czwartek, 28 lutego 2013

Niewinny chociaż policjant (NIE, 48/2009)

Przesiedział 2 lata w areszcie. Media zrobiły z niego bandytę. Potwierdzał to prokurator. Tymczasem Andrzej Szkopek, były komendant powiatowy policji w Myszkowie, został uniewinniony po pięciu latach postępowania. Sąd stwierdził, że oskarżenie nie było poparte żadnymi dowodami, a świadek koronny, który jako jedyny oskarżał Szkopka, był nakłaniany przez prokuratora do składania fałszywych zeznań. Powtarzalność podobnych zdarzeń dowodzi, że system jest zdegenerowany.
 
O Andrzeju Szkopku chcą opowiadać jego byli podwładni i koledzy policjanci. Ale anonimowo.
– To chyba zaczęło się od strzelaniny na plaży – mówi jeden.
Lipiec 2002 r. Piątek. Nad rzeką Bug na plaży doszło do strzelaniny: ostrzelany samochód, dwa trupy i dwóch rannych. Wszyscy znani miejscowej policji. Jej czynności trwały nieustannie 48 godz. Pod kierunkiem komendanta Andrzeja Szkopka. Po tym czasie miał namierzonych świadków zdarzenia i wiedział już, kto dokonał zbrodni. Dowodzą tego istniejące wciąż telegramy i nagrania rozmów między policjantami a prokuraturą.
Tymczasem w niedzielę do wyszkowskiej komendy przyjechali panowie z CBŚ i poinformowali, że sprawę przejmuje oddział warszawski. W mediach pojawiła się informacja, że w Wyszkowie doszło do porachunków mafijnych.
– Bzdura. Jakich mafijnych. „Psina” postanowił odstrzelić „Tryca”, bo mu dziecko z wózka wywalił – mówią funkcjonariusze. – Reszta to przypadkowe ofiary.
Tymczasem media informowały, że Bogdan Święczkowski powołuje specjalną grupę do walki z mafią wyszkowską.
– Z kim? – pyta Grzesiek, jeden z żołnierzy Wołomina śmieje się. – Jaką mafią?
„Rzeczpospolita” napisała, że Święczkowski rozwalił wyszkowską mafię.
Wtedy pierwszy raz Szkopek zwrócił uwagę CBŚ, że to jego chłopcy robili tę sprawę od początku do końca i że wypadałoby o tym wspomnieć. Pierwszy konflikt.
Filmowa kpina
Niedługo potem z CBŚ przyszedł nakaz zatrzymania sprawców. Dwóch funkcjonariuszy z wyszkowskiej komendy pojechało to uczynić. Na miejscu okazało się, że zatrzymani są uzbrojeni, o czym wiedzieli tylko funkcjonariusze CBŚ. Policjanci z Wyszkowa nie byli na to przygotowani, bo nikt ich nie poinformował.
– Wtedy Szkopek dostał szału – mówi policjant. A gdyby tamci zaczęli strzelać? Kto moim ludziom zwróciłby życie – krzyczał do funkcjonariuszy CBŚ. Drugi konflikt.
Jeszcze tego samego dnia pojawił się nowy problem. Na miejsce zatrzymania przyjechała brygada antyterrorystów z długą bronią i… telewizja. Kręcili zatrzymanie. W pięć godzin po zdarzeniu... Pięciokrotnie inscenizowali i kręcili wejście do pustego od paru godzin domu, bo nie mogli uchwycić brawurowo przeprowadzonej akcji.
– Ludzie się z nas śmieją – powiedział wtedy Szkopek.
Potem szlag go trafiał, gdy oglądał wiadomości, a tam otrąbiano kolejny sukces grupy Święczkowskiego i warszawskiego CBŚ.
Niedługo potem Andrzej Szkopek został wezwany przed oblicze komendanta wojewódzkiego Wiesława Stacha (tego, co tak „sumiennie” nadzorował śledztwo ws. Olewnika). Dowiedział się, że ma natychmiast pisać raport o rezygnację ze służby. Szkopek odmówił.
Następnego dnia został zatrzymany.
Brał bez powodu
Zarzut: w okresie 5 lat przyjął korzyść majątkową od członka zorganizowanej grupy przestępczej Wiesława Piotrowskiego pseudonim Koczis w wysokości… 14 tys. zł. Według prokuratora Roberta Myślińskiego brał po 300, 400 zł. W aktach jest wypowiedź prokuratora: zastanawialiśmy się gremialnie, jakie mogły być motywy przyjęcia łapówki.
 Nawet gremialnie do tego nie doszli…
Dowody: zeznania gangstera, który od lat starał się o status świadka koronnego. Dostał go po przypomnieniu sobie, że dawał komendantowi kasę. Są też zeznania przeszło 90 świadków. Wszystkie na korzyść komendanta.
Zeznawali także wyszkowscy prokuratorzy. Ja sobie Szkopka w jednej kolejce do kasy z Koczisem nie wyobrażam, a co dopiero gdyby miał z nim współpracować, powiedział prokurator Kiełek.
– Szkopek miał założoną technikę (podsłuch – przyp. autorki) zarówno na telefon, jak i na radio, ale nie włączono jej do materiału dowodowego, bo osłabiała oskarżenie – mówi jeden z policjantów.
Andrzej Szkopek przesiedział w areszcie tymczasowym 2 lata. Siedział w celi na Rakowieckiej. Nie przesłuchiwano go.
W tym czasie prokurator próbował złamać jego żonę. Gdy zauważył, że nie działają na nią informacje o wyimaginowanych kochankach męża, powiedział jej, że mąż chciał w więzieniu popełnić samobójstwo i że na pewno nie wyjdzie stamtąd żywy.
Prokurator kazał powiedzieć
Podczas prowadzonego postępowania przed sądem prokurator wielokrotnie mijał się z prawdą. Celowo. Bronił swojego jedynego świadka, gangstera Koczisa, który nieporadnie kłamał. Myliły mu się daty, miejsca, okoliczności. Gdy biegły sądowy Teresa Dubowska stwierdziła, że Koczis konfabuluje, poza tym jest na takim poziomie intelektualnym, że sam nie wymyśliłby nawet niektórych sformułowań, natychmiast prokurator powołał innego biegłego. Ten uznał, że Koczis być może mówi prawdę...
– Koczis to ten z żółtymi papierami, o którym biegły w opinii napisał, że ma stwierdzającą pseudologię fantastyczną – rzuca policjant.
Prokurator Myśliński przez chwilę miał też drugiego świadka, Marka pseudonim Wacek. Gangstera, który powiedział, że Szkopek chyba brał. W zamian miał dostać niski wymiar kary. Sąd nie przystał na prośbę prokuratora i wlepił mu 7 lat.
 Czuję się oszukany. Tamto to kłamstwo. Nigdy nie widziałem ani nie słyszałem, żeby Szkopek brał. Prokurator kazał mi tak powiedzieć – zeznał.
Dam sobie ręce uciąć
O sprawie Szkopka napisano na Internetowym Forum Policyjnym.
Koczisowi to nawet wystarczało, że w każdej chwili mógł z aresztu pojechać do prokuratora, bo np. coś mu się przypomniało i tam obżerać się kurczakiem i frytkami. Jak się najadł, to powiedział, że właściwie nie jest pewien, czy coś mu się przypomniało. I wracał do paki – najedzony.
Oraz:
Powiem Wam coś o Szkopku. Odkąd pracuję w tej firmie, czyli od ponad 13 lat, nie spotkałem lepszego komendanta. Pamiętam, jak niedługo po tym, jak Szkopka zatrzymano, robiliśmy konwój jednego takiego złodzieja (pseudonim Kaniak) na Białołękę. Klient brechtał się ze śmiechu całą drogę, że ten, co najbardziej się bał brać w łapę i nie chciał się z nimi układać, poszedł siedzieć.
Wystarczające dowody
Sąd Rejonowy w Warszawie nie miał wątpliwości, że Wiesław Piotrowski ksywa Koczis kłamie. Stwierdzono, że zeznania które złożył, są związane z przyznaniem mu statusu świadka koronnego. Sędzia zauważył, że materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę nie tylko jest cienki, ale jest dosłownie żaden.
– Nie uważałem wtedy, żeby materiał dowodowy był za słaby – zapewnia dziś prokurator Robert Myśliński, który w trakcie prowadzenia tej sprawy awansował na szefa śródmiejskiej prokuratury stołecznej.
Andrzeja Szkopka uniewinniono. Nie zmienił tego Sąd Okręgowy, po apelacji prokuratury.
Szkopek 2 lata przesiedział niewinnie. W mediach zrobiono z niego bandytę, a specjalna grupa pod dowództwem Bogdana Święczkowskiego ogłosiła sukces.


JOANNA SKIBNIEWSKA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz