wtorek, 3 września 2013

Jęki z celi (NIE Nr 30/2013, 2013-07-19, str. 6)

Prokurator – pan życia i śmierci.


Dyrekcja więzienia w Siedlcach nie chce trzymać Andrzeja Wieczorka za kratkami. Jego stan zdrowia zagraża życiu. Lekarze więzienni krzyczą, że – Nie możemy brać odpowiedzialności za jego życie – mówi wicedyrektor więzienia mjr Adam Kulik.
Sąd penitencjarny na to: – Takiego wała!
Wieczorek powłóczy nogami. Klawisze patrzą na niego z litością.
– Nie myślę już o walce o wolność, teraz walczę tylko o życie – mówi więzień.
Wieczorek ma przepuklinę przykręgosłupową. Zgodnie z opisem rezonansu magnetycznego grozi mu całkowity paraliż, a w razie bardziej niefortunnego ucisku – nawet śmierć. Na to, żeby Wieczorek pozostał w więzieniu, nalega prokuratura.
W maju 2006 r. Wieczorka zatrzymano i wsadzono do aresztu – pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej okradającej tiry. Wieczorek miał okradać ciężarówki z atrakcyjnego sprzętu AGD i RTV, masażerów stóp, opiekaczy do grzanek, bateryjnych szczoteczek do zębów, żelazek, gofrownic i łyżworolek – napisał prokurator. Wieczorek miał okradać… własne ciężarówki, bo od ponad 20 lat prowadzi firmę transportową. Na czym polegał interes w okradaniu samego siebie? Nie wiadomo.
Śledczym był Ireneusz Czopek z wrocławskiej prokuratury apelacyjnej. Jednak zarzuty, które wtedy postawił zatrzymanemu, łatwo udało się obalić. Na każdą z dat, gdy miał rzekomo dokonać przestępstwa, Wieczorek miał alibi: nie mógł być tam, gdzie niby miał być, bo był zupełnie gdzie indziej. Gdy więc prokurator Czopek występował po trzech miesiącach o kolejne 3 miesiące aresztu, zmienił daty zajść oraz miejsca, w których dokonano kradzieży. Tak, żeby Wieczorek mógł być winien…
Czopek prowadził z nim prywatne rozmowy. Czyli nieprotokołowane i bez adwokata.
– Jeśli powie pan coś na M., od razu pan wyjdzie – mówił prokurator. – Po co panu siedzieć w tych murach niewinnie?
Wieczorek nie miał co powiedzieć. Aż tak dobrze nie znał M. Kupił od niego ciężarówki, kupował do nich części. Prokurator Czopek miał już nawet gotowe zeznanie Wieczorka, tylko do podpisania. Opowiadał w nim, że dał kiedyś M. swoją ciężarówkę, a ten ją okradł.
– Nikt przeze mnie siedział nie będzie – odpowiedział Wieczorek. I nie podpisał.
No to siedział. Gdy wreszcie wyszedł za kaucją, był pewny, że koszmar się skończył. Nie przypuszczał, że znajdą się świadkowie, którzy pójdą na współpracę z prokuraturą.
– Słyszałem, że Wieczorek też okradał tiry – powiedział pierwszy świadek przed sądem.
– Gdzie pan słyszał?
– Na Pomorzu mówili.
Drugi był jeszcze lepszy: – Wieczorek był prawą ręką M. Widziałem, jak się kąpał w basenie w domu u M.
Po kilku minutach jednak opowiadał dalej: – Nigdy nie byłem u M. Nie utrzymywaliśmy takich kontaktów, żeby M. zapraszał mnie do siebie.
Trzeci słyszał, że Wieczorek został zatrzymany w Gdańsku przez policję w związku z kradzieżą ciężarówki. Nigdy nie zanotowano takiego zatrzymania ani nawet interwencji policji.
Wieczorek został skazany przez wrocławski sąd na 3 lata odsiadki. Uzasadnienie sędziego było ogólnikowe. Bo dowodów przeciwko Wieczorkowi nie było. Tylko poszlaki, które nie trzymały się kupy. Razem z Wieczorkiem oskarżono jeszcze 50 osób. Tę pięćdziesiątkę rozbito na kilka różnych grup przestępczych. w grupie Wieczorka był jeszcze szwagier M., który jest skłócony z M. od 1998 r. Mieli w latach 2001–2003 razem dokonywać włamań do tirów. Oraz żona M. za wręczenie kosmetyków pani z urzędu skarbowego i pani z urzędu skarbowego za przyjęcie kosmetyków. Żona M. miała jej wręczyć kosmetyki warte 1000 zł, a pani z urzędu miała przyjąć kosmetyki za 500 zł. Co się stało z różnicą? Nie wiadomo.
Policjanci zgarnęli go spod apteki. W fatalnym stanie. Zaprowadzili do lekarza, który stwierdził, że Wieczorek może odbywać karę.
Na dołek wezwano karetkę. Podano zatrzymanemu zastrzyk przeciwbólowy, podłączono kroplówkę i zawieziono do zakładu karnego. Dopóki leki działały, Wieczorek chodził. Ale z każdym dniem było gorzej.
Obecnie już nie chodzi. Prawą nogę ma bezwładną. w Zakładzie dostał dwie kule, ale nie porusza się na nich sprawnie. w celi cały czas leży. Dostaje środki przeciwbólowe. Podczas aresztu i postępowania przygotowawczego pojawiła się depresja. Zabezpieczono mu majątek, firma zaczęła przynosić straty, nie był w stanie spłacać kredytów. Doszło do kilku prób samobójczych.
– Można go leczyć w warunkach więziennych – stwierdził prokurator podczas rozprawy.
Tymczasem nie ma szpitala więziennego, który wykonałby tak skomplikowany zabieg. Medyczna służba więzienna nie zatrudnia takich fachowców. W większości ambulatoriów więziennych dyrektorami są stomatolodzy lub interniści. Sędzia jednak nie zgodził się na przerwę w karze i odroczył rozprawę, aż więzienie znajdzie taki szpital i takiego lekarza więziennego.
– Nie wiem, czym się sędzia kierował – mówi dyrektor więzienia ppłk Robert Stańczuk. – Zapewne zdawał sobie sprawę z naszych możliwości leczenia go.
Zakład karny wystąpił z zażaleniem na decyzję sędziego.
– Wystąpiliśmy też do pięciu zwykłych szpitali o przeprowadzenie takiej operacji – mówi mjr Kulik. – 3 odmówiły wykonania zabiegu.
Być może dlatego, że jeśli Wieczorek nie otrzyma przerwy w karze, będzie musiał mieć operację w asyście eskorty więziennej. Jaki szpital to lubi?
Wieczorek odwołuje się od wyroku skazującego. Zapewnia, że jest niewinny, nigdy nic nie ukradł, nikogo nie oszukał. Powtarza jak katarynka, że został wkręcony w sprawę. Niedługo Sąd Najwyższy rozpatrzy jego apelację. Ale prawdziwym wyrokiem jest nie ten wydany przez wrocławski sąd, ale ten odbierający mu możliwość operacji.


Wieczorek musi mieć wykonaną operację na wolności.

Joanna Skibniewska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz