Pobicie adekwatne do sytuacji.
Od
sędziego wymaga się, by był, cytuję: uczciwy, pracowity,
nieposzlakowany, zrównoważony, sumienny, odważny, cierpliwy, o wysokiej
kulturze osobistej, bystry, uprzejmy, samokrytyczny, otwarty
intelektualnie oraz obdarzony wewnętrzną niezależnością, ma jasno
wyrażać myśli, dobrze pisać, być wrażliwy oraz mieć wysokie poczucie
sprawiedliwości i słuszności, z jednoczesną skłonnością do rozumnego
kompromi su. Tymczasem czytając decyzje Sądu Rejonowego w Grodzisku
Mazowieckim, można się tylko zastanawiać nad tym, na podstawie jakich
cech mianowano tamtejszych sędziów.
•••
Jest rok
2005. Dla Sławomira Augustyniaka dobry rok, bo właśnie urodziła mu się
córka. Cieszył się. Krótko. Szybko się przekonał, że bachory to tylko
kłopot. Już na pępkowym, które zakończyło się bólem głowy – ale nie od
alkoholu, tylko od policyjnych pałek.
Pili, śpiewali, bawili się w
najlepsze. Cicho nie było. Gdy więc pojawiła się policja z nakazem, by
ściszyli muzykę, posłuchali. Ale chyba niewiele to zmieniło, bo niedługo
potem sąsiedzi znowu wezwali funkcjonariuszy.
Weszli, wylegitymowali obecnych, po czym stwierdzili, że przeprowadzą rewizję mieszkania.
–
Zaraz, zaraz, jaką rewizję? A nakaz prokuratorski pan ma? – spytał
przytomnie Augustyniak. To samo pytanie zadał cieszący się narodzinami
bratanicy brat Augustyniaka, Jarosław.
Policjant oczywiście żadnego
nakazu nie miał, ale pytanie gospodarza mocno go wkurzyło. Tak mocno, że
Augustyniak i jego brat, skuci i skopani, znaleźli się w policyjnej
suce. Za utrudnianie czynności. Za to samo utrudnianie bracia byli bici
przez całą drogę do radiowozu. Gospodarza wyciągnęli boso, wpodkoszulku i
slipach. Wstyczniu.
– Zaczęło się piekło – tak wspominają bracia.
Na
posterunku ich rozdzielono. Zaczęto od pałek. Okładano ich wszędzie.
Jeden z policjantów trzymał Sławomirowi głowę między kolanami, reszta
okładała go pałkami. Pięciu policjantów. Potem wrzucono każdego do
małego, ciemnego pomieszczenia. Żeby mogli sobie spokojnie powyć z bólu,
a policjanci w tym czasie mogli się do woli śmiać.
– Gardzę wami – stęknął Augustyniak.
Weszli
do niego i bili dalej. Tym razem przede wszystkim po głowie. Zaraz
potem do maleńkiego pomieszczenia wniesiono pojemnik z duszącym gazem.
Funkcjonariusze wyszli, zamknęli drzwi. I śmiali się. A bracia
wymiotowali na podłogę.
– Myśleliśmy, że umrzemy – wspominają.
Po
duszeniu gazem wyciągnięto mężczyzn z celi i bito ich po łydkach. Tak,
że padali na plecy, na cały czas skute kajdankami ręce. W chwili przerwy
przykuto ich do barierki schodów prowadzących do policyjnej piwnicy.
– Masz już dość? – podszedł do jednego z braci policjant.
– Odpowiecie za to – ten jęknął, ale nie takiej odpowiedzi oczekiwano.
Policjant zauważył bose stopy Augustyniaka i wyjął pałkę. Bił mocno.
Skuty człowiek wył z bólu. Funkcjonariusz się śmiał.
Potem
obu braci wsadzono do stojącego na parkingu samochodu. I wpuszczono
gaz. Rozbawieni policjanci otworzyli drzwi auta, dopiero gdy bracia
stracili w nim przytomność.
Rano ich wypuszczono. Nigdy nie przedstawiono im powodów zatrzymania.
•••
Bracia
złożyli skargę na policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku
Mazowieckim. Na skargę odpowiedział im komendant insp. Grzegorz
Turyński. Odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi za
wzorowe, wyjątkowo sumienne wykonywanie obowiązków wynikających z pracy
zawodo wej.
Uprzejmie zawiadamiam, że przedstawiona sprawa była
przedmiotem postępowania wyjaśniającego. (…) policjanci podejmujący
czynności służbowe (…) wykonali je zgodnie z przepisami prawa – zapewnił
wzorowy komendant. – Użycie środków było adekwatne do zaistniałej sytu
acji.
Sprawa trafiła do prokuratury. Asesor Joanna Sternik wszczęła
postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy.
Pani prokurator obejrzała obdukcje lekarskie. Niepozostawiające żadnych
wątpliwości, że mężczyźni zostali dotkliwie pobici. Opinia biegłego
prokuratorskiego też potwierdziła, że obrażenia, jakich doznali,
najprawdopodobniej powstały w okolicznościach przez nich opisanych.
Przesłuchała też policjantów. Sumiennie. Zaraz potem umorzyła prowadzone
śledztwo wobec braku znamion czynu zabronionego.
Bo poszkodowani
mężczyźni sami uderzali się o ściany… Bo fioletowy tyłek mieli nie od
policyjnych pałek, ale od napierania na funkcjonariuszy. A gaz? No skąd!
Przecież policji nie wolno stosować gazu – wyjaśniła asesor. Analiza
materiału dowodowego wskazuje, że zachowanie policjantów było adekwatne
do stopnia oporu pokrzywdzonych – napisała asesor Sternik.
Po czym
natychmiast prokuratura wszczęła drugie śledztwo. Przeciwko braciom za
stawianie czynnego oporu wobec funkcjonariuszy. Dowodem były zeznania
policjantów i protokoły z zatrzymania. A w protokołach inna historia.
Sielanka. Panowie policjanci to ciepłe misie. Zwracaliśmy uwagę
zatrzymanym, że nie należy używać wulgarnego słownictwa – zapewniał
gliniarz.
Koleżanka asesor Sternik prokurator Małgorzata Żurawiecka
napisała akt oskarżenia. To Augustyniakowie dopuścili się czynnej
napaści na funkcjonariuszy. Dwóch skutych, najebanych jak szpaki facetów
napadło na pięciu uzbrojonych policjantów.
•••
Równie
szybko jak prokuratura wystąpiła z aktem oskarżenia, sąd zwołał
posiedzenie. I wydał wyrok nakazowy. W ogóle nie badając sprawy!
Teoretycznie wezwano świadków, ale ich nie przesłuchano. Sędzia Monika
Mastalerz-Szczepanekwykazała się niezwykłym obiektywizmem. Wydała wyrok
skazujący bez słuchania stron. I napisała, że wina oskarżonych nie budzi
wątpliwo ści.
W sprawie jednak byli też inni świadkowie poza
policjantami. Inni uczestnicy imprezy. Nie przesłuchano ich.
Przyjaciele, do których Augustyniak dzwonił z komendy, a w tle było
słychać krzyki bitego brata. Nie przesłuchano ich. Świadkowie z osiedla,
którzy widzieli, jak ich kopano i bito po drodze do radiowozu. Nie
uznano tych świadków za wartościo wych.
Bracia dostali wysokie grzywny. Jeden zapłacił, drugiemu zamieniono to na prace społeczne, bo akurat nie miał pracy.
Zgłosił się tam, gdzie trzeba, chciał pracować w hospicjum. Ale go wyśmiano.
– Tacy jak ty sprzątają ulice – dowiedział się w sądzie.
Kim więc jest ów skazany? Menelem? Pijakiem? Nie. To dziennikarz. Wykształcenie wyższe. Publicysta i autor książek.
Dziś
ma już pracę. Pisze. Poprosił więc sąd o zmianę wyroku. Zapłaci
grzywnę, bo już ma z czego. Podjęcie przez niego prac społecznych
oznaczałoby utratę pracy, bowiem w czasie swoich obowiązków musiałby
sprzątać ulice.
I co? I nic. Sąd się nie zgodził. Dlaczego? Bo nie.
Sędzia
musi być wrażliwy oraz mieć wysokie poczucie sprawiedliwości i
słuszności, z jednoczesną skłonnością do rozumnego kompromi su. Gówno
prawda. W Grodzisku Mazowieckim nie musi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz