Policja obiecuje świadkom koronnym cuda, a potem pies z nimi tańcował.
Krzysztof M., ksywa Bajbus, od trzech lat siedzi w więzieniu. Prawdopodobnie tylko dlatego jeszcze żyje. Bo Bajbus sypie swoich kumpli z gangu mokotowskiego. Wcześniej sam kierował jedną z grup, handlującą narkotykami i napadającą na tiry oraz hurtownie. Teraz opowiada o dragach, planowanych zabójstwach, wymuszeniach, obcinaniu palców.
Spowiedź Bajbusa może na długie lata wsadzić za kratki wielu bandytów. Dlatego postanowili go uciszyć. Niedawno w podwarszawskiej Kobyłce przed sklepem zabili mu żonę. O tym, że wydano na nią wyrok, od dawna wiedział komendant główny policji, nikt jednak nie zapewnił jej ochrony. Mimo że bandyci siedzą i są odizolowani od innych więźniów, zawsze mieli dostęp do obciążających ich tajnych zeznań Bajbusa.
– Wiedzieli, kto ich obciąża i jaka jest treść zeznań. Już następnego dnia dowiadywali się, kogo właśnie zatrzymaliśmy – mówi oficer policji rozpracowujący gang mokotowski.
Koledzy Bajbusa teraz polują na jego dzieciaki (10 i 15 lat).
Dzieciom i babci zapewniono ochronę, czyli wywieziono ich na zadupie, dzieci poszły do nowej szkoły, gdzie mają mówić, że rodzice wyjechali do Irlandii. Ale do szkoły chodzą parę kilometrów lasem, same. Przez cały dzień nikt ich nie pilnuje. Mogą niby zadzwonić na ustalony z policją telefon, ale zanim ktoś dojedzie na to zadupie, minie dużo czasu.
Marzeniem dzieci jest odwiedzić grób mamy. W Dzień Matki młodszy chłopczyk robił w szkole laurkę dla wymyślonej mamy z Irlandii. Wtedy się załamał. Zemdlał, dostał drgawek. Niedługo potem chciał popełnić samobójstwo. Dzieci straciły wszystko – mamę, dom, rodzinę, przyjaciół. Cały czas się boją. Nie mają zapewnionej opieki psychologicznej, choć ustawa to przewiduje. Nie wolno im przyjechać do rodzinnego miasta, bo nie ma funkcjonariuszy, którzy zapewniliby im ochronę. Najbliżsi cennego świadka koronnego, na których wisi mafijny wyrok śmierci, zostali pozostawieni sami sobie.
Gdyby nie Kamil K., policji nigdy by się nie udało rozpracować międzynarodowego gangu handlującego narkotykami. Grupa, którą wsypał, a konkretnie jej warszawski człon, była najbardziej krwawą i bezlitosną z obecnie działających band przestępczych. Dzięki zeznaniom Kamila K. policja zatrzymała kilkadziesiąt osób, przechwyciła transporty heroiny i innych narkotyków. Udało się zabezpieczyć większość majątku bandytów.
Do przyjęcia roli świadka koronnego namówiła Kamila Małgorzata. Kobieta życia. Oboje chcieli rozpocząć inne życie, pomóc policji i zapewnić sobie spokój. Bo gang zaczął tracić do nich zaufanie. A to oznaczało śmierć. Mieli w zamian za zeznania dostać od państwa opiekę.
– Prokurator z Lublina mówił, że dostaniemy tyle pieniędzy, że będziemy musieli przekładać z kupki na kupkę, żeby nie zatęchły.
Stracili rentę i mieszkanie, ściga ich komornik. Jak ich zeznania przestały być potrzebne, przestali też dostawać jałmużnę i nikt ich nie chroni. Uciekają przed członkami gangu. Bo koledzy pamiętają frajera...
– To, że ich nie znaleźli, nie oznacza, że nie znajdą – mówi O., jeden z żołnierzy grupy wołomińskiej. – Po prostu w tej chwili ich nie szukają. Ta cała ochrona to kompletna bzdura.
Znany wołominiakom Janusz Cz. to świadek koronny, który wystawił Jacka Klepackiego, ksywa Klepak. Dzięki jego informacjom policja aresztowała wiele osób. Tzw. słupy, na których c zakładał firmy. Gdy prokurator postanowił dobrać się do szefa mafii, Janusz Cz. został przez śledczych wtajemniczony w operację. I natychmiast ostrzegł tajnymi kanałami Klepaka, na którego wcześniej donosił. Gangster zwiał.
Pewnego dnia Cz. jechał na spotkanie.
– Po drodze musiałem zatankować i wtedy na stacji benzynowej napadli na mnie ludzie Klepaka. Pewnie by mnie zatłukli na śmierć, gdyby nie list, który zawsze nosiłem przy sobie. To była korespondencja adresowana do Jacka Klepackiego, w której opisałem wszystkie jego przekręty. Z zaznaczeniem, że co tydzień, w środę, zgłaszam się do kogoś, kto ma kopię papieru. Jeśli mnie nie będzie, ten ktoś natychmiast udaje się prokuratora, MSW i CBŚ – opowiedział w śledztwie Janusz Cz.
Już miał głowę w foliowej torbie, przy skroni pistolet, gdy jeden z bandziorów zadzwonił do Klepaka i przeczytał mu list, zapewniając, że ten skurwysyn naprawdę to ma. Gangster odpuścił. O całym zajściu wiedział cały Wołomin, ale nie oficerowie, którzy mieli świadka chronić. Po tym Janusz Cz. powiedział, że osoby, które obciążył w swoich zeznaniach, tak naprawdę są mu osobiście nieznane. Nigdy nie widział Jacka Klepackiego, ani Goebbelsa, Mózga, i innych, których ksywy rozszyfrowywał w śledztwie. Zeznania przeciwko Klepakowi i jego „żołnierzom” zostały siłą wymuszone przez policjantów.
Prokurator, który zrobił z niego świadka koronnego, przestał go lubić. Obiecane wsparcie szlag trafił i zaprzysiężony świadek koronny trafił za kratki. Za wyłudzenia. Potem prokuratura dorzuciła jeszcze zarzut zabójstwa sprzed lat. I Janusz Cz. zamiast nowego mieszkania, nowej twarzy i dobrej pracy dostał dożywocie.
W zamian za swoje zeznania, świadek koronny i jego bliscy powinni otrzymać ochronę i pomoc od państwa. Art. 14 ustawy mówiący o zmianie nazwiska, operacjach plastycznych czy utrzymywaniu świadka koronnego i jego rodziny, jest w zasadzie nie do zrealizowania.
Poza tym świadkami koronnymi zgodnie z ustawą nie mogą zostać ci, którzy brali udział w zabójstwie, planowali takie, nakłaniali do zabójstwa lub kierowali grupą przestępczą. W zasadzie żaden z tych, którzy sypią pruszkowiaków czy gang mokotowski, nie może być świadkiem koronnym. Opisywany Bajbus siedzi za zabójstwo, słynny Masa maczał palce w niejednej mokrej robocie. Poza tym każdy z nich kierował jakąś podgrupą gangu.
W myśl przepisów ustawy państwo musi zapewnić świadkowi powrót do uczciwego życia oraz bezpieczeństwo dla niego i rodziny. Znane nam przykłady dowodzą jednak, że program ochrony świadka koronnego to fikcja.
JOANNA SKIBNIEWSKA
Artykuł 14
1. W razie zagrożenia życia lub zdrowia świadka koronnego lub osoby dla niego najbliższej w rozumieniu przepisów kodeksu karnego, mogą być oni objęci ochroną osobistą, a także uzyskać pomoc w zakresie zmiany miejsca pobytu lub zatrudnienia, a w szczególnie uzasadnionych wypadkach można wydać im dokumenty umożliwiające używanie innych niż własne danych osobowych, w tym uprawniające do przekroczenia granicy państwowej, jak również mogą uzyskać inną formę pomocy, a zwłaszcza przeprowadzenie zabiegu chirurgicznego usuwającego charakterystyczne elementy wyglądu lub operacji plastycznej.
2. W razie niemożności zatrudnienia świadka koronnego lub osoby dla niego najbliższej, może być im przyznana pomoc finansowa, w szczególności przeznaczona na pokrycie kosztów utrzymania.
Krzysztof M., ksywa Bajbus, od trzech lat siedzi w więzieniu. Prawdopodobnie tylko dlatego jeszcze żyje. Bo Bajbus sypie swoich kumpli z gangu mokotowskiego. Wcześniej sam kierował jedną z grup, handlującą narkotykami i napadającą na tiry oraz hurtownie. Teraz opowiada o dragach, planowanych zabójstwach, wymuszeniach, obcinaniu palców.
Spowiedź Bajbusa może na długie lata wsadzić za kratki wielu bandytów. Dlatego postanowili go uciszyć. Niedawno w podwarszawskiej Kobyłce przed sklepem zabili mu żonę. O tym, że wydano na nią wyrok, od dawna wiedział komendant główny policji, nikt jednak nie zapewnił jej ochrony. Mimo że bandyci siedzą i są odizolowani od innych więźniów, zawsze mieli dostęp do obciążających ich tajnych zeznań Bajbusa.
– Wiedzieli, kto ich obciąża i jaka jest treść zeznań. Już następnego dnia dowiadywali się, kogo właśnie zatrzymaliśmy – mówi oficer policji rozpracowujący gang mokotowski.
Koledzy Bajbusa teraz polują na jego dzieciaki (10 i 15 lat).
Dzieciom i babci zapewniono ochronę, czyli wywieziono ich na zadupie, dzieci poszły do nowej szkoły, gdzie mają mówić, że rodzice wyjechali do Irlandii. Ale do szkoły chodzą parę kilometrów lasem, same. Przez cały dzień nikt ich nie pilnuje. Mogą niby zadzwonić na ustalony z policją telefon, ale zanim ktoś dojedzie na to zadupie, minie dużo czasu.
Marzeniem dzieci jest odwiedzić grób mamy. W Dzień Matki młodszy chłopczyk robił w szkole laurkę dla wymyślonej mamy z Irlandii. Wtedy się załamał. Zemdlał, dostał drgawek. Niedługo potem chciał popełnić samobójstwo. Dzieci straciły wszystko – mamę, dom, rodzinę, przyjaciół. Cały czas się boją. Nie mają zapewnionej opieki psychologicznej, choć ustawa to przewiduje. Nie wolno im przyjechać do rodzinnego miasta, bo nie ma funkcjonariuszy, którzy zapewniliby im ochronę. Najbliżsi cennego świadka koronnego, na których wisi mafijny wyrok śmierci, zostali pozostawieni sami sobie.
Gdyby nie Kamil K., policji nigdy by się nie udało rozpracować międzynarodowego gangu handlującego narkotykami. Grupa, którą wsypał, a konkretnie jej warszawski człon, była najbardziej krwawą i bezlitosną z obecnie działających band przestępczych. Dzięki zeznaniom Kamila K. policja zatrzymała kilkadziesiąt osób, przechwyciła transporty heroiny i innych narkotyków. Udało się zabezpieczyć większość majątku bandytów.
Do przyjęcia roli świadka koronnego namówiła Kamila Małgorzata. Kobieta życia. Oboje chcieli rozpocząć inne życie, pomóc policji i zapewnić sobie spokój. Bo gang zaczął tracić do nich zaufanie. A to oznaczało śmierć. Mieli w zamian za zeznania dostać od państwa opiekę.
– Prokurator z Lublina mówił, że dostaniemy tyle pieniędzy, że będziemy musieli przekładać z kupki na kupkę, żeby nie zatęchły.
Stracili rentę i mieszkanie, ściga ich komornik. Jak ich zeznania przestały być potrzebne, przestali też dostawać jałmużnę i nikt ich nie chroni. Uciekają przed członkami gangu. Bo koledzy pamiętają frajera...
– To, że ich nie znaleźli, nie oznacza, że nie znajdą – mówi O., jeden z żołnierzy grupy wołomińskiej. – Po prostu w tej chwili ich nie szukają. Ta cała ochrona to kompletna bzdura.
Znany wołominiakom Janusz Cz. to świadek koronny, który wystawił Jacka Klepackiego, ksywa Klepak. Dzięki jego informacjom policja aresztowała wiele osób. Tzw. słupy, na których c zakładał firmy. Gdy prokurator postanowił dobrać się do szefa mafii, Janusz Cz. został przez śledczych wtajemniczony w operację. I natychmiast ostrzegł tajnymi kanałami Klepaka, na którego wcześniej donosił. Gangster zwiał.
Pewnego dnia Cz. jechał na spotkanie.
– Po drodze musiałem zatankować i wtedy na stacji benzynowej napadli na mnie ludzie Klepaka. Pewnie by mnie zatłukli na śmierć, gdyby nie list, który zawsze nosiłem przy sobie. To była korespondencja adresowana do Jacka Klepackiego, w której opisałem wszystkie jego przekręty. Z zaznaczeniem, że co tydzień, w środę, zgłaszam się do kogoś, kto ma kopię papieru. Jeśli mnie nie będzie, ten ktoś natychmiast udaje się prokuratora, MSW i CBŚ – opowiedział w śledztwie Janusz Cz.
Już miał głowę w foliowej torbie, przy skroni pistolet, gdy jeden z bandziorów zadzwonił do Klepaka i przeczytał mu list, zapewniając, że ten skurwysyn naprawdę to ma. Gangster odpuścił. O całym zajściu wiedział cały Wołomin, ale nie oficerowie, którzy mieli świadka chronić. Po tym Janusz Cz. powiedział, że osoby, które obciążył w swoich zeznaniach, tak naprawdę są mu osobiście nieznane. Nigdy nie widział Jacka Klepackiego, ani Goebbelsa, Mózga, i innych, których ksywy rozszyfrowywał w śledztwie. Zeznania przeciwko Klepakowi i jego „żołnierzom” zostały siłą wymuszone przez policjantów.
Prokurator, który zrobił z niego świadka koronnego, przestał go lubić. Obiecane wsparcie szlag trafił i zaprzysiężony świadek koronny trafił za kratki. Za wyłudzenia. Potem prokuratura dorzuciła jeszcze zarzut zabójstwa sprzed lat. I Janusz Cz. zamiast nowego mieszkania, nowej twarzy i dobrej pracy dostał dożywocie.
W zamian za swoje zeznania, świadek koronny i jego bliscy powinni otrzymać ochronę i pomoc od państwa. Art. 14 ustawy mówiący o zmianie nazwiska, operacjach plastycznych czy utrzymywaniu świadka koronnego i jego rodziny, jest w zasadzie nie do zrealizowania.
Poza tym świadkami koronnymi zgodnie z ustawą nie mogą zostać ci, którzy brali udział w zabójstwie, planowali takie, nakłaniali do zabójstwa lub kierowali grupą przestępczą. W zasadzie żaden z tych, którzy sypią pruszkowiaków czy gang mokotowski, nie może być świadkiem koronnym. Opisywany Bajbus siedzi za zabójstwo, słynny Masa maczał palce w niejednej mokrej robocie. Poza tym każdy z nich kierował jakąś podgrupą gangu.
W myśl przepisów ustawy państwo musi zapewnić świadkowi powrót do uczciwego życia oraz bezpieczeństwo dla niego i rodziny. Znane nam przykłady dowodzą jednak, że program ochrony świadka koronnego to fikcja.
JOANNA SKIBNIEWSKA
Artykuł 14
1. W razie zagrożenia życia lub zdrowia świadka koronnego lub osoby dla niego najbliższej w rozumieniu przepisów kodeksu karnego, mogą być oni objęci ochroną osobistą, a także uzyskać pomoc w zakresie zmiany miejsca pobytu lub zatrudnienia, a w szczególnie uzasadnionych wypadkach można wydać im dokumenty umożliwiające używanie innych niż własne danych osobowych, w tym uprawniające do przekroczenia granicy państwowej, jak również mogą uzyskać inną formę pomocy, a zwłaszcza przeprowadzenie zabiegu chirurgicznego usuwającego charakterystyczne elementy wyglądu lub operacji plastycznej.
2. W razie niemożności zatrudnienia świadka koronnego lub osoby dla niego najbliższej, może być im przyznana pomoc finansowa, w szczególności przeznaczona na pokrycie kosztów utrzymania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz