Trędowaci 2013.
Na Mikołaja czeka tylko najmłodszy. Reszta dzieciaków wie, że te święta mogą być najgorsze w ich życiu.
Jest ich troje.
– Szatany! – wołały za nimi katolickie dzieci na ulicy w Zawierciu.
Katolicy
mieli powody. Według nich dzieci są nieczyste, bo niechrzczone. Matka
związała się z innowiercą – jehowitą. Teraz za to wszyscy muszą
zapłacić.
Stracili dom, kolegów i poczucie bezpieczeństwa. Matka może stracić wolność.
– To kara za odstępstwo od wiary – powiedział im ks. Henryk Kowalski, proboszcz zawierciańskiej parafii.
Pod górkę
Jadwiga
wyszła za mąż za świadka Jehowy. Miłość się skończyła, bo na horyzoncie
pojawiła się inna kobieta. Jadwiga z trójką dzieci wyprowadziła się.
Zamieszkała w Zawierciu. Dzieci poszły do nowej szkoły.
I zaczął się cyrk.
–
Chciałam, żeby zostały ochrzczone i żeby najstarsza córka poszła do
komunii. Wychowałam się w wierze katolickiej, mój mąż jednak nigdy nie
pozwalał mi mówić o tym dzieciom. Wychowywał ich w swoim wyznaniu – mówi
Jadwiga.
Najstarsza, 8-letniaPaulina zaczęła chodzić na religię.
Katechetka na lekcji powiedziała, że Paulina nie jest ochrzczona i że
cały czas w niej mieszka Szatan. Dzieci najpierw zaczęły się jej bać, a
potem regularnie ją biły. Rodzice nie pozwolili się z nią bawić. Nie
wolno im było siedzieć z nią w ławce, nie wolno było rozmawiać. Zakaz
ten dotyczył także pozostałej dwójki rodzeństwa.
Paulina była kłuta na lekcji cyrklem, dzieci darły jej zeszyty i deptały rysunki robione na lekcji.
– Sekciary – mówiono o dziewczynce i jej matce.
Jadwiga
robiła, co mogła. Rozmawiała z wychowawczynią, z dyrektorką szkoły, z
innymi matkami. Rozmowy te prowadziły do jeszcze większych szykan.
Z nożem
Ona
też miała coraz bardziej pod górę. W Zawierciu wszyscy się znają.
Sekciara nie miała szans na utrzymanie pracy. Gdy tylko pracodawca
dowiadywał się, że jej dzieci są nieczyste, traciła robotę.
– Z nami
tacy nie pracują – słyszała. Jadwiga I. słownie zmuszała mojego syna,
żeby bawił się z jej córką. Ja sobie nie życzę, by ona i jej rodzina
mieli dostęp do moich dzieci – złożyła przed prokuratorem oświadczenie
jedna z matek. Dlaczego przed prokuratorem?
– Jesteś bandytką, gruba
kurwo! – zaczepiła Jadwigę babcia jednej z klasowych koleżanek Pauliny. –
Zapamiętasz nas. Albo się stąd wyniesiecie, albo wsadzimy cię do
więzienia.
W kilka dni potem jedna z matek przyszła na policję z
informacją, że Jadwiga zmusza siłą jej dziecko do zabawy z Pauliną. 2
dni później już troje rodziców złożyło doniesienie na policję, że
Jadwiga groziła ich dzieciom wszkolnej szatni, przystawiając im scyzoryk
do szyi. Miała mówić, że jeśli nie będą się bawić z jej córką, to ona
je zabije.
Nie było świadków tego zdarzenia. Dzieci po tym
dramatycznym przeżyciu normalnie poszły na lekcję. Nic się z nimi nie
działo. Opowiedziały rodzicom po tygodniu. Jedynym dowodem były zeznania
trzech 8-latków,które jak marionetki mówiły, że nie chcą o tym mówić.
Psycholog powiedział, że to pewnie z powodu przeżytej traumy. Jadwiga
poprosiła o nagranie zmonitoringu, który w szkole i w szatni był zawsze.
Nagle jednak monitoring zdjęto… Osoby składające doniesienie to trójka
komunij na: katechetka, pani dekorująca kościół kwiatami i babcia, która
nawyzywała Jadwigę. Doniesienie złożyły w grudniu zeszłego roku, tuż
przed świętami.
Jadwiga wypisała dzieci z religii, przestały też
chodzić do kościoła, a Paulina zrezygnowała z pierwszej komunii, choć
bardzo chciała mieć długą sukienkę i wianek. Myśleli, że to coś zmieni.
Mylili się. Z każdym dniem było gorzej.
O niechrzczonych dzieciach
mówił proboszcz Henryk Kwiatkowski podczas niedzielnych kazań – o tym,
że należy im wskazać drogę do Boga, nie zadając się z nimi. Wymieniał
ich z nazwiska, mówił, do której klasy chodzą dzieci. Potem zaczął też
mówić z ambony o ich matce, która chciała zabić katolickie dzieci nożem.
Po wyroku
Sprawa trafiła do sądu. Jadwiga I. została oskarżona o to że:
–
stosowała przemoc psychiczną polegającą na wywołaniu uczucia strachu
wobec jednego z chłopców w celu zmuszenia go do zabawy z jej cór ką;
– kierowała słowa gróźb pozbawienia życia pod adresem dzieci, czym wzbudziła ich uzasadnioną oba wę;
– przystawiła nóż do gardła dziewczynce w celu jej zmuszenia do zabaw z jej cór ką.
Sąd
wydał wyrok na posiedzeniu niejawnym. Uznał Jadwigę I. za winną
zarzucanych czynów i skazał ją na 300 zł grzywny. Wyrok zapadł w
postępowaniu nakazowym.
Kobieta się odwołała. Wiedziała, że to żadna kara, ale czuła się niewinna.
– Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Sama mam dzieci.
I zaczęła się jazda.
Skierowano ją na badania psychiatryczne.
Natychmiast
pojawili się u niej pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i
kurator sądowy. Po co? Żeby sprawdzić, czy można odebrać jej dzieci.
Kurator
Arkadiusz Socha, który przyszedł do Jadwigi, stwierdził, że dzieci nie
słuchają poleceń matki, są raczej głośne i bałaganią. Trójka bachorów
jest głośna i śmieci… – z tego powodu uznał, że matka nie nadaje się do
wychowywania dzieci. W opinii kuratora nie ma ani słowa o tym, że dzieci
są najedzone, mają warunki do nauki, są ubrane, zdrowe, czyste i
bardzo, bardzo się kochają.
Zaczęły napływać doniesienia, że Jadwiga
robi awantury i wszczyna burdy. Sąsiadki twierdziły, że w nocy kopie w
ich drzwi. Jadwiga stawała przed sądem i była ustawicznie karana.
Sprawy
prowadził sędzia Jarosław Noszczyk. Jakie były dowody jej winy?
Zeznania sąsiadek. Gdy jednak Jadwiga przyniosła nagranie, na którym
sąsiadka krzyczy, że urwie łeb jej i jej szatańskim bachorom, sędzia
uznał, że nic na nagraniu nie słychać. Chociaż słychać…
W
postępowaniu przed sądem sędzia Noszczyk odrzucał wszystkie wnioski
dowodowe Jadwigi I. Nie chciał przesłuchać jej córki ani woźnej, która
wtedy pełniła dyżur w szatni. Było to tym bardziej bezzasadne, że bez
obecności szatniarki nie można było dostać się do boksu danej klasy.
Sędzia nie dopuścił też wyjaśnień samej oskarżonej, gdy chciała
opowiedzieć, jakie są motywy działania tych, którzy ją oskarżają. Sędzia
Noszczyk uznał je za nieistotne.
Biegusiem też wydał wyrok. Winna. I skazał ją na 5 miesięcy więzienia.
Kobieta
napisała apelację. Sąd apelacyjny nie miał najmniejszych wątpliwości –
wyrok wydany z rażącym naruszeniem prawa. Przede wszystkim jednostronny i
nieobiektywny, a wmateriale dowodowym nie dość że nic nie trzyma się
kupy, to jeszcze nie ma dowodów winy Jadwigi I. Sprawę skierowano do
ponownego rozpoznania. Znowu w Zawierciu.
Na wygnaniu
Katolicy z Zawiercia dopięli swego. Jadwiga wraz z trójką dzieci wyniosła się z miasta.
– To było jak polowanie – mówi.
Wróciła
do wioski, gdzie się wychowała. Ale nie stać jej na wynajęcie
mieszkania. Wraz z siostrą Marią walczą o przeniesienie tej sprawy z
Zawiercia gdziekolwiek indziej.
Żyją bardzo skromnie wstarym
rozsypującym się domu. Obok mają psychicznie chorą matkę. I codziennie
przypominają sobie, jak w dzieciństwie były zmuszane do praktyk
religijnych. Matka codziennie była w kościele i odmawiała wieczorem
różaniec. Dziadek śpiewał w kościelnym chórze. Nie lubił kobiet. Nawet z
własnymi wnuczkami nigdy nie rozmawiał. Tylko z wnukiem. Ciężką rękę
miał dla kobiet.
Dzieci zmieniły szkołę. Chodzą do Miechowa. Paulina
jest zdziwiona, że tutaj nauczycielka nie każe jej przynosić mleka dla
całej klasy, że nie wysyła jej po kredę, że traktuje ją jak inne dzieci.
Dziwi się, że nauczyciel nie powtarza jej: To po to, żebyś się nauczyła
pokory!
– Tutaj jest normalnie – mówią dzieciaki.
– Święta? Ja
już w nic nie mam siły wierzyć – mówi siostra Jadwigi. Jadwiga boi się
to powiedzieć, bo zaraz wszyscy zaczną ją nienawidzić.
Na opłatku
Prezydent
Miasta Zgierza Iwona Wieczorek zaprosiła na III Zgierskie Spotkanie
Wigilijne 15 grudnia 2013 r. na plac Jana Pawła II. Były kolędy śpiewane
przez chóry kościelne i składanie życzeń, dzielenie się opłatkiem władz
miasta i zgierskiego duchowieństwa z mieszkańcami.
Dobrze, że Jadwiga i jej dzieci już do nich nie należą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz