza Lepka zauważyła podwójne faktury na ten sam towar. Zgłosiła to do prokuratury. Nie pytała dyrektorki o pozwolenie. Myślała, że dobrze robi szukając złodzieja. Dostała naganę i ten sam zestaw szykan. Odosobniony pokój, brak telefonu, zakaz kontaktów. Nie wytrzymała. Odeszła.
Luiza Lepka była opiekunem prawnym Łukasza Maja, chłopca z zespołem Downa.
– Kocham to dziecko – mówi łamiącym się głosem.
Łukasz był w ośrodku tylko parę dni w tygodniu. Od piątku do poniedziałku mieszkał w domu Luizy Lepki. Był szczęśliwy, kochany i kochający. Gdy Lepka odeszła z DPS, dyrektorka zaczęła utrudniać jej kontakty z chłopcem. Z tą sprawą Lepka też chodziła do starosty z prośbą o pomoc. Łukasz stał w oknie i nie rozumiał, dlaczego nie wpuszczają jego Luizy do niego. Czy zrobił coś złego? Dopiero wtedy starosta napisał do dyrektorki, że jej prywatna wojna nie może dotykać dziecka. Nakazał umożliwienie Lepce kontaktów z dzieckiem. Konsekwencji jednak nie wyciągnął. Kontrolę w ośrodku przeprowadzał Wojciech Graca. Ten sam, który ją zatrudnił. Oczywiście niczego niepokojącego nie znalazł.
Fałszerstwa i wyrok
W trakcie trwania spraw przed sądem pracy okazało się, że dyrektorka przynosiła dokumenty, których nigdy wcześniej nie było. Sąd zauważył, że niektóre były „tworzone” ze wsteczną datą na potrzeby sprawy. Prokurator postawił Wiesławie Dudek zarzuty. Stanęła przed sądem karnym. Wyrok (II K 264/03) mówi sam za siebie. Dudkową uznano winną stosowania mobbingu wobec pracownika i fałszowania dokumentów. Została skazana z art. 218 § 1 k.k. na osiem miesięcy pozbawienia wolności, z art. 271 § 1 k.k. też na osiem miesięcy pozbawienia wolności. Jako karę łączną sąd orzekł karę roku pozbawienia wolności, którą warunkowo zawiesił na okres próby 3 lat, zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach państwowych i samorządu terytorialnego na okres 2 lat i grzywnę. Odwołała się. Sąd apelacyjny uznał Dudkową winną, niemniej warunkowo umorzył postępowanie na okres próby 2 lat.
– Dla mnie taki wyroki to nie wyrok – mówi starosta Joachim Smyła w poczuciu własnej niewinności.
Łzy i domestos
W tej placówce co jakiś czas działo się coś złego z podopiecznymi, ale nikt się tym nie przejmował, bo to są dzieci niczyje, niechciane. Bywało, że boso chodziły po lesie, że ginęły. Pracownicy mówią, że w takich sytuacjach nie wolno było wzywać policji. Kiedyś upośledzony Darek Ż. został znaleziony na Dworcu Centralnym w Warszawie. Ochroniarz, który go znalazł, usłyszał: Pociągiem pojechał, pociągiem wróci. 13-letni Łukasz Maj niedawno trafił do szpitala, bo znaleziono go w łazience w kałuży „domestosa”. Niedługo potem znaleziono go w Zameczku sinego. Był nieprzytomny, bo – jak wiemy – zakrztusił się gumową rękawiczką. Zanim stracił przytomność, długo się dusił. Ile czasu pozostawał bez opieki?
– Różne rzeczy się zdarzają – skomentował starosta Joachim Smyła.
Prokurator umorzył postępowanie z braku „czynu zabronionego”.
– To wielkie nieszczęście, on był dla nas bardzo ważny – mówi Wiesława Dudek, ociera łzy.
– Ani razu nie odwiedziła go na intensywnej terapii – podsumowuje Luiza Lepka, opiekunka prawna Łukasza.
– Nawet nie wiedziała, że umarł.
Starostwo wciąż nie widzi powodu, żeby sprawdzić, co tam się dzieje. Przecież to tylko upośledzone, nikomu niepotrzebne dzieci.
Na pytanie, dlaczego starosta tak chroni dyrektorkę, jedna z byłych pracownic pokazuje zdjęcie. Z imprezy w Zameczku. Pieczone prosię na stole, wokół znajome twarze z lublinieckiego starostwa.
Tak jest w zameczku Jurek Zaucha z Otwocka kolo Warszawy
OdpowiedzUsuńTojest prawda Szykany mam i terror psychiczny za to ze prawde mowie ale nieprzejmuje sie bo mi pomaga Zbigniew Ziobro
UsuńWitam mieszkalem w lublincu w domu pomocy spolecznej to ja to wiem mieszkam w otwocku kolo warszawy na ulicy konopnickiej 17
OdpowiedzUsuńChcem mieszkac w Domu Pomocy Spolecznej Zameczek tam mam moja kochana milosc Marysie Spalek
OdpowiedzUsuńW domu pomocy spolecznej zameczek w lublincu zostawilem tam komputer zx spectrum+ nieoddali mi tylko ukradli mi I sprzedali zlodzieje Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńplatforma obywatelska I nowoczesna to zlodzieje I mordercy
OdpowiedzUsuńDyrektorka wieslawa dudek knula za moimi plecami z moim bratem rodzonym jozefem zaucha zeby mie przenies z domu pomocy spolecznej zameczek do Otwocka kolo warszawy wbrew mojej woli niechcialem byc w otwocku teraz jestem w otwocku kolo warszawy
OdpowiedzUsuńMoj brat rodzony okradl mnie jozef zaucha zlodziej najlepsza konsola do gier zx spectrum vega plus
OdpowiedzUsuńTam mam moja kochana Marysie Spalek w otwocku mam spokoj niz mialem domu pomocy spolecznej zameczek
OdpowiedzUsuńNajlepszy producent komputerow I konsol do gier jest Sir Clive Sinclair
OdpowiedzUsuńChyba samobojstwo popelnie niechcem takiego zycia prosze o pomoc albo samobojstwo popelnie Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego zycze z okazji swiat choc jestem dolowany ale mam nadzieje ze bede mial normalne zycie Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńNajlepsza firma komputerowa to sinclair producenta komputerow Sir Clive Sinclair
OdpowiedzUsuńRadujmy sie bo zycie jest piekne tylko ludzie obrzydzaja mnie doluja zli ludzie ale ich mam w dube bo mam lepszych dobrych ludzi
OdpowiedzUsuńZle mam zycie ale niepoddawam sie I ide do przodu do boju Alleluja I doprzodu
OdpowiedzUsuńMieszkalem w domu pomocy spolecznej zameczek w Lublincu teraz mieszkam w domu pomocy spolecznej w otwocku na ulicy Konopnickiej17
OdpowiedzUsuńMoj brat rodzony jozef zaucha to zlodziej
OdpowiedzUsuńBrawo dla wspanialego ministra I prokuratora generalnego dla Zbigniewa Ziobro I porzadek zrobi I w Lublincu
OdpowiedzUsuńCaly ten swiat znika za szklem gdy niema ciebie kocham Marysie Spalek I pozdrawiam ministra Zbigniewa Ziobro Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńPorzadek zrobi prokurator generalny Zbigniew Ziobro I bardzo dobrze porzadek musi byc brawo I brawo dla wspanialego rzady Beaty Szydlo Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńDonalta tuska I jozefa zaucha ich wsadzic do wiezienia razem ewa kopac
OdpowiedzUsuńZlodziei I mordercow oraz treczycieli razem z KODEM I platforma obywatelska do wiezienia teraz jest wolnosc I demokracja przez osiem lat niebylo wolnosci ani demokracji Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńBrawo dla wspanialego rzadu Pani Premier Beaty Szydlo
OdpowiedzUsuńPorzaddek musi byc brawo dla Rzadu Pani Premier Beaty Szydlo
OdpowiedzUsuńPrzepraszam zate klamstwa i bzdury. Pania Wieslawa Dudek Dyrektora domu pomocy spolecznej zameczek chce usunac aniemoge Jurek Zaucha. @€&+#7474 facebook
OdpowiedzUsuńPrzepraszam pania dyrektor wieslawe dudek najlepsze komputery zx spectrum
OdpowiedzUsuńPrzepraszam zate klamstwa i bzdury. Pania Wieslawa Dudek Dyrektora domu pomocy spolecznej zameczek chce usunac aniemoge Jurek Zaucha. @€&+#7474 facebook
OdpowiedzUsuńMialem zal i klamstwa napisalem wina moja ale wieksza mojego rodzonego brata jozefa zaucha Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńMialem zal i klamstwa napisalem wina moja ale wieksza mojego rodzonego brata jozefa zaucha Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńPo :-) pozdrawia Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKocham Marysie kocham dps zameczek kocham i szanuje Pania Dyrektor WIESLAWE DUDEK
OdpowiedzUsuńPolecam moja strone zxspectrum.strefa.pl
OdpowiedzUsuńZapraszam na moja strone
OdpowiedzUsuńWitam i brawo dla Panow Joachim Smyla i Jaroslaw Kaczynski gratulacje to jest prawda prawo i sprawiedliwosc porzadek zrobi
OdpowiedzUsuńWitam i brawo dla Panow Joachim Smyla i Jaroslaw Kaczynski gratulacje to jest prawda prawo i sprawiedliwosc porzadek zrobi
OdpowiedzUsuńTeraz Polska jest wolna niejak za rzadow platformy obywatelskiej Zbigniew Ziobro
OdpowiedzUsuńNajlepszy producent komputerow i konssol do gier to Sir Clive. Sinclair
OdpowiedzUsuńSuper komputer zx spectrum najlepsza konsola do gier zx spectrum vega plus
OdpowiedzUsuńNiema jak PiS super bardzo dobre rzady Pani Premier Beaty Szydlo
OdpowiedzUsuńZa wszystko przepraszam ale wina mojego brata rodzonego jozefa zaucha przepraszam za siebie i za mojego rodzonego brata
OdpowiedzUsuńZa wszystko przepraszam ale wina mojego brata rodzonego jozefa zaucha przepraszam za siebie i za mojego rodzonego brata
OdpowiedzUsuńnajlepsze komputery zx spectrum
OdpowiedzUsuńnajlepszy producent komputerow to Sir Clive Sinclair
OdpowiedzUsuńjozef zaucha moj brat rodzony przeniosl mnie do Otwocka wbrew mojej woli niechcialem sie przeprowadzic z Lublinca z domu pomocy społecznej zameczek Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńJurek Zaucha Konopnickiej17 05=400 Otwock
OdpowiedzUsuńBrawo dla Rzadu Pana Premiera Mateusza Morawieckiego porząteg musi być Brawo dla ministra Zbiegniewa Ziobro
OdpowiedzUsuńkocham i będe kochać Marysię Spałek najlepsze Radio to Radio357 Najlepszy adres na świecie tylko internetowe Radio357 Jurek Zaucha
OdpowiedzUsuńMarysia Spałek mieszka w domu pomocy społecznej zameczek w Lublincu ja Jurek Zaucha mieszkam w domu pomocy społecznej w Otwocku koło Warszawy na ulicy Konopnickiej17 mieszkałem w domu pomocy spolecznej zameczek w lublincu tam poznalem kochana Marysie Spałek . Wspieraj Radio357 i bądż patronem Radia357 wejdz na strone wspieram.radio357.pl moja strona internetowa to jurekzaucha.pl.tl
OdpowiedzUsuńnumer telefonu do internetowego radia do Radia357 jest taki 510357357 a domnie numer jest taki 512924116
OdpowiedzUsuń