piątek, 12 kwietnia 2013

Parasprawiedliwość cd. (NIE 15/2003, 5.04.2003)

Parasprawiedliwość cz.1 (NIE 38/2012)
http://skibniewska.blogspot.com/2013/03/parasprawiedliwosc-nie-382012.html

Gdy napisaliśmy, że sędzia Sądu Okręgowego w Świdnicy Maciej Jedliński jest nierzetelny, stronniczy i narusza prawo, Jedliński wniósł przeciwko nam oskarżenie o naruszenie dóbr. Chce wyrwać
od nas pieniądze za straty moralne. I to nawet nie na sierotki czy bezdomne zwierzątka, ale sobie do kieszeni
W poniedziałek Sąd Apelacyjny we Wrocławiu powiedział o nim to samo co my. Maciej Jedliński wydał wyrok z rażącym naruszeniem prawa. Nie dał oskarżonemu prawa do obrony, rozprawę prowadził tendencyjnie a sam nie wykazał się zasadą bezstronności sądu.

***

O sędzim Macieju Jedlińskim pisaliśmy kilkakrotnie. Nie bez powodu. Sposób prowadzenia przez niego rozpraw i wyjątkowa stronniczość, budziła nasze oburzenie. Tym bardziej, że ofiarami jego najprawdopodobniej osobistych niechęci, często padały osoby niewinne. Jak Marek Lisowski.
Niepełnosprawny. Sparaliżowany od 22 lat. Z porażeniem czterokończynowym. Czyli zupełnie bezradny, bez możliwości jakiegokolwiek ruchu, przez cały czas zdany na pomoc innych.
Został pomówiony przez świadka koronnego. Bandytę, który w zamian za odpuszczenie mu win, poszedł na współpracę z prokuraturą. Zrobił z Marka Lisowskiego handlarza narkotyków i wytwórcę lewych banknotów. I choć od początku było jasne, że cwany bandzior kłamie, prokuratura ogłosiła sukces. I zamknęła Lisowskiego do aresztu.
Tam sparaliżowany mężczyzna umierał bez opieki. Z odleżynowych ran leciała krew. Bez możliwości zawołania pomocy, bez szans by się napić czy zjeść, był „zmiękczany” by przyznał się do tego, czego nie zrobił. Gdy odwiedził go świdnicki prokurator Jarosław Dyko, ponoć powiedział „albo się przyznasz, albo tu zdechniesz”.
Nie poddał się. Z aresztu wyszedł w agonii. Prosto na OIOM niemieckiej kliniki, gdzie cudem uratowali mu życie.
Prokurator Dyko dopiął swego. Napisał akt oskarżenia, robiąc z niego herszta świdnickiej bandy. Bez żadnych dowodów. Jedynie na podstawie zeznań bandyty.
 
***

O tym, że sprawę Marka Lisowskiego będzie sądził sędzia Maciej Jedliński, wiadomo było dużo wcześniej. Szef wydziału karnego w świdnickim sądzie był osobiście zaangażowany w sprawie Lisowskiego. Oficjalnie mówiono, że bezlitośnie niszczy świat przestępczy. Nieoficjalnie, że niszczy każdego kto z nim nie „współpracuje”.
Rozprawa przeciwko Markowi Lisowskiemu to była farsa.
Świadek mówił, że dobrze zna oskarżonego Lisowskiego. Kupował od niego amfetaminę. Spotykali się w lesie, Lisowski przyjeżdżał samochodem. Zawsze przyjeżdżał sam. Wysiadał z samochodu, podchodził, brał amfę, płacił i odjeżdżał. Według świadka Lisowski to bardzo wysoki mężczyzna. Tymczasem Lisowski, skurczony na inwalidzkim wózku, zdeformowany od 22 lat, patrzył na świadka z niedowierzaniem.
Jedliński łapał się za głowę. Wielokrotnie prosił świadka, żeby rozejrzał się po sali i wskazał Lisowskiego. Ten go jednak nie rozpoznawał, choć siedział tuż obok niego. Sędzia mówił mu, że może to był niepełnosprawny, informował jaką ksywkę miał mieć Lisowski.
Podane przez sędziego przezwisko „Paralita” jednak niewiele mówiło świadkowi.
Świadek, który tak naprawdę, nigdy nie widział Lisowskiego, nie rozumiał, że ma rozpoznać właśnie siedzącego niedaleko na wózku człowieka.
Jeszcze kilka razy sędzia Jedliński próbował nakierować świadka, ale ten uparcie nie rozpoznawał Lisowskiego. Wreszcie Jedliński kazał ojcu Lisowskiego podwieźć go wózkiem pod nos świadka i zwrócił się do chorego:
- Panie Marku Lisowski, czy pan jest "Paralita"?
Na postawie takich zeznań sędzia Maciej Jedliński skazał Marka Lisowskiego na 5 lat bezwzględnego więzienia. W ten sposób skazując go na śmierć. W swoim uzasadnieniu wyroku powołał się na wyrok, który dopiero miał zapaść!

***

Właśnie ten wyrok rozpatrywał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Rozprawa nie była łatwa. Marek Lisowski musiał udowodnić, że świadek koronny jest niewiarygodny a prowadzący rozprawę Maciej Jedliński miał z góry założoną tezę, że Lisowski jest winny. Problemem było to, że Marek Lisowski jest w bardzo złym stanie. Nie mógł stawić się do sądu. Tymczasem wszyscy biegli lekarze z okolicy dostali zakaz zbadania go i wydania oświadczenia, że jego stan nie pozwala na jego udział w rozprawie. Zakrywali się brakiem czasu, nawałem pracy, a nawet niekompetencją, byleby tylko nie zadrzeć z przedstawicielami świdnickiego wymiaru sprawiedliwości. Lisowski miał nie przyjechać choć wezwano go prawidłowo, a lekarze nie usprawiedliwili jego nieobecności.
Nie zmieniło to jednak decyzji sądu apelacyjnego, który uchylił wyrok wydany przez Jedlińskiego jako wydany z rażącym naruszeniem prawa. 
Sąd apelacyjny stwierdził, że Jedliński nie dał Lisowskiemu prawa do obrony, że rozprawy prowadzone były niewłaściwie, a sam Maciej Jedliński w rażący sposób naruszył zasadę bezstronności sądu.
Sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia.
Jeśli wróci do Sądu Okręgowego w Świdnicy, znowu Lisowski zostanie skazany bez jakichkolwiek dowodów. W Świdnicy wiadomo, że sędziowie z wydziału, którym kieruje Maciej Jedliński nie mogą podważyć jego wyroku.
- Chciałbym dożyć dnia, kiedy usłyszę sprawiedliwy wyrok, czyli niewinny – mówi Lisowski.
My też chcielibyśmy usłyszeć taki wyrok.

Joanna Skibniewska

1 komentarz: