http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/parasprawiedliwosc-nie-382012.html
Gdy napisaliśmy, że
sędzia Sądu Okręgowego w Świdnicy Maciej Jedliński jest
nierzetelny, stronniczy i narusza prawo, Jedliński wniósł
przeciwko nam oskarżenie o naruszenie dóbr. Chce wyrwać
od nas
pieniądze za straty moralne. I to nawet nie na sierotki czy bezdomne
zwierzątka, ale sobie do kieszeni.
W poniedziałek Sąd Apelacyjny
we Wrocławiu powiedział o nim to samo co my. Maciej Jedliński
wydał wyrok z rażącym naruszeniem prawa. Nie dał oskarżonemu
prawa do obrony, rozprawę prowadził tendencyjnie a sam nie wykazał
się zasadą bezstronności sądu.
***
O sędzim Macieju
Jedlińskim pisaliśmy kilkakrotnie. Nie bez powodu. Sposób
prowadzenia przez niego rozpraw i wyjątkowa stronniczość, budziła
nasze oburzenie. Tym bardziej, że ofiarami jego najprawdopodobniej
osobistych niechęci, często padały osoby niewinne. Jak Marek
Lisowski.
Niepełnosprawny.
Sparaliżowany od 22 lat. Z porażeniem czterokończynowym. Czyli
zupełnie bezradny, bez możliwości jakiegokolwiek ruchu, przez cały
czas zdany na pomoc innych.
Został pomówiony
przez świadka koronnego. Bandytę, który w zamian za odpuszczenie
mu win, poszedł na współpracę z prokuraturą. Zrobił z Marka
Lisowskiego handlarza narkotyków i wytwórcę lewych banknotów. I
choć od początku było jasne, że cwany bandzior kłamie,
prokuratura ogłosiła sukces. I zamknęła Lisowskiego do aresztu.
Tam sparaliżowany
mężczyzna umierał bez opieki. Z odleżynowych ran leciała krew.
Bez możliwości zawołania pomocy, bez szans by się napić czy
zjeść, był „zmiękczany” by przyznał się do tego, czego nie
zrobił. Gdy odwiedził go świdnicki prokurator Jarosław Dyko,
ponoć powiedział „albo się przyznasz, albo tu zdechniesz”.
Nie poddał się. Z
aresztu wyszedł w agonii. Prosto na OIOM niemieckiej kliniki, gdzie
cudem uratowali mu życie.
Prokurator Dyko
dopiął swego. Napisał akt oskarżenia, robiąc z niego herszta
świdnickiej bandy. Bez żadnych dowodów. Jedynie na podstawie
zeznań bandyty.
***
O tym, że sprawę
Marka Lisowskiego będzie sądził sędzia Maciej Jedliński, wiadomo
było dużo wcześniej. Szef wydziału karnego w świdnickim sądzie
był osobiście zaangażowany w sprawie Lisowskiego. Oficjalnie
mówiono, że bezlitośnie niszczy świat przestępczy.
Nieoficjalnie, że niszczy każdego kto z nim nie „współpracuje”.
Rozprawa przeciwko
Markowi Lisowskiemu to była farsa.
Świadek mówił, że
dobrze zna oskarżonego Lisowskiego. Kupował od niego amfetaminę.
Spotykali się w lesie, Lisowski przyjeżdżał samochodem. Zawsze
przyjeżdżał sam. Wysiadał z samochodu, podchodził, brał amfę,
płacił i odjeżdżał. Według świadka Lisowski to bardzo wysoki
mężczyzna. Tymczasem Lisowski, skurczony na inwalidzkim wózku,
zdeformowany od 22 lat, patrzył na świadka z niedowierzaniem.
Jedliński łapał
się za głowę. Wielokrotnie prosił świadka, żeby rozejrzał się
po sali i wskazał Lisowskiego. Ten go jednak nie rozpoznawał, choć
siedział tuż obok niego. Sędzia mówił mu, że może to był
niepełnosprawny, informował jaką ksywkę miał mieć Lisowski.
Podane przez
sędziego przezwisko „Paralita” jednak niewiele mówiło
świadkowi.
Świadek, który tak
naprawdę, nigdy nie widział Lisowskiego, nie rozumiał, że ma
rozpoznać właśnie siedzącego niedaleko na wózku człowieka.
Jeszcze kilka razy
sędzia Jedliński próbował nakierować świadka, ale ten uparcie
nie rozpoznawał Lisowskiego. Wreszcie Jedliński kazał ojcu
Lisowskiego podwieźć go wózkiem pod nos świadka i zwrócił się
do chorego:
- Panie Marku
Lisowski, czy pan jest "Paralita"?
Na postawie takich zeznań sędzia Maciej Jedliński skazał Marka Lisowskiego na 5 lat bezwzględnego więzienia. W ten sposób skazując go na śmierć. W swoim uzasadnieniu wyroku powołał się na wyrok, który dopiero miał zapaść!
Na postawie takich zeznań sędzia Maciej Jedliński skazał Marka Lisowskiego na 5 lat bezwzględnego więzienia. W ten sposób skazując go na śmierć. W swoim uzasadnieniu wyroku powołał się na wyrok, który dopiero miał zapaść!
***
Właśnie ten wyrok
rozpatrywał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Rozprawa nie była łatwa.
Marek Lisowski musiał udowodnić, że świadek koronny jest
niewiarygodny a prowadzący rozprawę Maciej Jedliński miał z góry
założoną tezę, że Lisowski jest winny. Problemem było to, że
Marek Lisowski jest w bardzo złym stanie. Nie mógł stawić się do
sądu. Tymczasem wszyscy biegli lekarze z okolicy dostali zakaz
zbadania go i wydania oświadczenia, że jego stan nie pozwala na
jego udział w rozprawie. Zakrywali się brakiem czasu, nawałem
pracy, a nawet niekompetencją, byleby tylko nie zadrzeć z
przedstawicielami świdnickiego wymiaru sprawiedliwości. Lisowski
miał nie przyjechać choć wezwano go prawidłowo, a lekarze nie
usprawiedliwili jego nieobecności.
Nie zmieniło to
jednak decyzji sądu apelacyjnego, który uchylił wyrok wydany przez
Jedlińskiego jako wydany z rażącym naruszeniem prawa.
Sąd
apelacyjny stwierdził, że Jedliński nie dał Lisowskiemu prawa do
obrony, że rozprawy prowadzone były niewłaściwie, a sam Maciej
Jedliński w rażący sposób naruszył zasadę bezstronności sądu.
Sprawa wraca do
ponownego rozpatrzenia.
Jeśli wróci do
Sądu Okręgowego w Świdnicy, znowu Lisowski zostanie skazany bez
jakichkolwiek dowodów. W Świdnicy wiadomo, że sędziowie z
wydziału, którym kieruje Maciej Jedliński nie mogą podważyć
jego wyroku.
- Chciałbym dożyć
dnia, kiedy usłyszę sprawiedliwy wyrok, czyli niewinny – mówi
Lisowski.
My też chcielibyśmy
usłyszeć taki wyrok.
Joanna Skibniewska
I jak tam po sprawie z MJ?
OdpowiedzUsuń