wtorek, 26 lutego 2013

Szczeniaki z rodowodem (NIE, 52-53/2004)

Biedne dzieci są biedne, ale bycie bogatym dzieckiem to jeszcze większy dramat. Wrażliwi Czytelnicy niechaj popłaczą nad małymi bogaczami. 
 
Sińce na ciele dziecka zobaczyć łatwo. Te biedne, zaniedbane, bite, z patologicznych rodzin trafiają do psychologów, rodzin zastępczych albo do domów dziecka. Rany niecielesne nie są widoczne. Emocjonalnie poranione dzieciaki z dobrych domów nie mogą się skarżyć, bo z pozoru mają wszystko.
 
Zakazane tramwaje
Karol ma 6 lat. Jego tata jest prawnikiem, mama pracuje naukowo. Karol jest jedynakiem. Chodzi do zerówki w prywatnym przedszkolu. Musi się uczyć angielskiego i francuskiego. Nienawidzi tych lekcji. Ma dysleksję, nauka obcego języka przychodzi mu z wielkim trudem. Poza zajęciami cały czas pracuje z nim logopeda i prywatni nauczyciele. Rodzice nie chcą słyszeć o zaburzeniach chłopca.
Karol ma wszystko. Komputer, własny telewizor, DVD, rower za kilka tysięcy, samochód na akumulator w cenie Poloneza i wciąż coś nowego, jeśli zapragnie. Nie może jednak z tego korzystać, bo nie ma czasu.
Bogusia i Olek (9 i 6 lat) zwiedzili już spory kawałek świata, choć dziewczynka marzy o tym, żeby wyjechać na Mazury, tak jak jej koleżanki. Tata jest biznesmenem, mama nie pracuje. Jest jednak aktywną kobietą – działalność w Centrum Praw Kobiet, spotkania z przedstawicielkami polskiego biznesu, taniec, gimnastyka. Dziećmi zajmuje się głównie babcia. Chodzą do prywatnych szkół, uczą się języków, rytmiki, tańca. Niedawno Bogusia pierwszy raz pojechała z ciocią tramwajem. O wszystko pytała, a ludzie dookoła patrzyli na nią, jak gdyby była upośledzona.
– Cudownie jest jechać na stojąco – mówi dziewczynka ku irytacji ludzi. Cioci dostało się za tę wyprawę. Bogusia długo już nie wsiądzie do tramwaju.
Rodzice są jeszcze młodzi – 32 i 34 lata. Coraz mniej czasu spędzają ze sobą. Na wakacje też wyjeżdżają osobno. Ostatnio mama wyjechała na jeden kraniec świata, tata na drugi. Wziął ze sobą dzieci. Mieszkały w jednym pokoju z tatą i pewną panią. Nie chcą opowiadać o tych wakacjach.
Olek raz znalazł na ulicy bezdomnego kundelka. Jedno ucho miał odstające, drugie oklapnięte. Był śliczny, ale rodzice byli innego zdania. Nie był rasowy. Psa odwieziono do schroniska, a Olek dostał norkę. Płakał przez tydzień.
5-letni Kamil chodził do państwowego przedszkola. Tata Kamila parę lat wcześniej założył hurtownię win. Interes rozwinął się wspaniale i rodzina szybko stała się bogata. Dzieci jednak chowano tak jak dawniej. Pewnego dnia brat Kamila, 13-letni Krzysio został porwany. Dla okupu. Policja znalazła chłopaka, ale życie rodziny nie było już takie jak dawniej. W życiu 5-latka też wiele musiało się zmienić. Pożegnał swoich przyjaciół z przedszkola i przede wszystkim swoją ukochaną panią. Pewnej nocy zastrzelono jego psa.
– To nie jest normalne życie – mówi Andrzej K. ojciec chłopca. Kamil i jego brat boją się, młodszy sika do łóżka prawie co noc.
 

Do wyższych celów
Najgorzej jest właśnie w domach nowobogackich. Tam rodzice gonią za coraz większymi pieniędzmi, chcą zaistnieć w towarzystwie. Nigdy nie ma ich w domu.
Wysyłają dzieci do najlepszych prywatnych szkół, w domach pracują gosposie, dziećmi zajmują się obcy albo dzieciaki spędzają życie na dodatkowych zajęciach lub w ekskluzywnych świetlicach. Po szkole mają angielski, grę na instrumentach, informatykę i całą masę korepetycji i dodatkowych lekcji.
– Te dzieci są przygotowywane do wyższych celów i nie wolno im mieć jakichkolwiek ograniczeń czy braków – mówi Danuta Książek, ambasador programu „Dzieciństwo bez przemocy”. One wiedzą, że muszą sprostać ambicjom rodziców, a nie swoim własnym.
Karol miał przyjaciół z osiedla. Dwóch braci. W ubiegłe wakacje ci dwaj chłopcy dzięki wsparciu miejskiej komisji do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych wyjeżdżali na swoje pierwsze kolonie do Karpacza. Karol bardzo chciał jechać z nimi, ale skończyło się awanturą w domu. Pojechał na kolonie do Grecji.
Allan i Wiktoria są bliźniakami. Mają po 13 lat. Mówią już trzema językami, grają w tenisa, pływają, jeżdżą na nartach i snowboardzie, uczą się w Londynie, bo żadna polska szkoła się nie nadaje. Rodziców widują raz na miesiąc. Allan już ćpa, na razie tylko trawkę. Wiktoria już spała z chłopakiem – o dwa lata starszym Latynosem.
 

Trzeba mieć klasę
Dzieci bogatych rodziców muszą być idealne.
– Nie mam prawa mieć żadnych problemów, bo zawsze słyszę, że mam wszystko i o nic nie muszę się martwić – mówi 17-letnia Karolina.
Chodzi do państwowego liceum. Nie jest jednak rozumiana przez swoich rówieśników.
– Często słyszę, co ty możesz wiedzieć o normalnym życiu, żyjesz jak w bajce.
Młodsze dzieci z bogatych domów też są odrzucane przez grupę rówieśniczą. – Częstokroć są izolowane – mówi Danuta Książek.
Muszą więc robić coś, by zaimponować kolegom. 12-letni Karol właśnie dlatego zaczął ćpać traktując narkotyk jako sposób zaimponowania rówieśnikom.
– Kupienie narkotyków nie jest żadnym problemem – mówi Karolina.
Proste jest też zdobycie recepty na środki odurzające.
– Przychodzi lekarz na wizytę domową. Wizyta osiem dych, recepta drugie osiem – kontynuuje nastolatka. Zna takiego lekarza.
Nowobogaccy rodzice zabijają swoje poczucie winy coraz droższymi prezentami. 16-latek w sportowym aucie to nic nadzwyczajnego. Małolat z własnym Harleyem albo nowiutkim Kawasaki to robi wrażenie! 12-latka mająca własną fryzjerkę? Nic nowego! Teraz jej rówieśnice mają stylistki, wizażystki, trenerki.
O bogatych domach i pozostawionych tam dzieciach od dawna mówi i pisze posłanka Mirosława Kątna. Mówi o demoralizacji, o narkotykach, alkoholu, o braku czasu na budowanie więzi z rodzicami.
Według badań CBOS rośnie liczba małoletnich samobójców. 10-latki nie są już rzadkością. – Problemu nie przedstawią żadne statystyki – mówi Danuta Książek. – Koszmar rozgrywa się w czterech ścianach. Dopiero próby samobójcze pokazują, że coś tam jest nie tak.
Profesor Maria Jarosz w książce „Samobójstwa. Ucieczka przegranych” pisze, że bogate dzieci, które nie mogą sprostać oczekiwaniom rodziców, nie widzą już żadnej nadziei na ich miłość. Dwa lata temu w Kobyłce 17-letnia dziewczyna powiesiła się, bo miała dwóję z angielskiego (nawet nie jedynkę). Takie przykłady można mnożyć.

* * *
Mirosława Kątna twierdzi, że dzieci z domów, w których rodzice borykają się z problemami materialnymi i pracują, by starczyło do pierwszego, czasem mają lepiej niż te, które posiadają wszystko.
Według raportów policyjnych dzieci ludzi bogatych popełniają tyle samo przestępstw co dzieci z tak zwanych rodzin patologicznych. Gdzie więc zaczyna się patologia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz