Osadzeni w polskich więzieniach chyba sami się pilnują. Ich strażnicy albo są na mszy, albo na pielgrzymce.
O
tym, kto jedzie w ostatni piątek do Katynia, zdecydował dyrektor
Centralnej Służby Więziennej generał Paweł Nasiłowski. Zgodnie z
sugestią ministerstwa, „na ochotnika” do miejsca kaźni pojechało... 300
funkcjonariuszy. Mieli za tę wycieczkę marzeń zapłacić z własnej
kieszeni po 1000 zł. Bo na miejscu moc atrakcji:
– złożenie wieńców na rosyjskim memoriale,
– msza na Polskim Cmentarzu Wojennym,
–
przemówienia ministra sprawiedliwości, dyrektora generalnego Służby
Więziennej, przewodniczącego Niezależnego Związku Zawodowego
Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa,
– złożenie wieńców przez delegację Służby Więziennej,
– zwiedzanie cmentarza i muzeum,
– przejazd do Smoleńska i zwiedzanie Soboru katedralnego i polskiej parafii rzymskokatolickiej.
Nigdy
dotąd funkcjonariusze Służby Więziennej tak często nie paradowali w
mundurach. Bo nigdy nie modlili się tak ofiarnie jak ostatnio. 8 lutego
to rocznica wydania przez Józefa Piłsudskiego dekretu w sprawie
tymczasowych przepisów więziennych. Uznano ten dzień za święto służby
więziennej. Nikt dziś nie wie, o co w tym dekrecie chodziło, ale święto
jest. I msza. W tym roku w Lublinie. Zjechało tam 700 funkcjonariuszy.
Teoretycznie na ochotnika.
Modlitewny był kwiecień. Nie dość, że
Jezus wstąpił do nieba, to tuż przed tym wydarzeniem, w Wielki Piątek,
odbyły się w Katyniu uroczystości upamiętniające krwawy mord na polskich
oficerach. Tutaj poza mszą katolicką, funkcjonariusze odbębnili
prawosławną panichidę (nabożeństwo żałobne), a potem mszę polową pod
przewodem samego biskupa gen. Tadeusza Płoskiego. Kilka dni później, 26
kwietnia, na kolejnym corocznym święcie SW (tym razem na pamiątkę
uchwalenia w 1996 r. ustawy o Służbie Więziennej) funkcjonariusze mogli
przeżywać równie głębokie uniesienia. Składano wieńce, była kompania
honorowa i wspominano słowa wiecznie żywego Jana Pawła II. W szeregach
funkcjonariuszy te podniosłe chwile wyzwoliły niepowtarzalną atmosferę,
poczucie wspólnoty i przynależności oraz dumy z munduru – przeczytaliśmy
na portalu internetowym CSW.
3 maja też trzeba było wskoczyć w
mundur i iść na mszę. Bo przecież uchwalenie konstytucji. Bardzo aktywny
był sierpień. Bo to miesiąc Maryi. 15 sierpnia wstąpiła ona do niebios.
Bez mszy, munduru, kwiatów, wieńców się nie obyło. Poza tym to dzień
cudu nad Wisłą. Salwy honorowe, mundur, msza. Potem trzy dni oddechu i
już 18 sierpnia (Przemienienie Pańskie) pełni nowych sił funkcjonariusze
SW pojechali z pielgrzymką na Świętą Górę Grabarkę. Tym razem, poza
mundurem, musieli wziąć ze sobą krzyż. Taka tradycja.
Gdy już
wrócili naładowani Duchem Świętym, 28 sierpnia wskoczyli znowu w mundury
i pojechali do ziemi kłobuckiej upamiętniać 70. rocznicę bitwy pod
Mokrą i wybuch II wojny światowej. Na tę uroczystość wyciągnęli
skazanych z zakładu karnego w Wąsaczu. Mogli pochylić głowy nad
pomnikiem Bohaterów Wołyńskiej Brygady Kawalerii, gdzie złożyli wiązankę
kwiatów – donosi więzienny portal. Tę mszę koncelebrował biskup Jan
Wątroba.
I nadszedł wrzesień. Już 1 września na mszy wspominano
wybuch wojny. Wraz z prezydentem. Niedługo potem ważniejsza data: 17
września. Teraz to się nazywa Dzień Pamięci Ofiar Agresji Sowieckiej. W
tych obchodach poza klawiszami wzięła udział Kompania Reprezentacyjna
Służby Więziennej. Tym razem modlili się w Warszawie. Też z prezydentem.
W miniony piątek 300 funkcjonariuszy pojechało do Katynia. A przed nimi
kolejna ważna pielgrzymka – na Jasną Górę 11 października. Zaraz potem
trzecie już święto klawiszy 11 listopada. Wtedy, poza mszą, będą wręczać
sobie medale i nominacje. Zaraz potem Boże Narodzenie, Nowy Rok i znów
lutowe święto SW. I wzniosła msza.
Na każdą z nich trzeba organizować
autokary albo szczęśliwi klawisze płacą za te atrakcje z własnej
kieszeni. Bo więzienny skarbiec jest pusty.
Budżet przeznaczony w 2009 roku na zakłady karne właśnie się skończył.
–
Mamy wypłacić stałe zobowiązania do końca września – mówi mjr
Małgorzata Stoszek z okręgu śląskiego. – Potem będą może jakieś
odroczenia, prolongaty. Najgorzej z energetyką, bo z nimi ciężko się
dogadać.
– Jest chyba gorzej niż źle – mówi mjr Ryszard Włodyka z
zakładu karnego w Czarnem. – Oszczędzamy. Wyłączamy prąd na trzy godziny
dziennie. Żarówki też są bardzo oszczędne.
Ten zakład ma przeszło
1,5 mln zł długu u dostawców. Tak jak wiele innych. A przed nimi zima. I
banda marznących, wkurzonych więźniów. I grupa chorych osadzonych.
W okolicy wielu zakładów karnych padły firmy dostarczające żywność do więzień, bo zakłady okazały się niewypłacalne.
Spóźnianie
się z opłatami za energię cieplną, elektryczną czy na wodociągi to
dodatkowe odsetki karne. Pieniądze wyrzucone w błoto.
Tymczasem
funkcjonariusze, którzy zarabiają głodowe pensje, nie otrzymują premii
za nadgodziny, muszą modlić się w kraju i zagranicą. I to za własną
kasę. Jeśli nie pojadą, generał się pogniewa. A tak to może jakiś order
wręczy?
– Jestem z was dumny. Poświęciliście się dla narodu –
powiedział, żegnając funkcjonariuszy na Dworcu Gdańskim w Warszawie gen.
Paweł Nasiłowski, szef Centralnej Służby Więziennej .
Poświęcili
się, bo nie dość, że wybulili po 1000 zł, to jeszcze będą jechać 18
godzin pociągiem, by pomodlić się w miejscu kaźni. A podobno minister i
generał lecą samolotem...
JOANNA SKIBNIEWSKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz