Bronisław
Komorowski jak Łukaszenka – też ma własnego więźnia
politycznego.
Osoby dramatu
Piotr – Ikonowicz,
działacz społeczny i polityczny, socjalista. Osadzony w wiezieniu.
Niesłusznie skazany.
Agata – Nosal –
Ikonowicz, Zona Piotra działaczka społeczna, feministka. Głoduje pod aresztem śledczym.
Roberto – Cobas
Avivar, ekonomista, działacz ONZ, dziennikarz. Przyjaciel.
Jacek –
Kwiatkowski, polityk, poseł RP z ramienia Twojego Ruchu.
Karolina –
Ikonowicz, córka Piotra i Agaty.
Beata, Agnieszka,
Iwona, Kinga, Bogdan, Tomek i wielu, wielu innych – przyjaciele. Działacze
społeczni.
list do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. „Dłużej już nie dam rady. Myślę już tylko jak z tym skończyć. Tylko poprzez śmierć” - pisze 32-letnia kobieta. Ale ma małe dzieci. Co wtedy z nimi? Właśnie dostała nakaz eksmisji. Gdzie pójdzie?
Za stolikiem siedzi
Agata. Czyta. Pisze. Dzwoni.
- Tutaj mamy
jeszcze czas na odpowiedź na pozew. Sprawa jest w toku. Damy radę
– mówi do telefonu. Słychać, że ktoś po drugiej stronie
płacze.
Potem dzwoni do tej
od dramatycznego listu.
- Zobaczę
wszystkie papiery, na pewno da się coś zrobić – mówi do
kobiety. Pyta o dzieci. Coś tam opowiadają o klockach lego, coś o
czekolada wymazanej buzi. Już słychać, że obie się śmieją.
Wgłębi namiotu
stoją rozkładane łóżka. Śpiwory, koce, kołdry. W dzień równo
zaścielone. Każdy na nich siada. Trochę dalej piecyk na ropę.
Zabytkowy. Wygląda jakby był tylko atrapą, a jednak trochę
grzeje.
Musi. Pierwsze noce spali w samochodzie. To był koszmar.
Agnieszka skończyła z zapaleniem płuc. Teraz przy piecu w namiocie
jest trochę cieplej. Wystarczy, że okręcą się jednym kocem.
Drugi namiot jest
mały, pomarańczowy. Jeszcze z logo Ruchu Palikota. Tam też stoi
mały stolik i krzesełko. Nad namiotem napis: Kancelaria
Sprawiedliwości Społecznej. Czynne całą dobę. Przychodzą ludzie
potrzebujący pomocy. Każdy wchodzi z płaczem, wychodzi znacznie
spokojniejszy.
- Ale co teraz
będzie, jak pan Ikonowicz jest w więzieniu? - pytają.
Roberto.
Zawsze uśmiechnięty. Długie siwe włosy szaleją na wietrze.
Ciemna twarz, ogromne czarne oczy.
Jak coś opowiada, cały czas
gestykuluje. Mówi znakomicie po polsku.
Jest przy Agacie
cały czas. Dogląda pieca, kontroluje śledzie od namiotów, pilnuje
żeby napiła się gorącej herbaty. Na początku próbował namówić
ją chociaż na łyżeczkę cukru, ale ona nie chce słyszeć. Więc
Roberto wzdycha i czuwa. Sam niewiele je, żeby Agacie nie robić
przykrości. Kawałek kurczaka łyka za namiotem.
Wyszedł tylko raz,
na chwilę. Trzeba było pojechać po córkę do szkoły.
Zachorowała. Zasłabła. Biegiem na pogotowie. Ale już dobrze.
Tylko wirus. Choć wyjątkowo wredny.
Teraz pompuje
balony. Czerwone. Dziewczyny patrzą z udawanym zachwytem.
- Ale ty fajnie
dmuchasz!
Zaraz będzie
rozwieszał plakaty z apelem o wstrzymanie eksmisji na bruk i o
uwolnienie Ikonowicza. Cały czas coś robi. I cały czas z
uśmiechem.
Beata.
Szczuplutka. Wiele przeszła. Ale nie pokazuje. Tylko ciągle jej
zimno. Owija się śpiworem jak kokonem. Dzieli swój dzień na
kancelarię, namioty, dzieciaki w domu i protesty pod Pałacem
Prezydenckim.
- Śniła mi się
prezydentowa Komorowska – mówi rano, gdy w namiocie otwiera oczy.
- Naśmiewała się z nas.- Eeeee tam, przecież wychowała dużo dzieci, powinna znać życie – rzuca rozespana Agata.
- Oj, chyba nie – rzuca ktoś. I robi się smutno.
Beata zerka na Agatę czy nie za mocno rżnie chojraka. Wie, kiedy Agata blednie, kiedy traci błysk w oku.
Agnieszka też
to wie. Wróciła do namiotu. Chora, ale już przynajmniej nie ma
gorączki. Wpada tylko od czasu do czasu do swoich dziewczynek. A u
nich zimno. Ma do zapłacenia 4 tys. zł za prąd. Ma mieszkanie
komunalne bez centralnego ogrzewania. Wszystko elektryczne. A ona
samotna matka. Więc w domu mają 11 stopni. Tylko w jednym pokoju
jest 16. Jak tam wchodzi to każe otwierać okna, bo tu tak gorąco.
W nocy spała w samochodzie. Rano na szybach był szron. A ona spała
przy otwartym oknie...
Bogdan i Tomek co
chwila coś załatwiają i reperują. A to piec się zepsuł, a to
koc się przypalił, a to plakaty trzeba przywieść, a to klej do
plakatowania. I tak biegają. Stefan znowu jeździ. Coś
trzeba przywieść, coś odwieźć, coś wysłać, kogoś podrzucić
do przystanku itd. I sprawdzić jak czuje się Agata.
Jacek też
głoduje od paru dni. Nigdy nie mówił, że myśli tak jak Piotrek,
ale nie rozumie jak można być tak bezdusznym jak ci, którzy
Ikonowicza wsadzili do więzienia.
- Od lat bezinteresownie pomaga ludziom. 90 dni w wiezieniu to strata dla najbardziej potrzebujących.
Jacek jest posłem. Jest taki cichy. Jakby tylko obserwował otoczenie. Jakby go nie było. Ale gdy się uśmiechnie, nagle jest swój. Jakby się go znało od lat.
Śpi w samochodzie.
Jest za lekko ubrany.
- Zmień buty na
mniej sejmowe – śmiejemy się z jego wyglansowanych bucików. Ale
on nie ma w sejmowym hotelu ciepłych butów. Musiałby jechać do
domu do Konina.- Jesteś głodny?
- Nie wiem. Jestem pusty i boli mnie brzuch.
Zapewnia, że będzie
głodował, aż zasłabnie. Wie, że naraża życie.
Agata słabnie.
Pod więzieniem jest cały czas. Cały czas pracuje. I udaje, że
czuje się dobrze. Jaka jest?
Inna niż Piotr. Cicha, spokojna,
łagodna. On jest ekspresyjny, szalony. Ale to tylko pozory. Jest
twarda. Nie rezygnuje z marzeń. Życie jej nie głaskało. Tutaj w
namiocie głoduje. Pije tylko kawę i herbatę. Bez cukru. Nawet nie
chce słyszeć o sokach. Kopci dziesiątki papierosów. Rano kręci
jej się w głowie, ale udaje, że się potknęła. Żeby Roberto się
nie martwił. Cały czas się uśmiecha. Nie potrafi tylko grać, gdy
słyszy, że Karolina tęskni, że nie chce spać, że płacze. Wtedy Agata milknie. Zacina się.-Ja chcę się spotykać z mamą w domu, a nie w tym namiocie – mówi dziewczynka. Płacze, łapie Agatę za kolana. Nie patrzymy Agacie w oczy. Ona też na nas nie patrzy.
Gdy wracam ze
spotkania z Piotrem wbiega do namiotu.
- Jak on się
czuje? Jak wygląda? Czy jest blady? Czy smutny – strzela jak
karabin maszynowy.
Gdy pokazuję jej
zdjęcie z celi, jest jak mała dziewczynka czekająca na wymarzone
lody.
- To zdjęcie
tylko dla ciebie. Piotrek przesyła ci buziak – mówię cicho, a
Agata udaje, że wcale nie jest wzruszona. Ale wpatruje się w fotkę
Piotra z ustami w ciup.
- Walczę razem z
mężem o memorandum w sprawie eksmisji ludzi na bruk. Będę razem
z nim głodowała.
Głoduje. I jest jej
bardzo zimno. Gorzej od głodu znosi chłód.
Piotrek ma
dobrą celę. Jeden alimenciarz. Miał 500 zł alimentów, ale
rozchorowała mu się matka. Przestał płacić. Drugi podżyrował
kumplowi pożyczkę. Nawet nie wiedział przez wiele lat, że coś
się wokół tego dzieje. Trzeci miał zakaz prowadzenia roweru. Ale
jechał do pracy...
Jest blady i bardzo
schudł. Traci siły, dużo śpi. Pije tylko przegotowaną wodę. Ale
umysł ma jasny.
- Jak ona się
czuje? - to pierwsze pytanie jakie zadaje mi jeszcze w drzwiach
celi. - Ona jest krucha... - ale wie, że Agata jest twarda.
Pyta o Karolinę.
Ktoś mu powiedział, że widział ją pod bramą więzienia. Od
tamtej pory ma wizję małej ciemnowłosej dziewczynki wbitej buzią
między kraty.
Pyta o ludzi. Łapie
się za głowę, gdy mówię o proteście, o namiotach, o pikietach
pod pałacem. Jest wzruszony, że ci ludzie wciąż o nim pamiętają.
Milknie, gdy mówię o akcjach międzynarodowych, o francuskich i
kanadyjskich parlamentarzystach, którzy piszą petycje do Bronisława
Komorowskiego.
Zdarzają się też
interwencje. Raz chcieli rozpędzić protestujących.
-To nielegalne
zgromadzenie.Ale pikietujący obiecali, że pokrzyczą sobie pokojowo. I było pokojowo.
Raz ktoś zgłosił,
że Roberto... biega z siekierą. A on wbijał śledzie do namiotu.
Próbowali więc złożyć
doniesienie, że ścina drzewa. Ale wokół
nie było drzew.
Funkcjonariusze nie
chcą ich straszyć.
- Gdyby nie
Ikonowicz, to mój brat wylądowałby pod mostem – mówi młody
funkcjonariusz. Anonimowo. Bo Ikonowicz to oficjalnie wróg
społeczny. Przestępca.
Joanna Skibniewska