Stuknięty zderzak urodził bogacza.
Zaczęło się we wrześniu 2001 r. Adam Kosiński około piątej po południu wracał z pola ciągnikiem. Wtedy do domu wpadł sąsiad Marek Panasiuk, student na stałe zameldowany w Warszawie. Szczyl wyskoczył do niego z gębą, że przed
Przed chwilą, na drodze, w okolicach domu. – Żadnej kolizji nie miałem – zapewniał Kosiński.
Sędzia
Sąsiad zajechał na podwórko Kosińskiego swoim niby zniszczonym renault clio. Żadnych uszkodzeń nie było widać.
Sąsiad pojechał więc na komisariat policji w Bielsku Podlaskim. Tam dokonano oględzin pojazdu. Zgłosił szkodę w postaci wgięcia zderzaka przedniego i pęknięcie kratki wlotu powietrza. Oglądałem samochód powoda i nie zauważyłem żadnych innych uszkodzeń – zapewniał przed sądem Sławomir
Dlaczego policjant zeznawał przed sądem? Bo uszkodzenia pojazdu nagle się zwiększyły. Poza uszkodzeniem zderzaka poszedł też całkowicie lewy przedni wahacz i przegub. Jakim cudem młodzieniec dojechał 50 km do komisariatu? Sędziego to nie interesowało. Marek P. stwierdził także, że ciągnik nie był oświetlony i on po ciemku go nie widział. We wrześniu o piątej jest jeszcze widno. To także nie interesowało sędziego.
Dlaczego poszkodowany nie chciał kasy od ubezpieczyciela? Bo według niego Kosiński nie ubezpieczył pojazdu. Tymczasem Kosiński posiada umowy z firmą Samopomoc. A tam stoi jak wół, że ciągnik ma nie tylko OC, ale nawet AC. Sędziego to nie interesowało i nie przyjął kwitów z ubezpieczalni jako dowodów w sprawie. Odrzucił też wniosek Kosińskiego o powołanie biegłego od kolizji drogowych. Całe oskarżenie opierało się na zeznaniach poszkodowanego. Według niego koszty naprawy wyniosły ponad 3 tys. zł. Nie przedstawił żadnego rachunku na zakupione części. Podobno kupował je w Niemczech, żeby było taniej (?!).
Na tej podstawie Kosiński przegrał i miał zwrócić koszty sądowe, koszty naprawy i 30 zł za paliwo na dojazd do komisariatu policji w Bielsku Podlaskim. W sumie prawie 4 tys. zł. – Czułem się oszukany. Nie zapłaciłem, bo nie miałem.
Próbował walczyć dalej.
Każdy jego wniosek był odrzucany. Aż wreszcie pojawił się komornik z Bielska Podlaskiego Roman Jakubiuk.
Komornik
Kosiński według sądu zalegał sąsiadowi prawie 4 tys. zł. Gdy pojawił się komornik, miał co zabrać, by wyrównać tę szkodę. Ciągnik, samochód, telewizor itd. Ale komornik nie przyszedł po pieniądze.
On przyszedł po dwie działki Kosińskiego. Działki nr 30 i 33 w Koczerach koło Drohiczyna. I choć Kosiński posiadał jeszcze 7 innych działek, on chciał właśnie te. Dlaczego?
– Komornik musi przejąć to, co mu wskaże wierzyciel – zapewnia rzecznik Krajowej Rady Komorniczej Robert Damski.
Dlaczego wierzyciel wskazał akurat tę nieruchomość? To stare wyrobisko żwiru, z którego w latach 80. korzystała rodzina Kosińskich. Obecnie wybierano tylko trochę żwiru, na własne potrzeby. Ziemię obsadzano zbożem. O tym, że są tam jednak duże złoża, wie cała wieś.
Pomimo błagań ojca Kosińskiego komornik przejął te działki.
Działki są warte dużo więcej niż 4 tys. zł. Komornik wezwał więc rzeczoznawcę Jana Gierasimiuka z Białegostoku, który miał stworzyć operat szacunkowy. W operacie dziwnym trafem nie zauważono, że są tam złoża żwiru. Zgodnie z księgą wieczystą i planem zagospodarowania przestrzennego są to tereny upraw polowych i użytków zielonych oraz enklaw terenów leśnych i zadrzewionych. Według biegłego zasadniczy obszar działek stanowią grunty orne z zasiewami zbóż. Dostrzegł wśród drzewostanu zakrzaczenie z samosiewem liściastym. O złożach żwiru ani słowa...
Wycena obu działek nie pozostawia złudzeń. Nawet jako rolne. Działka numer 30 warta jest 31 966 zł, a działka nr 33 warta jest 32 527 zł. Bez żwiru...
Jak to się stało, że sąsiad przejął obie działki za 4 tys. zł?
Komornik nie udzielił nam informacji.
Kumple
Młody sąsiad sprzedał szybko tę nieruchomość koledze – Tadeuszowi Podolińskiemu.
Akt notarialny 4221/2007 sporządzony przez Barbarę Kuleszę z Siemiatycz mówi o działce rolnej z nieużytkami sprzedanej za 40 tys. zł. Wakcie notarialnym widnieje informacja, że ów kolega prowadzi gospodarstwo rolne w Siemiatyczach. Choć naprawdę prowadzi tam żwirownię – firmę P. W. D. Żwirbud...
Kolega od żwirowni w Siemiatyczach sprzedał (lub przepisał) tę działkę kolejnemu koledze – Wiesławowi Nużyńskiemu – który wraz z nim wydobywał żwir (firma Anusin sp. z o.o. wydobywanie żwiru Siemiatycze).
Dziś po zbożu Czesława i Adama Kosińskich jeżdżą ciężarówki ze żwirem. Dziesiątki ciężarówek, koparki, huk.
– Ta ziemia jest dziś warta ok. 24 mln zł – zapewnia ekspert Zbigniew Bachman z Polskiej Izby Handlowej Budownictwa.
Frajerzy
Adam Kosiński wie, że oskarżenie o kolizję nie było przypadkiem. Na własną rękę powołał biegłego sądowego od kolizji drogowych. Ten stwierdził jasno, że uszkodzenie pojazdu zaistniało w wyraźnie odmiennych okolicznościach od deklarowanych przez kierującego, w tym również co do czasu ich zaistnienia, a koszt naprawy pojazdu został bezzasadnie znacząco zawyżony (opinia BIL – 65/2010). Kosiński chciał wznowienia postępowania, ale sąd nie widzi takiej potrzeby.
Adam Kosiński i jego ojciec codziennie rano wychodzą przed dom i patrzą na ciężarówki ze żwirem. Gdy poszli na teren obecnej żwirowni, zostali przepędzeni kijami bejsbolowymi. Ktoś ich nazwał frajerami. Dlaczego? Na pewno wiedzą to sędzia, komornik, notariusz, sąsiad i jego koledzy żwirownicy...
askibniewska@redakcja.nie.com.pl
To pisał jakiś analfabeta który zbierał informacje pod budką z piwem (słyszał dzwon ale nie wie skąd ) żeby pisać artykuły i obrzucać kogoś błotem , trzeba przynajmniej posiadać minimum wiedzy na dany temat !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
OdpowiedzUsuńJakubiuk nie wysilaj się złodzieju twoje dni są policzone
Usuń