Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samochody. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samochody. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 marca 2013

Słupy dają dupy (NIE 12/2013, 15.III.2013)

 



1566 tanich samochodów 
kupionych i sprzedanych 
na lewo.



Biednemu zawsze wiatr w oczy. Nawet w szwajcarskiej dolinie. Czyli w Garwolinie. Tamtejsza prokuratura znalazła mafię. Oskarżyła ponad 100 osób.
Faktycznie przekręt był. Para cwaniaczków oszukała skarb państwa na grube miliony. Dwóch obrotnych gości dorobiło się w krótkim czasie. Reszta oskarżonych to albo osoby zupełnie niewinne, albo przypadkowe. Niezorientowane w oszukańczym procederze. Ale to właśnie oni zostali ukarani naprawdę. To ich skazano. Dlatego, że byli biedni.

***
Kilka lat temu po Garwolinie jeździło sporo wypasionych limuzyn. Głównie mercedesy i audi, oprawione białą skórą, błyszczące dobrobytem. Garwolin nazywano szwajcarską doliną, bo auta przyjeżdżały głównie ze Szwajcarii.
Do Garwolina przyjeżdżali celebryci po samochody. Było warto. Miejscowi najlepiej pamiętają wizytę miss Polonii, która odjeżdżała ogromnym czarnym audi z trzystu końmi pod maską.
Wielu zwykłych mieszkańców miasta też było stać na takie bryki. Wcale nie dlatego, że to grupa najbogatszych Polaków, ale dlatego, że te samochody były sprzedawane po zaniżonych cenach.
- Były kupowane hurtowo, poza tym od jakiegoś szwajcarskiego dostawcy, który nie tłumaczył się, skąd je ma - mówi Adam H. Jeden z oskarżonych.
Samochody były kupowane legalnie. Tyle że dokumentacja była lewa. Szczególnie faktury wystawiane przez nieistniejące firmy.
Szwajcar wystawiał fakturę taką, jaką chcieli polscy odbiorcy. Zawsze ci sami. Witold P. (zwany "De Wito") i Grzegorz T. (pewnie też jakoś zwany). Garwolińscy biznesmeni. Faktura opiewała na niższą cenę niż wartość samochodu. Bo auto było niby uszkodzone. Po co to wszystko? Żeby nie zapłacić cła ani VAT-u, takiego jak było trzeba. Lewa faktura wystawiona przez szwajcarskiego sprzedawcę była podstawą do naliczenia cła i podatku VAT. Oczywiście niższego.
Ile panowie naprawdę płacili za wozy, nie wiadomo, ale zapewne też niewiele, bo opłacało im się sprzedawać je w kraju niedrogo. W krótkim czasie sprowadzono 1566 takich aut. Nie udałoby się to jednak bez pomocy innych, bo szybko by wyszło, że panowie sprowadzają luksusowe limuzyny w tysiącach,
- Pomożesz mi? Weźmiesz na siebie jeden samochód, a potem mi go sprzedasz? Wszystko będzie legalnie,
I jak tu odmówić? Dawali dowody osobiste jeden po drugim, czasem coś podpisywali, czasem nawet i to nie. Niektórzy dostawali za udostępnienie danych 200 lub 300 zł. Inni po prostu robili przysługę.
Wielu jest takich, którzy o wykorzystaniu ich danych osobowych w ogóle nie mieli pojęcia. Nawet nie zdawali sobie sprawy, że ich dokumenty były wykorzystywane do czegokolwiek innego niż sporządzenie umowy o pracę.
Dobrzy byli też bezrobotni. Dwie stówy piechotą nie chodzą, a Grzegorz T. zapewniał, że żadnej lipy w tym nie ma. A może nawet da potem jakąś robotę u siebie? Łatwe do współpracy były też samotne matki. Za 200 zł udostępniały dowód bez problemu.
tyle że ja już nie mogę - pytał T., czyli szef. - Nic nie musisz robić. Daj mi tylko na godzinę dowód.
a na to nie pozwala polskie prawo. Potrzebowali słupów. Najlepsi byli nowo przyjęci pracownicy firmy.

***
 Konieczni też byli współpracujący celnicy z Białej Podlaskiej. Na początku samochody faktycznie demontowano, żeby wyglądały na uszkodzone, ale potem już nikt się tym nie przejmował.  
Były takie przypadki, że demontaż był dokonywany według wskazówek celników. Pamiętam, że jeden
z samochodów, sprowadzony około 2008 roku, był demontowany już jak stał na parkingu urzędu celnego - zeznaje Grzegorz T.
Dużo samochodów sprowadzanych było specjalnie dla celników. Składali konkretne zamówienia. Na początku po prostu brali w łapę. Potem zmieniali brykę na bardziej wypasioną.
Do współpracy dołączył rzeczoznawca, który wyceniał tak, jak chcieli panowie P. i T., nawet nie widząc auta. Brał za to 200 albo 400 zł, poza fakturą za wycenę.
Interes szedł świetnie. Garwolińscy biznesmeni obrastali w majątki, celnicy mieli się dobrze, garwolińska wierchuszka jeździła dobrymi samochodami. Tylko słupy nie miały pojęcia, że są robieni w jajo.

***
Pewnego dnia przekręty wyszły na jaw. Prokurator z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie ogłosił sukces. Mafia złapana. Oskarżono ponad 100 osób. Dlaczego tak wielu? Bo ogromna większość to słupy, które o samym procederze nie miały zielonego pojęcia. O czym prokurator dobrze wiedział, bo mózg gangu już pierwszego dnia spękał i poszedł na współpracę, opowiadając wszystko jak na spowiedzi. I powiedział o podrabianiu podpisów, fałszowaniu dokumentów, wykorzystywaniu czyichś danych osobowych, zwykle bez wiedzy właścicieli. Napisał nawet stosowne oświadczenie w obecności notariusza.

Prokuratura potrzebowała sukcesu. A co może być lepsze od wieloosobowej mafii o międzynarodowym zasięgu? 
I tak przypadkowi ludzie, według aktu oskarżenia, są dziś członkami gangu.

Na początku nie wiedzieli, śmiać się czy płakać. Gdy patrzyło się na członka międzynarodowej grupy przestępczej, miejscowego żula, którego cechą charakterystyczną były zasikane spodnie, można było uznać to za niezły żart. Do czasu...
Ci zwykle biedni ludzie spłacają dziś całe uszczuplenie podatkowe i celne, które powstało w toku nielegalnej działalności panów P. i T. - 26 mln zł.

 ***
Urząd Celny w Białej Podlaskiej żąda zwrotu zagrabionego w oszukańczym procederze cła. Ten sam urząd, którego pracownicy robili przekręty i brali kasę od "De Wito". Instruowali, jak rozmontować samochód, aby wyglądał na uszkodzony.
Kilkadziesiąt osób z Garwolina od ponad roku dostaje wezwania do zapłaty różnicy, jakiej nie wpłacono w urzędzie celnym. Każdy z nich ma dziś do zapłacenia urzędowi celnemu co najmniej 20 tys. zł. Są tacy, na których kupiono 2 luksusowe auta i oni zalegają urzędowi około miliona. Komornicy zabrali im już wszystko. Jeśli nie spłacą tego, czego żąda urząd, prokuratura oskarży ich o wyłudzenie, a wtedy ta sama prokuratura z przyjemnością ogłosi kolejny sukces i pozamyka niewinnych ludzi. Tym razem zrobi się nową mafię. Wyłudzaczy.

***
Garwoliński przedsiębiorca Grzegorz T. nadal prowadzi interes. Ma majątek w postaci 8 samochodów, 2 mieszkań, 5 działek, jedna z młynem. Poszedł na współpracę z prokuraturą i poddał się dobrowolnie karze. Wyrok w zawiasach. Drugi biznesmen przyznał się dopiero po roku aresztu wydobywczego (słowaprokuratora apelacyjnego z Lublina) i też może liczyć na łagodne traktowanie. Ma trochę mniejszy majątek.
Słupy stoją przed sądem. Nie stać ich na adwokata. Czekają na wyrok.

Joanna Skibniewska

piątek, 15 marca 2013

Święćta co chceta (NIE 19/2012)

Widmo krąży po Polsce. 
Widmo wielkiego kropidła.
 
W Łodzi odbyło się święcenie czterech włazów kanałowych. Ostatni właz, wmontowany w miejski bruk, został dedykowany św. Faustynie. Cel: zabezpieczenie ich przed kradzieżą. Tymczasem wielu łodzian wciąż niema w domu wody i kanalizacji. W mieście zaczęto mówić, że to żenujące, żeby święcić kawałek żeliwa. Informacja o święceniu włazów znalazła się w serwisach internetowych całego świata i wywołała śmiech. Tymczasem w polskim Kościele to nic nadzwyczajnego. Święci się wszystko: samochody, wózki dziecięce, plecaki szkolne, ulice, mosty, biura, a nawet rzeki.
Przy takich okazjach organizuje się zwykle fetę dla władz samorządowych i okolicznych proboszczów. Przyznawane są medale dla zasłużonych, przygotowuje się zakrapiany obiadek, na którym rozdaje się stanowiska. Tak jak w gminie Jodłowa, gdzie poświęcono samochód strażacki. Honorowym gościem uroczystości był Waldemar Pawlak, prezes Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP, minister gospodarki i wicepremier. Gratulacje składali okoliczni wojewodowie - proboszczowi i Pawlakowi. Samochód zakupili mieszkańcy.

Wielka uroczystość, zainaugurowana nabożeństwem, odbyła się przy strażnicy druhów z OSP w Niekłaniu. Podczas niej także poświęcono nowy samochód strażacki. Przyznano medale. Najbardziej nieugiętym strażakiem okazał się lokalny proboszcz.
W Aeroklubie Kujawskim na płytę lotniska dotarło ok.100 samochodów, motocykli i rowerów. Tradycyjnego poświęcenia pojazdów dokonał ks. proboszcz Paweł Kowalski. Ksiądz pojechał dalej i przy okazji zrobił promocję zaprzyjaźnionego salonu samochodowego, którego prezes sponsoruje "akcje charytatywne" w parafii. Na imprezie można było zapoznać się z nową ofertą inowrocławskiego salonu.
W Szumsku i Kowalczukach po mszach ksiądz proboszcz Mirosław Grabowski święcił samochody i wszystkie inne pojazdy, m.in.rowery i wózki dziecięce, które są priorytetowe, bo mówią
o posłuszeństwie kobiet wobec woli bożej.
Ks. bp Stefan Cichy poświęcił cztery nowe mercedesy legnickiego pogotowia ratunkowego. Karetki trafią do Legnicy, Lubina, Jawora i Złotoryi. Jego kolega przy podobnej okazji pamiętał też o chorych. Bp Stefan Regmunt poświęcił nowy oddział chirurgiczny w głogowskim szpitalu. Wcześniej pasterz diecezji odprawił mszę i odwiedził chorych na oddziałach, gdzie kropił łóżka i podłogę.
Samochody, wózki czy nawet helikoptery ihangary wojskowe można święcić często. Ale pierwszy polski satelita PW-Sat,zbudowany przezstudentów Politechniki Warszawskiej i Centrum Badań Kosmicznych PAN, to już nie byle gratka. Co prawda jego zadaniem w kosmosie było samozniszczenie, ale i tak przed lotem w kosmiczną otchłań został pokropiony przez klechę.

Taśmowo w Polsce święci się stadiony oraz drogi. Zmodernizowany odcinek drogi o długości 4,5 km na Podkarpaciu to wielka kościelna uroczystość. W ramach inwestycji poszerzono jezdnię o prawie 5 m, wykonano pobocza, przepusty i położono 2 warstwy asfaltu! Zmodernizowaną drogę poświęcił proboszcz parafii Łyna - Krzysztof Kuleszo. Przemawiał 45 minut.
Ks. bp Władysław Bobowski poświęcił przebudowaną drogę Witowice - Rożnów, która stanowi podstawową część drogi łączącej Łososinę Dolną i Gródek nad Dunajcem. Słuchacze dowiedzieli się od przemawiającego księdza, że jest to międzynarodowy ciąg komunikacyjny. Nie jest nim chodnik w Cieniawie poświęcony przez ks. dziekana Franciszka Olczaka, ale impreza też odbyła się niemała. Obowiązkowo musi być poświęcony każdy polski most.
- Mosty to takie budowle, które łączą. I nie chodzi tylko o połączenie dwóch brzegów, ale o zbliżenie ludzi do siebie - mówił ks. Zbigniew Jagielski, proboszcz parafii Marciszów, który poświęcił tamtejszy most. Wspomniał o datkach na kościół, bo dach potrzebuje naprawy.
Skoro już jesteśmy przy mostach, to musimy pamiętać o rzekach. W pewną słoneczną sobotę wyruszyła z Nadola do Żarnowca pielgrzymka łodziowo-piesza na odpust św. Anny. Uroczystość połączono z poświęceniem 4 nowych przystani jachtowych na Jeziorze Żarnowieckim. Corocznie z okazji imienin św. Anny tamtejsi pielgrzymi wypływają łodziami z Nadola do przystani w Lubkowie, by stamtąd pieszo udać się na nabożeństwo w kościele w Żarnowcu. Po modlitwie wracają tą samą drogą na zabawę taneczną. Biskup nie tańczył. Może dlatego, że niedługo potem święcił łodzie flisackie na Dunajcu. Jak co roku.
W Gniewie na wzgórzu zamkowym rozpoczął się "weekend wielu ciekawych wydarzeń i imprez". Została otwarta przystań zamkowa, którą poświęcił proboszcz parafii św. Mikołaja w Gniewie ks. kan. Zbigniew Rutkowski. Imię wiadome. Wielkiego Polaka. Przystań jest tu od wieków.
Nie wiadomo, po co we Wrocławiu poświęcono wodę w Odrze. Taśmowo święci się Orliki. Dla dobra młodzieży. W Grabowcu miejscowy klecha poświęcił komputery, a we Wracławku ksiądz święcił meble. Święci się także nowo powstałe sklepy, hotele, wyposażenie spa.
W diecezji szczecińskiej poświęcono skup owoców i warzyw,w Kobiórze oczyszczalnię ścieków. W Rzeszowie proboszcz jednej z parafii poświęcił ciastka tamtejszej cukierni.
Nie wiadomo, czy sprzedaż wzrosła.

250 lat temu w Gorzuchowie koło Kiecka spalono na stosie 10 kobiet, w tym dwie dziewczynki. Wyrok wydał sąd składający się z wójta i radnych Kiszkowa, a karą była śmierć przez spalenie. W tym samym miejscu niedawno znów zapłonął stos. Obok stał krzyż i miejscowy proboszcz, by poświęcić... pomnik czarownic.
Gorzuchowo
W Chlewiskach przy niedawno postawionym pomniku upamiętniającym zamordowanie 14-letniej Eweliny Skwary ze Służewa odbyło się poświęcenie tablicy. Wraz z kapłanem przybyli tłumnie okoliczni mieszkańcy. Ksiądz zaintonował okrzyk "na szubienicę, kary śmierci dla oprawcy" i tłum zaczął skandować chrześcijańskie okrzyki, nawołując do mordowania. Było wesoło i wzniosie. Ksiądz poświęcił także skandujących.
Przy skalnym ołtarzu polowym w grocie u wejścia do wąwozu na górze Wdżar poświęcono Wąwóz Papieski. Odbyło się to w 33. rocznicę pobytu w tym miejscu kardynała Karola Wojtyły, który sprawował w okolicy mszę podczas Oazowego Dnia Wspólnoty Ruchu Światło-Życie. Do tej pory wąwóz nie miał nazwy i nawet nie nazywano go wąwozem.
Uroczyste poświęcenie stada owiec towarzyszyło obchodom Święta Bacowskiego, które odbyło się w sanktuarium w Ludźmierzu. Przybyli na nie juhasi i bacowie z całego Podhala. Podczas mszy bacowie przynieśli do ołtarza - w procesji z darami - owieczkę oraz regionalne produkty: oscypek, bryndzę i bundz. Po liturgii kapłani przekazywali wiernym poświęconą wodę z puciery do pokropienia zwierząt. Każdy otrzymał także podhalański kalendarz wydany przez sanktuarium w Ludźmierzu oraz szczapy z poświęconego w Wielką Sobotę - do zapalenia pierwszej tego lata watry w bacówce. Za drewno i kalendarz trzeba było zapłacić - co łaska, ale nie mniej niż 20 zł.

Z wielką pompą została poświęcona przez biskupa ubojnia w Kutnie. Zabije 320 tys. zwierząt miesięcznie. Biskup diecezji łowickiej Andrzej Dziuba jest dumny z właściciela. Ma nadzieję, że rzeźnia w tym roku zabije 3 min zwierząt.
Także biskup polowy Wojska Polskiego gen. dyw. Tadeusz Płoski poświęcił Zakłady Mięsne Herman w Kielnarowej koło Rzeszowa. Po modlitwie odmówionej w sali konferencyjnej biskup przeszedł przez zakład, kropiąc wodą święconą poszczególne pomieszczenia zakładu. Biskup poświęcił także gabinety przewodniczącego rady nadzorczej i jego zastępcy. Został tam na dłużej. Nie wiemy, co święcił, bo drzwi były zamknięte.
W Węgrowie odbył się III Hubertus Węgrowski - święto myśliwych. Poświęcono broń myśliwską. Podczas homilii ks. Poskrobko przytoczył zgromadzonym historię św. Huberta i przypomniał, że to człowiek jest włodarzem ziemi i maczynić ją sobie poddaną. Myśliwi zaś nie są nikim innym, jak dobrymi gospodarzami tej ziemi, którzy w łączności z Bogiem dbają na co dzień o otaczającą ich przyrodę.

Gdy księża przybyli z wizytą duszpasterską do studentów w akademiku Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, poświęcili butelki z winem i całą baterię piwa.


Joanna Skibniewska