Najpierw głaskał,
a później wkładał palce, aż bolało. Na lekcjach religii i poza szkołą. Dziś
te, które odważyły się o tym mówić, to suki, szkodzące Kościołowi.
Wieś Połoski za Białą Podlaską. Zielono, zadbane podwórka, ale głównie stare, biedne, drewniane domy.
– Lubiła pani księdza? – pytam kobietę zgarbioną nad krzaczkami truskawek.
– Nerwowy był, szybki, za szybki, pani, za szybki. A poza tym cham, człowieka za nic miał. Każdy ma swoje zdanie, ale ja tam go broniła nie będę, bo jakby mojej wnuczce coś takiego zrobił, to syn by go żywcem wykastrował.
Ludzie we wsi gadać jednak na ogół nie chcą. Na widok aparatu fotograficznego wszyscy znikają.
– Ja ci porobię zdjęcia! – krzyczy ze szkolnego podwórka kobieta w granatowym fartuchu i wymachuje pięścią.
Gdzieś zza rogu ktoś rzuca:
– Pierdolone pismaki.
– Dobrze, że wreszcie jest ktoś z gazety. Za to, że swojej krzywdy dochodzą, ludzi tu się szczuje. Jak ksiądz łobuz, to trzeba go pod sąd – mówi starsza kobieta, ale szeptem. Ukradkiem rozmawia z dziennikarzem.
Aż bolało
Ksiądz Zbigniew Sz. 43-letni proboszcz parafii w Połoskach od początku nie lubił chłopców. Mówią, że nawet „z główki” potrafił dać na lekcji religii. Niepokornym wkładał głowę do sedesu.
– Mały często przychodził pobity, ale mówił, że to dzieciaki z innej wsi. Bał się księdza – mówi ojciec Mateusza.
W pewnym momencie matka Mateusza zorientowała się, że dzieciak wraca poturbowany z lekcji religii. Postanowiła porozmawiać z innymi matkami ze wsi, żeby razem pójść do proboszcza. Wtedy przeżyła szok. Dzieci opowiedziały, co ksiądz robił z dziewczynkami. Także z jej dwiema córkami.
– Brał nas na kolana, głaskał, sprawdzał, czy nam cycuszki urosły, wkładał palce tam, gdzie robię siku, aż w środku bolało – mówi jasnowłosa ośmiolatka.
Nie mówiły mamie, ale czuły, że to coś bardzo złego.
Poszło za daleko
Okazało się, że tak doświadczonych dziewczynek we wsi jest wiele. Rodzice poszli do dyrektora szkoły, w której uczył ks. Zbigniew Sz. Dyrektor stanął murem za księdzem. Zdecydowały więc, że pójdą na policję.
– Próbowaliśmy ugodowo, przyszedł dzielnicowy, żeby może to jakoś załatwić tak, żeby ksiądz zniknął z wioski, ale poszło za daleko – mówi wójt gminy Piszczac Jan Kurowski. Przez „za daleko” rozumie zainteresowanie sprawą mediów, i to uważa za jedyny problem.
– Powiedzieli nam, że nic nie wskóramy, bo dzielnicowy to ucho wójta, sołtysa i dyrektora i że od razu ukręcą łeb sprawie. Ksiądz najwyżej zniknie, ale nic mu nie zrobimy – mówi matka.
Poprosili więc o pomoc policję spoza terenu i sprawa od razu nabrała tempa. Doniesienie o przestępstwie złożyły trzy połoskie rodziny, gdzie poszkodowanych jest sześć dziewczynek z najmłodszych klas szkoły podstawowej. Wszyscy wiedzą, że to nie jedyne dzieci molestowane przez księdza. Reszta jednak milczy.
Dziekan z kopertą
Gdy tylko wybuchł skandal, we wsi Połoski pojawił się ksiądz dziekan. Wszedł do domu jednej z molestowanych dziewczynek, ale trafił akurat na obecnych tam policjantów.
– Spóźnił się z tą kopertą – drwi ojciec dziewczynki.
Dziekan wyszedł jak zmyty.
Do akcji wkroczył także dyrektor szkoły Jan Frączek, wręczając matkom poszkodowanych dziewczynek tekst oświadczenia: Ja niżej podpisana oświadczam, że wycofuję zarzuty skierowane przeciwko ks. Zbigniewowi Sz. o molestowanie moich córek. Więcej nigdy tych zarzutów nie będziemy podnosić na żadnym forum.
– Jeszcze nie zgłupiałam – mówi Zofia Piasecka, mama Magdy. Podobnie jak ona niektóre inne matki wyrzuciły dyrektora na zbity pysk.
– Ja działałem tylko dla dobra dzieci i na prośbę księdza proboszcza – mówi dyrektor Jan Frączek.
Krzywdę Kościołowi wyrządziła
Prokuratura nie miała żadnych wątpliwości. Proboszcz trafił do pudła.
– Zeznania dziewczynek były spójne, biegły nie stwierdził konfabulacji czy wyolbrzymiania – mówi sędzia Urszula Daniluk z Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej. – W związku z tym, że podejrzany straszył podjęciem ujemnych konsekwencji w przypadku ujawnienia sprawy, sąd na wniosek prokuratury zdecydował o zastosowaniu środka zapobiegawczego, jakim jest areszt tymczasowy.
Nie zakończyło to kłopotów molestowanych dziewczynek.
– Są szykanowane w szkole – mówią zarówno dorośli, jak i ich rówieśnicy. Wszyscy wskazują na dyrektora, a przede wszystkim na jego żonę. Nauczycielka, która nie pozwalała na złe traktowanie dzieciaków, ma w szkole przechlapane.
To samo dotyczy rodziców molestowanych dzieci. Zarówno dyrekcja szkoły, jak i większość mieszkańców wsi próbuje ich zaszczuć. Jedną z matek żona dyrektora oskarżyła z powództwa prywatnego o zniesławienie. Powtarza też, że każdy, kto będzie grzebał w tej sprawie – wiele straci.
Tymczasem w toku śledztwa okazało się, że o „miłości” duchownego do małych dziewczynek dyrektor szkoły wiedział od 2002 r., a skargi rodziców „załatwiał polubownie”. Prokuratura w Białej Podlaskiej postawiła dyrektorowi zarzut niedopełnienia obowiązków i utrudniania postępowania karnego.
– Bronią księdza, bo razem balangowali. Tutaj u jednej nauczycielki to tyle z księdzem wódki wychlali, że pani sobie nie wyobraża – mówi jedna z mieszkanek wsi.
Są i inne opinie:
– Ta suka krzywdę wielką Kościołowi wyrządziła! Swoją cipą niech się zajmie, a nie księdzem! – rzuca inna wskazując palcem na dom jednej z molestowanych dziewczynek. Nie wiadomo, czy ma na myśli dziecko, czy jego matkę.
No i co się stało?
– Wtedy religia była w domu ludowym. Ksiądz brał nas na kolana i obmacywał, czasem tak, że aż bolało – mówi Jadwiga, dziś 24-letnia mieszkanka pobliskiego Radzynia, która przed laty
była uczennicą księdza Zbigniewa Sz. Pamięta, że spaliła świadectwo przez niego podpisane. Nienawidziła go. Jej zeznania zostały dołączone do akt sprawy.
Wraz z nią o molestowaniu mówią inne, już dorosłe mieszkanki Radzynia. Ile takich wspomnień pozostawił po sobie czarny pedofil?
– Lubicie swojego księdza? – pytam faceta, który przez Połoski z trudem prowadzi zdezelowany rower.
– Normalnie, jak każdego – bełkocze.
– A on podobno lubi małe dziewczynki – rzucam.
– Każdy lubi małe dziewczynki – rechocze głośno.
– No i o co tyle hałasu? – nagle odzywa się gruba kobieta. – I co się stało? Przecież ich nie wyruchał.
Wieś Połoski za Białą Podlaską. Zielono, zadbane podwórka, ale głównie stare, biedne, drewniane domy.
– Lubiła pani księdza? – pytam kobietę zgarbioną nad krzaczkami truskawek.
– Nerwowy był, szybki, za szybki, pani, za szybki. A poza tym cham, człowieka za nic miał. Każdy ma swoje zdanie, ale ja tam go broniła nie będę, bo jakby mojej wnuczce coś takiego zrobił, to syn by go żywcem wykastrował.
Ludzie we wsi gadać jednak na ogół nie chcą. Na widok aparatu fotograficznego wszyscy znikają.
– Ja ci porobię zdjęcia! – krzyczy ze szkolnego podwórka kobieta w granatowym fartuchu i wymachuje pięścią.
Gdzieś zza rogu ktoś rzuca:
– Pierdolone pismaki.
– Dobrze, że wreszcie jest ktoś z gazety. Za to, że swojej krzywdy dochodzą, ludzi tu się szczuje. Jak ksiądz łobuz, to trzeba go pod sąd – mówi starsza kobieta, ale szeptem. Ukradkiem rozmawia z dziennikarzem.
Aż bolało
Ksiądz Zbigniew Sz. 43-letni proboszcz parafii w Połoskach od początku nie lubił chłopców. Mówią, że nawet „z główki” potrafił dać na lekcji religii. Niepokornym wkładał głowę do sedesu.
– Mały często przychodził pobity, ale mówił, że to dzieciaki z innej wsi. Bał się księdza – mówi ojciec Mateusza.
W pewnym momencie matka Mateusza zorientowała się, że dzieciak wraca poturbowany z lekcji religii. Postanowiła porozmawiać z innymi matkami ze wsi, żeby razem pójść do proboszcza. Wtedy przeżyła szok. Dzieci opowiedziały, co ksiądz robił z dziewczynkami. Także z jej dwiema córkami.
– Brał nas na kolana, głaskał, sprawdzał, czy nam cycuszki urosły, wkładał palce tam, gdzie robię siku, aż w środku bolało – mówi jasnowłosa ośmiolatka.
Nie mówiły mamie, ale czuły, że to coś bardzo złego.
Poszło za daleko
Okazało się, że tak doświadczonych dziewczynek we wsi jest wiele. Rodzice poszli do dyrektora szkoły, w której uczył ks. Zbigniew Sz. Dyrektor stanął murem za księdzem. Zdecydowały więc, że pójdą na policję.
– Próbowaliśmy ugodowo, przyszedł dzielnicowy, żeby może to jakoś załatwić tak, żeby ksiądz zniknął z wioski, ale poszło za daleko – mówi wójt gminy Piszczac Jan Kurowski. Przez „za daleko” rozumie zainteresowanie sprawą mediów, i to uważa za jedyny problem.
– Powiedzieli nam, że nic nie wskóramy, bo dzielnicowy to ucho wójta, sołtysa i dyrektora i że od razu ukręcą łeb sprawie. Ksiądz najwyżej zniknie, ale nic mu nie zrobimy – mówi matka.
Poprosili więc o pomoc policję spoza terenu i sprawa od razu nabrała tempa. Doniesienie o przestępstwie złożyły trzy połoskie rodziny, gdzie poszkodowanych jest sześć dziewczynek z najmłodszych klas szkoły podstawowej. Wszyscy wiedzą, że to nie jedyne dzieci molestowane przez księdza. Reszta jednak milczy.
Dziekan z kopertą
Gdy tylko wybuchł skandal, we wsi Połoski pojawił się ksiądz dziekan. Wszedł do domu jednej z molestowanych dziewczynek, ale trafił akurat na obecnych tam policjantów.
– Spóźnił się z tą kopertą – drwi ojciec dziewczynki.
Dziekan wyszedł jak zmyty.
Do akcji wkroczył także dyrektor szkoły Jan Frączek, wręczając matkom poszkodowanych dziewczynek tekst oświadczenia: Ja niżej podpisana oświadczam, że wycofuję zarzuty skierowane przeciwko ks. Zbigniewowi Sz. o molestowanie moich córek. Więcej nigdy tych zarzutów nie będziemy podnosić na żadnym forum.
– Jeszcze nie zgłupiałam – mówi Zofia Piasecka, mama Magdy. Podobnie jak ona niektóre inne matki wyrzuciły dyrektora na zbity pysk.
– Ja działałem tylko dla dobra dzieci i na prośbę księdza proboszcza – mówi dyrektor Jan Frączek.
Krzywdę Kościołowi wyrządziła
Prokuratura nie miała żadnych wątpliwości. Proboszcz trafił do pudła.
– Zeznania dziewczynek były spójne, biegły nie stwierdził konfabulacji czy wyolbrzymiania – mówi sędzia Urszula Daniluk z Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej. – W związku z tym, że podejrzany straszył podjęciem ujemnych konsekwencji w przypadku ujawnienia sprawy, sąd na wniosek prokuratury zdecydował o zastosowaniu środka zapobiegawczego, jakim jest areszt tymczasowy.
Nie zakończyło to kłopotów molestowanych dziewczynek.
– Są szykanowane w szkole – mówią zarówno dorośli, jak i ich rówieśnicy. Wszyscy wskazują na dyrektora, a przede wszystkim na jego żonę. Nauczycielka, która nie pozwalała na złe traktowanie dzieciaków, ma w szkole przechlapane.
To samo dotyczy rodziców molestowanych dzieci. Zarówno dyrekcja szkoły, jak i większość mieszkańców wsi próbuje ich zaszczuć. Jedną z matek żona dyrektora oskarżyła z powództwa prywatnego o zniesławienie. Powtarza też, że każdy, kto będzie grzebał w tej sprawie – wiele straci.
Tymczasem w toku śledztwa okazało się, że o „miłości” duchownego do małych dziewczynek dyrektor szkoły wiedział od 2002 r., a skargi rodziców „załatwiał polubownie”. Prokuratura w Białej Podlaskiej postawiła dyrektorowi zarzut niedopełnienia obowiązków i utrudniania postępowania karnego.
– Bronią księdza, bo razem balangowali. Tutaj u jednej nauczycielki to tyle z księdzem wódki wychlali, że pani sobie nie wyobraża – mówi jedna z mieszkanek wsi.
Są i inne opinie:
– Ta suka krzywdę wielką Kościołowi wyrządziła! Swoją cipą niech się zajmie, a nie księdzem! – rzuca inna wskazując palcem na dom jednej z molestowanych dziewczynek. Nie wiadomo, czy ma na myśli dziecko, czy jego matkę.
No i co się stało?
– Wtedy religia była w domu ludowym. Ksiądz brał nas na kolana i obmacywał, czasem tak, że aż bolało – mówi Jadwiga, dziś 24-letnia mieszkanka pobliskiego Radzynia, która przed laty
była uczennicą księdza Zbigniewa Sz. Pamięta, że spaliła świadectwo przez niego podpisane. Nienawidziła go. Jej zeznania zostały dołączone do akt sprawy.
Wraz z nią o molestowaniu mówią inne, już dorosłe mieszkanki Radzynia. Ile takich wspomnień pozostawił po sobie czarny pedofil?
– Lubicie swojego księdza? – pytam faceta, który przez Połoski z trudem prowadzi zdezelowany rower.
– Normalnie, jak każdego – bełkocze.
– A on podobno lubi małe dziewczynki – rzucam.
– Każdy lubi małe dziewczynki – rechocze głośno.
– No i o co tyle hałasu? – nagle odzywa się gruba kobieta. – I co się stało? Przecież ich nie wyruchał.
Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to jak ludzie bronią księdza. A tekst ostatniej baby jest po prostu masakryczny.
OdpowiedzUsuńTo właśnie są skutki indoktrynacji religijnej, szczególnie w małych wsiach księża są traktowani jak bogowie.
szczerze mówiąc jestem człowiekiem dobrym, niewierzącym ale gdyby człowiek tak potraktował moją córkę nie znaleźliby go już nigdy
OdpowiedzUsuńDokładnie. Tak samo bym postąpił.
Usuńi wtedy ty trafiłbyś na ławę oskarżonych, sprawę pedofila by umorzono... ba, może nawet zostałby męczennikiem w oczach pospólstwa.
Usuńza przestępstwa karze sąd i niech tak pozostanie. inaczej niczym nie różnilibyśmy się od tych pedofili.
Wzywam do masowej apostazji!!
OdpowiedzUsuńPopieram
UsuńSkończyłbym dla nich Akademią Medyczną, żeby wiedzieć, jakie największe cierpienie można im zadać, jednocześnie żeby utrzymać ich przy życiu najdłużej jak tylko się da...
OdpowiedzUsuńI Z DRUGIEJ STRONY CO ZA ŚREDNIOWIECZE - TO TRWAŁO LATAMI, JA P...DOLĘ... - LA TA MI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
to skurwiel......
OdpowiedzUsuńNormalnie jestem w szoku!!! Czy ci ludzie w tej wsi są nienormalni? Przykro mi to stwierdzić, ale teraz by się tu Hitler przydał...
OdpowiedzUsuńHitler nie bronił uciemiężonych, więc te porównanie nawet w obronie jest nie na miejscu.. Ale szara rzeczywistość jest taka, że w małych wioskach istnieje ciemna masa, która nie zdaje sobie sprawy z tego że era brutalnych praktyk kościoła się skończyły i może dociekać o swoje prawa. Oni chyba jeszcze żyją z myślą, że kościół dalej pali 'czarownice' i karze heretyków. Prawda jest taka, że sprawa śmierdzi z daleka, księżulek sobie używał ile się da od lat a dyrektor pewnie z datków kościelnych od parafian opłacał milczenie rodziny ofiar.. Każdy normalny rodzic po takiej wieści wziął by łopatę/łom/cokolwiek co ma pod ręką i zatłukł księdza.
UsuńHitler wlasnie byl gorliwym katolikiem, codzien z ewa braun odmawial rozaniec!
UsuńHitler twierdził że religia jest dobra dla dzieci do lat 7. W dorosłym życiu nie po drodze mu było z żadną religią a już tym bardziej nie był praktykującym katolikiem ani protestantem więc nie pisz bzdur o żadnym różańcu.
UsuńAnonimowy. To żeś BĄKA PUŚCIŁ!
UsuńJakby to dotyczyło mojego dziecka to klecha by zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach a jego kutasa wysłał bym w paczce do Watykanu.
OdpowiedzUsuńJakos tak mi się skojarzyło:
OdpowiedzUsuń"-Myślisz, że nie kłąmał?
-Z akumulatorem na jajach jeszcze nikt nie kłamał.
-Długo wytrzymał. Twardziel. Nie wypłynie?
-Nigdy nie wypływali..."
Pieprzona dzicz katotalibska.
OdpowiedzUsuńO kurcze. Diagnoza: wylew antyklerykalny. Szybko na oddział. To co tu pisze owszem, x nie powinien być pedofilem. Ale z drugiej strony w porównaniu z innymi zawodami to księża są na ostatnim miejscu jeśli chodzi o te przypadki. Ale antykleryykał niby "oświecony" i tak nie zrozumie.
OdpowiedzUsuńO kurcze. Chyba się mój przedmówca myli, a raczej ślepo powtarza tekst, że jakoby inne zawody miały w swych szeregach więcej pedofilów. Wychodzi na to, że ci biedni księża są osaczonymi ofiarami i są na tym właśnie ostatnim miejscu. Jak powiedział bp Pieronek, przecież to z namiętności... biedni namiętni, wodzeni na pokuszenie przez te obleśne dzieciaki... Taak... x nie powinien po prostu być pedofilem, jakie to proste. Ale to, że ten zawód po prostu jest najidealniejszy na świecie dla pedofilów i przyciąga jak magnes nieprzystosowanych do normalnego życia zboczeńców, którym rodzice wciskają swoje dzieci pod opiekę prawie siłą, cieszy(ł) się najwyższym zaufaniem społecznym, ma zapewnioną ochronę zwierzchników "w razie czego", a na dodatek jest przedstawicielstwem samego Boga na ziemi, to niby to samo co np, zawód szewca, albo pracownika stacji benzynowej?
UsuńNiby "oświecony" klerykał, a nie rozumie. Na szczęście oczy się ludziom otwierają i teraz już jest inaczej, teraz księżulo za kratki pójdzie, bo nie było na to szansy kiedy przed laty molestował inne dzieci, dziś dorosłe kobiety. Czasy się zmieniają, po Irlandii, Ameryce i Niemczech, teraz nasza kolej na rozliczenia za te zbrodnie (zniszczenie komuś życia uważam za zbrodnię). I na ujawnieniu kilku pedofilów się nie skończy. Mam nadzieję, że wyłapią całe to plugawe draństwo.
Spokojnie,trwa w jego sprawie proces kanoniczny. Nie ma dostęp do dzieci. W ogóle jest odcięty, bo nie może nawet odprawiać publicznie Mszy Świętej. I bardzo dobrze!!!!! Od razu jak jakiś przypadek pojawia się w mediach, to kuria od razu zaczyna działać, bez zgłoszenia ze strony ofiary. Jak ostatnio w przypadku tej słynnej sprawy z bydgoskiej z 17-latką. Gościu, nie jest na parafii. Sprawa od razu do Watykanu, gdyż według prawa kanonicznego, doszło do przestępstwa. Brawo diecezja siedlecka oraz diecezja bydgoska!!! Aby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńTo zmartwię jest proboczem w niewielkiej wsi i podobno wraca do nauczania w szkole. Osobiście jest moim sąsiadem.
OdpowiedzUsuńWięc źródło pewne nie ma żadnej sprawiedlosci na tym świecie.
OdpowiedzUsuń